Początkowo w to nie uwierzyłem, kiedy Jakub Sławicki podesłał mi zrzut ekranu z Agnieszką Holland bijącą bezsensownie pianę na Facebooku. Nie chciałem podchodzić do tematu, bo pomyślałem, że to fejk. Jak się okazało, to prawda…
Ciężko to nazwać krytyką, a jej wypowiedź jawi się wyłącznie jako hejt na osoby, którym nie podoba się 1983. Agnieszka Holland popłynęła i pod niewiele znaczącym wpisem, postanowiła zabrać głos, gdyż autor napisał: “1983”? cały czas suchutko.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=2397379766943507&id=100000145222364&hc_location=ufi
Na co Agnieszka Holland odpisała:
Wy sie panowie i panie chyba brandzlujecie tym hejtem. Rozumiem, ze sie wam nie podoba i ze nie rozumiecie konwencji, ale az tak sie tym rozkoszować? Amerykańskie krytyki sa na szczęście zajebiste. No, ale oni sie nie znają na serialach, prawda? To nie nasza słodka, hipsetrska banieczka, do ktorej ktos mnie przypadkiem nakierował. Pozdrawiam! Dobrych gier komputerowych.
Rozumiem, że umieszczenie takiego komentarza pod wpisem osoby o dalekich jej poglądach, mogło się wydawać akuratne, ale swoimi słowami obraziła naprawdę wiele osób. Również te, które jej kibicują.
Widzowie nie rozkoszują się porażką 1983. Tylko wyrażają opinię. Mają do tego święte prawo.
Cenzura podobno się skończyła. A myślę, że właśnie o wolnościowe prawa walczy bohaterka tego wpisu. Jak widać, punkt widzenia kolejny raz zależy od punktu siedzenia…
Bodaj Kazik Staszewski powiedział – a może kogoś powtórzył lub sparafrazował – że jeden lubi, jak mu cyganie grają, a drugi, jak mu skarpety śmierdzą. I tyle.
Każdy ma prawo do swojego zdania. Czy jest krytykiem, zwykłym widzem – każdy ma prawo do wyrażenia opinii. A z opiniami na sztukę jest tak, że jednemu się będzie podobało, drugiemu nie. Cały ten jad był niepotrzebny. To nie matematyka, gdzie 2+2 zawsze da ten sam wynik. Każdy inaczej odbiera pojedyncze dzieła ze świata filmu, literatury… Czegokolwiek. Gdyż to wszystko poddaje się subiektywnej ocenie.
Wiem, że są osoby, którym serial 1983 przypadł do gustu. I dobrze dla nich. Zazdroszczę.
Mogę mówić wyłącznie o sobie – lubię niektóre widowiska, które wyszły spod ręki Agnieszki Holland. Bardzo chciałbym, żeby również ten serial mi się podobał. Niestety po seansie miałem poczucie straconego czasu. Nie wyciągnąłem z niego zbyt wiele. I nie chodzi tu o konwencję, która była na papierze interesująca. A nawet jeśli ktoś nie rozumie konwencji i mu się nie podoba – co za różnica?! Nie każdy musi rozumieć. Nie każdemu musi się podobać.
W 1983 nie kupiło mnie wiele rzeczy. Całą litanię spisałem w swojej recenzji, a nawet broniłem pojedynczych osób i Netflixa przed hejtem, bo uważam, że serial to praca zbiorowa i nie można obarczać winą za porażkę osób, które wykonały tylko część roboty. Poza tym gorsze rzeczy się zdarzają nawet najlepszym.
Nikt nie jest doskonały. I tak jak pisałem poprzednio – nawet Spielberg miał gorsze filmy.
A jest w mojej opinii najwybitniejszym reżyserem naszych czasów. Całe to naskakiwanie na ludzi, którym się serial nie podobał i to pasywno-agresywne obrażanie ich tymi grami komputerowymi jest krańcowym brakiem taktu i wyjątkowym buractwem, biorąc pod uwagę, że gracze nie są gorszym rodzajem człowieka. Odrobina szacunku by nie zaszkodziła. Gracze też oglądają filmy i nie przypominam sobie, żeby któryś twórca gier z taką ironią zwracał się do osób oglądających filmy. Metoda na Sapkowskiego jest beznadziejna.
