Dirty John – sezon 1 – recenzja serialu opartego na faktach

Dariusz Filipek
Dariusz Filipek 108 wyświetleń
3 min czytania
Dirty John (źródło: Bravo/Netflix; edycja: Popkulturyści)



Dirty John to kolejne podejście do zaprezentowania mężczyzny manipulującego kobietami. Ostatnio coś podobnego można było oglądać w Ty. Jednak jest jedna znacząca różnica między tymi serialami. Historia opowiedziana w Dirty John wydarzyła się naprawdę.

Dirty John to historia Debry Newell, która z sukcesami prowadzi firmę, ale jej życie jest kwintesencją tego, że komu powodzi się w biznesie, ma problemy w miłości. I chociaż jedno z drugim tak naprawdę nie ma wiele wspólnego, to faktycznie Debra jest na opak z budowaniem stałych, zdrowych związków. Czterokrotnie rozwiedziona kobieta szuka szczęścia w aplikacjach randkowych i po wielu nieudanych spotkaniach trafia wreszcie na swojego Johna. Dogadują się w mig, a dwa miesiące później są już małżeństwem. W tajemnicy przed dziećmi, które nie przepadają za wybrankiem serca matki.

Bardzo szybko okazuje się, że z Johne Meehanem jest coś nie tak. Początkowo Debra jest totalnie zaślepiona jego urokiem i nie dostrzega, że mężczyzna jest kombinatorem, kłamcą, narkomanem i ma skłonności do przemocy. Nawet w momencie, w którym orientuje się, że John to oszust, jest nim tak zaślepiona, że pozwala mu zostać w swoim życiu. Aż sprawy nabierają bardzo złego obrotu.

Dirty John serial
Dobre złego początki (Netflix)

Dirty John to historia, która faktycznie się wydarzyła.

Scenarzyści serialu w pierwszej kolejności czerpali wiedzę o sprawie z podcastu o tym samym tytule. I już po seansie całego sezonu jeży się włos na głowie na myśl, iż coś takiego miało miejsce. Dirty John przypomniał mi, że świat jest pełen podłych ludzi, którzy są zdolni do robienia niewybaczalnych okropieństw.

Niestety serial jest mieszanką mocnego thrillera z Gotowymi na wszystko. I nic w tym dziwnego, bo za oba widowiska odpowiada Alexandra Cunningham, która była jedną z najaktywniejszych scenarzystek serialu ABC. Tym samym mamy tu obraz momentami przesłodzony i nieuchylający się od uproszczeń. Radzący sobie z opowiadaniem historii poprzez sprytne prowadzenie fabuły, gdzie pewne zdarzenia są wyjaśniane pod koniec. Ponadto serial napakowano licznymi flashbackami, które nakreślają, dlaczego bohaterzy w taki, a nie inny sposób radzą sobie w dorosłym życiu. Co z jednej strony nadaje widowisku głębi, a z drugiej niepotrzebnie spowalnia opowieść.

Dirty John Netflix
Pierwszy plan daje radę (Netflix)

Na szczęście Dirty John to dwie świetne kreacje aktorskie, które nadrabiają wiele niedoskonałości.

Eric Bana jako socjopatyczny kochanek wypadł świetnie. Kiedy trzeba, jest uroczy, a kiedy musi świetnie gra zagubionego mężczyznę. Momenty, w których zamienia się w potwora również wypadły świetnie. Podobnie Connie Britton, której uwierzyłem, że jest poszukującą miłości, godzącą się na kompromisy Debrą.

Nieco gorzej jest na drugim planie. Szczególnie w przypadku córek Debry, w które wcieliły się Juno Temple (Vinyl) oraz Julia Garner (Ozark). Aktorki tak bardzo przerysowały swoje bohaterki, że niemal zgrzytałem zębami. Rozumiem, że starsza Veronica to zadufana w sobie lalusia. Nie mam problemu, z tym że jej młodsza siostra Terra jest niezbyt rozgarniętą dziewczynką gotującą się na apokalipsę zombie. Jednak są jakieś granice. Siostry są strasznie przerysowane i brak im jakiejkolwiek głębi. To bardzo kontrastuje z tym, co pokazuje na ekranie Bana i Britton.

Ponadto twórcy postawili na amerykański blichtr. Do przesady. Szczytem jest to, że w Terrę wcieliła się chudziutka jak patyk Garner. Prawdziwa Terra była lekko przy kości. Nie byłoby w tym nic złego, ale jedną z kluczowych scen w serialu jest moment, w którym dziewczyna musi stoczyć morderczą walkę. I jestem w stanie uwierzyć, że prawdziwa Terra mogłaby temu podołać, ale jej serialowe wcielenie nawołuje do mnie, że serial to wyłącznie cukierkowa wersja historii, której daleko do rzeczywistości.

Drity John recenzja
Piętą achillesową serialu jest znana z Ozark Julia Garner (Netflix)

Ostatecznie Dirty John to serial ciekawy, ale nieco słabo poprowadzony

Momentami wręcz nudny. A przede wszystkim stawia zbyt mocno na kolorową otoczkę, za mało na uderzenie w widza grozą zdarzeń. Jednak to ciągle interesująca opowieść, którą można z powodzeniem potraktować jako coś ku przestrodze. Trafi szczególnie do kobiet. I jeśli niestraszne Wam nieco banalne thrillery w odcinkach, to ten zdecydowanie można sprawdzić. Po seansie nie czuję się uwiedziony tym, co zobaczyłem, ale w jakiś minimalny sposób Dirty John zrobił na mnie wrażenie, opowiadając o czymś ważnym i momentami był całkiem rozrywkowy.

Serial Dirty John w serwisie Netflix >>

Podziel się artykułem
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x