Można było znieść krytykę nieco lepiej. Wiem, że to boli. Czasem ktoś stwierdzi, że coś, co napisałem, mu się nie podobało. Wtedy pomyśle ok., zdarza się. Nie każdemu wszystko musi się podobać. Zresztą sam mam świadomość, że poczyniłem niejednego potworka. Dlatego czasem przyznam temu komuś rację. Kiedy uważam inaczej, siedzę zazwyczaj cicho, bo często nie ma sensu i z kim dyskutować. Chyba że argumentacja drugiej strony, co do niepodważalnych faktów jest wyjątkowo nierzeczowa.
Jednak krytykować widzów?!? Przecież nie zebrali się przy okrągłym stole i nie umówili się, że wszyscy będą wbrew sobie pisali i mówili, iż 1983 to słaby lub najwyżej średni serial. Najwidoczniej coś faktycznie z produkcją poszło nie tak.
Cały ten argument, że poza naszym krajem recenzenci się – dla odmiany – brandzlują jakością serialu 1983, jest srogo niesprawiedliwy.
Również u nas pojawiło się kilka pozytywnych opinii na temat widowiska. Z kolei zachód, który dopiero serial odkrywa, nie jest w 100% pozytywny. Różni ludzie, mają różne zdania.
W ogóle, po co robić serial czy film w Polsce, skoro odbiorcy są taaaaacy źli??? – pomyślałem przewrotnie. Ci sami odbiorcy, którym podobał się Kruk. Szepty słychać po zmroku, Wataha, Artyści, Nielegalni, Rojst czy genialne Ślepnąc od świateł… Darujcie. Przecież to, co ona napisała, nie ma najmniejszego sensu.
Z drugiej strony nie będziemy pisali, że nam się podoba, bo z Polski. Byle nie urazić twórców. To nie są kalesony z nabitym na metkę Made in Poland. Fabryka nie upadnie. Są pewne granice miłości do rodzimych twórców. Nie twórzmy – no właśnie – alternatywnej rzeczywistości, w której – kolejny raz używając języka Holland – każdy brandzluje każdego, żeby wszystkim było dobrze. Nie o to chodzi w odbieraniu sztuki.
Nie popadajmy w paranoję. Agnieszka Holland popadła. Trochę to przypomina bój Tomasza Raczka z Jacekiem Samojłowiczem i Piotrem Czają. A to niezbyt wysoki poziom.
Agnieszka Holland straciła u mnie troszkę szacunku, a miałem go do niej dużo. Uważam, że reżyserka przekroczyła cienką linię dobrego smaku i roztropności. Mimo to i tak będę czekał na kolejne jej produkcje. Oby lepsze niż 1983. Czego jej naprawdę bardzo życzę pomimo tego, że to, co zrobiła, było niefajne.
W końcu najważniejsze jest to, żeby dostarczać widzowi rzeczy, które się będą mu podobać. I mieć świadomość, że to, co dla jednego jest świetne, niekoniecznie porwie drugiego. Powinna to wiedzieć, bo zjadła na tej branży zęby.
Jedno jest pewne. Twórcy mają najmniej dystansu do swojej pracy. I pamiętajmy, że dzieło powinno bronić się samo. Kiedy bronią go osoby za nie odpowiedzialne, to znaczy, że coś poszło nie tak.
Serial 1983 w serwisie Netflix>>
[interaction id=”5c02eb27076e3f7deeda3a83″]
Ja bym poczekał z tymi dalszymi ocenami… akurat jeszcze niewielka liczba widzów obejrzała ten serial… co ciekawe, mimo fali krytyki serial ma pozytywne opinie… widoczna jest też różnica poza granicami kraju … więc może poczekajmy, aż trochę więcej osób go zobaczy…
Jeśli komuś się serial nie podobał, czy to znaczy, że ma napisać, że mu się podoba, bo 274 widzów na IMDB wystawiło 1983 7,3? To nie jest tak, że zebraliśmy się i stwierdziliśmy, że nam sie nie będzie podobało, bo… No właśnie. Nie ma czego wyjaśniać. Seriale odbiera się subiektywnie. Jednemu się podoba, drugiemu nie. Ja chciałem, żeby to był dobry serial. Zazdroszczę tym, którym się podoba. Jednak z mojego punktu widzenia, poczucia jakości, nie mógłbym z czystym sercem komukolwiek go polecić, poza osobami ciekawymi “pierwszego polskiego serialu Netflixa”, bo jak napisałem w recenzji, to rzecz historyczna. I napiszę więcej. Ja głupi nawet broniłem pojedynczych twórców przed hejtem, bo nie zawsze się udaje. https://popkulturysci.pl/1983-serial-netflix-premiera-opinie/
Ocena na IMDB pewnie spadnie. A nawet jeśli nie, to nic nie zmieni. Mi się ten serial dalej nie będzie podobał. Tu nie chodzi o szacunek czy jego brak. To jest tak: jeden Twój znajomy ogląda film X i wystawia mu ocenę 5, drugi 6, a trzeci twierdzi, że to arcydzieło. I koniec. Każdy ma swoje zdanie i nie ma co nad tym główkować. Albo się z nim zgadzasz, albo nie. A nawet jeśli nie, nie zmienisz tego, jak odebrał film X.
Absolutnie nie odbieram prawa do negatywnej oceny serialu, bo nie ma takiego który by się podobał wszystkim… natomiast tak rozbieżna ocena (na którą jest jeszcze za wcześnie) między wszystkimi recenzjami polskimi, a zagranicznymi i potencjalnymi widzami… jest znacząca… i proponuję zaczekać, aż ocen będzie znacznie więcej.
Jest. Może inaczej to odbierają niż my. Sam nie wiem. Nie myślę, że to jest coś takiego, że chcieliśmy naskoczyć na polską produkcję. Bo zabieram się za recenzję Ślepnąc od świateł w poniedziałek i wisi mi 9 w powietrzu. Rojstowi dałem 8 i do dziś żałuję, że ten serial jest na tak badziewnej platformie jak ShowMax. Strasznie podobają mi się Nielegalni (jeszcze dwa odcinki do finału :().
Może jest coś w nas innego… Z jednej strony często jest tak, że np. oceny niektórych filmów i seriali są niższe na Filmwebie niż IMDB. Nie wiem, może to nasza narzekająca natura. Może inaczej widzimy rzeczy przez uwarunkowania społeczne, historyczne… Cholera wie.
Mogę mówić tylko o sobie… Poza rzeczami, które dosyć jasno nakreśliłem w recenzji, jest jedna rzecz, o której chyba tam nie wspomniałem. Albo najwyżej się o niej zająknąłem. Nieco zasmuciło mnie, że postawiono na wątek z Lekką brygadą (ich motywacja była dla mnie w ogóle totalną abstrakcją), ignorując spore możliwości jakie dawało realne tło historyczne. W zagranicznych mediach im to do głowy nie przyjdzie. Jednak to był taki mały minus, niemal nieznaczący nic przy np. nie mających wpływu na oś fabularną wątkach pobocznych czy dialogach, które były momentami cholernie czerstwe.
Ta ja próbując zrozumieć te różnice w ocenach zapytam ile godzin dziennie przeznacza pan na oglądanie seriali? Jak nie dziennie to np. tygodniowo ? I czy to są produkcje z różnych stron świata ?
Jeszcze raz mi zapanuj to się obrażę.;p Polska, Korea, US i A, Włochy… Co bądź, szukam ciągle dobrych rzeczy. Kraj w sumie nie ma znaczenia. Ważne, żeby historia była dobra i ciekawie zaprezentowana. A ile godzin dziennie? Zbyt wiele. Mój TV Time pokazuje, że w ciągu 34 lat 18 miesięcy poświeciłem na oglądanie seriali. Cała lista grzechów pod linkiem: https://www.tvtime.com/en/user/11235504/profile
Twoja odpowiedź mnie usatysfakcjonowała w tym sensie że dużo… i nie w związku z tym że ta recenzja jest tak zła, a nawet dorzuciłeś jeszcze jeden element aby była jeszcze gorsza 🙂
A konkretnie o co mi chodzi. Widz nie krytyk filmowy, może ten sam serial ocenić jeden na 0, drugi na 5 gwiazdek… to nie jest zaskakujące. Czego więc oczekuję od portalu albo osób zajmujących się tworzeniem takich ocen dla innych ?. Jakiejś sensownej miary i w miarę spójnej oceny jak na zawodowców, różnicy w ocenach na poziomie 1-2 gwiazdek, a nie pięciu.
Tak czytając te recenzje to czuję tam albo zero albo co najwyżej jedną gwiazdkę. Porównaj to z jakimś naprawdę gniotem na Netflixie, który na tyle właśnie zasługuje.
Nie wiem co tu zadziałało źle, czy konfrontacja w krótkim czasie HBO-Netflix czyli „Ślepnąc od świateł” kontra 1983. Czy oczekiwania Netflix plus Agnieszka Holland na miarę „Domu z papieru” czy coś jeszcze innego…
Za kilka dni napiszę coś więcej czekam na opinię z mojego kręgu, jeden „nasz” jeden obcokrajowiec, wszyscy maniacy seriali oglądający naprawdę dużo…
Ja tak naprawdę jestem takim samym widzem, jak ty. Piszę z przerwami od 10 lat, ale robię to, bo lubię te filmy, seriale, komiksy, książki, teatr… Jara mnie to. Jara mnie jeszcze bardzie, gdy mam do czynienia z czymś fajnym. W całym tym moim pisaniu chodzi właśnie o to, żeby dać znać ludziom, że właśnie obejrzałem coś, co mi się podobało. I dokładnie odwrotnie.
I trzeba pamiętać, że recenzje nie są jedynym czynnikiem determinującym w wyborze seansu w kinie, serialu na wieczór. Czegokolwiek. Uważam, że nie powinny być. To jest jedna z wielu rzeczy. Trzeba pamiętać o swoich gustach i dobierać recenzenta “pod siebie”. To jedna rzecz. Ale to nie wszystko. Jeśli marketing Ci się podobał to warto się zainteresować. Jeśli Twoi znajomi Ci coś polecają, co lubią, też warto to wziąć pod uwagę. Zbiorcze opinie widzów na Filmwebie czy IMDB to też rzecz, którą warto rozważyć. Kierowanie się ślepo recenzjami tak naprawdę nie jest dobrym rozwiązaniem, bo można przegapić świetne rzeczy.
I spokojnie. Były gorsze. Chyba najniższą ocenę dałem Ghulowi. Jednak to było tak złe, że dosłownie cierpiałem, chociaż trwało zaledwie trzy godziny.
I masz rację. Konfrontacja ze Ślepnąc od świateł pewnie zrobiła swoje. Z kolei nie jestem fanem Domu z papieru. To jest zajebiście rozrywkowy serial, ale jednocześnie zajebiście głupi. Nawet w szkicu od kilku miesięcy leży recenzja dwóch części z 6/10.
To wszystko są gusta. Nie ma się o co bić. Jeśli Tobie się serial spodoba, to nie będę chciał Cię nawrócić, nie napiszę Ci, że jesteś głupi, tylko będę Ci zazdrościł… Chciałem na nim spędzić dobrze czas.
I przyznaję, że mam taki styl. Jeśli coś mi się bardziej nie podoba niż podoba, to więcej się dowiesz o wadach niż zaletach.
Polacy z góry skazali produkcję na straty. Sama nie wiem dlaczego. Na filmwebie, kilka godzin po premierze, pojawiły się już negatywne komentarze odnośnie serialu, a oceniali go ludzie po obejrzeniu jednego, góra trzech odcinków.
Mam wrażenie, że polscy recenzenci, mam tu na myśli profesjonalistów, podeszli do produkcji z wielkimi uprzedzeniami. Brakuje mi obiektywizmu w recenzjach, a co zaza tym idzie właśnie profesjonalizmu.
Sam autor powyższego “artykułu” też się za bardzo nie popisał. Holland nie może obronić serialu, bo oskarżana jest hejt, natomiast większość “znawców” może jechać po serialu jak po szmacie.
Autor artykułu nawet nie kryje się z tym, że produkcja nie przypadła mu do gustu. A gdzie podział się dziennikarski obiektywizm?
Zacznę nieporządnie, od końca. Oglądasz serial. Serial Ci się nie podoba. Piszesz, że serial Ci się nie podoba. A Agnieszka Holland rozwścieczona wyjeżdża z tym, że nie podoba jej się, że Tobie się nie podoba. Raz, że jad był niepotrzebny. Dwa, że subiektywnej opinii się nie zmieni.
Teraz do początku. Do samego końca czekałem na 1983. Miałem duże nadzieje wobec serialu. Było ich więcej niż obaw. Przed seansem jedne i drugie zostawiłem za drzwiami. Obejrzałem. Nie bawiłem się dobrze. Napisałem, że nie bawiłem się dobrze i tyle… To nie matematyka. Każdy widz odbiera seriale inaczej. Tu nie ma miejsca na obiektywizm. To nie jest analiza. To jest: podobało mi się, albo nie – tylko tyle.
Recenzje to są opinie. One mają zachęcać lub ostrzegać. To nie są analizy. Widz nie idzie na film czy nie włącza serialu, żeby go analizować. On go ma obejrzeć i spędzić z nim dobrze czas. Nie piszemy dla reżyserów, tylko dla widzów. Jeśli widz ma podobny gust do widza, to taka recenzja może być dla niego pomocna. Jeśli nie, nie będzie.
I bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Pewnie mamy zupełnie różny gust. I nawet Ci tego zazdroszczę. Bo spędziłem z tym serialem osiem godzin, które uważam za stratę czasu, wypełnioną kilkoma lepszymi momentami. Jakkolwiek nie mam problemu z tym, że nie podobała Ci się Sabrina czy Rozczarowani – seriale, które z kolei lubię. Bo i dlaczego miałbym mieć z tym problem. Najważniejsze, że ja się dobrze bawiłem i tego nikt mi nie odbierze. Tak jak tobie nie odbierze nikt tego, że podoba Ci się 1983.
Świat się zmienia. Filmy się zmieniają. Media się zmieniają. Mogę mówić o sobie, że nie czuję się w obowiązku do podchodzenia z szczególną troską do widowiska. Polskie czy niepolskie, dla mnie to żadna różnica. Po prostu ma mi się to dobrze oglądać. Jeśli czytelnikowi takie podejście nie pasuje, ja to rozumiem, szanuję i tyle. Właśnie straciłem czytelnika, świat się kręci dalej.
Jeśli porównać Spidersweb z takim Na ekranie. Przynajmniej w mojej opinii pierwszy serwis, chociaż technologiczny (jakkolwiek Rozrywka wyszła z Splay, w którym publikowałem) jest dla mnie o wiele ciekawszym miejscem. Nie ma tam tyle plotek, głupot i newsów na trzy zdania. Przynajmniej starają się, żeby ich praca miała jakiś sens i faktyczną wartość dla czytelnika. W zeszłym roku dostałem propozycję pracy w SW. Odrzuciłem ją, bo nie dogadaliśmy się, co do warunków. Jednak przez pewien czas żałowałem, bo to ciekawe miejsce, gdzie są osoby, z którymi się nie zgadzam, ale które szanuję. I to są ludzie pełni pasji.
Nie jest tak, że nienawidzimy naszych twórców. Na dniach powinienem opublikować recenzję Ślepnąc od świateł – serialu, który uwielbiam. Po prostu 1983 nie spodobało się wielu osobom, które – tak się składa – piszą te swoje wypociny o rzeczach, które oglądają. Przecież lubimy dobre rzeczy. Nie piszemy negatywnych recenzji na złość komukolwiek. Nie twórzmy teorii spiskowych i alternatywnej rzeczywistości.
Jeśli serial – w mojej opinii – byłby lepszy, pochłonąłby mnie, dostałby lepszą ocenę. I tyle. To takie proste…
Wiele tekstów jest pod różne rzeczy. Tak naprawdę często chodzi o klikalność. Przed i w dzień premiery pojawiło się tam sporo tekstów o 1983, bo wiedzieli, że ludzie zaczną szukać informacji o serialu. Zrobili to ze świetnym skutkiem, bo na dwa dni obstawili swoimi artykułami prawie całą stronę z wynikami z frazą 1983. Nie jestem fanem takich gier SEO, bo w większości przypadków te teksty nic nie wnoszą, ale mam świadomość, że czasem zdają rezultat. Sam dbam o SEO, bo wiem, że bez niego ciężko istnieć. Na 60k unikalnych użytkowników w zeszłym miesiącu, trochę ponad 70% przyszło z SERPów. Dla odmiany, ten tekst zrobił furorę na Wykopie i mam blisko 15k tylko z niego (licznik nie jest dokładny, np. nie podaje wyników z AMP). To wszystko przekłada się na pieniądze. Nie jesteśmy aż tak szlachetni, żeby ich nie zarabiać. Tylko ja na swoją zgubę jestem zbyt szczery.
Dobra. Rozpisałem się o głupotach, a chciałem o tym, że trzeba pamiętać, iż nie każdy jest Kałużyńskim. Uwielbiałem go i do dziś z ust nie schodzą mi jego powiedzenia. Jednak nie każdy ma jego talent. I żyjemy w trochę innych czasach. Jest szybciej. Mniej dokładnie. Czasem wręcz nieczytelnie (pozdrawiam byłego zastępcę naczelnego z bardzo dużego serwisu o popkulturze: WINCY!). Byle zapchać jak najmocniej gardło wyszukiwań swoimi rzeczami. I w sumie to jest smutne. Czasem sam się na czymś takim łapię. I mam te chwile wycofania, przegrupowania pomysłów, dojścia do tego, że to jest odtwórcze. A kiedy oglądalność spada… Wracam do zataczania koła.
Przyznaję, że czasem potrzebujemy jakieś afery. Coś się musi dziać. Coś musi w ludziach pęknąć. Wejścia muszą się zgadzać, żeby później móc spokojnie wrócić do normalnej roboty.
W moim przypadku to jest raczej część publicystyczna i newsy. Nie mieszam w to recenzji. Recenzje to jest święta krowa, której ruszyć nie wolno, bo wtedy robi się bagno. Ewentualnie dodać trochę nagość i krwi, ale… I to się nie opłaca, bo Google zaraz wyśle ostrzeżenie, że treści erotyczne albo szokujące.
BTW Feedly to jedna z najlepszych rzeczy w sieci.
Slownictwo menela. Tak ja chyba należy traktowac.
U nas jest taki menel Franek. Śmierdzący, ale bardzo kulturalny pan. Nawet latem zorganizował mi pod sklepem tekturki pod kwiatki, żeby ziemia się nie sypała. Nie demonizujmy meneli.;)
To jest ta cała elita intelektualna? Jeśli publicznie stać panią H. na takie “wtręty”, to na jakim poziomie komunikuje się ona prywatnie? A cały czas uważałem, że patologia to towarzystwo brylujące przy osiedlowym śmietniku…
Tak naprawdę to są tacy sami ludzie jak my. Każdemu czasem puszczają nerwy. Każdy czasem uderzy w świat z jakąś głupotą. Nie jestem bez winy. Jakkolwiek nie zmienia to tego, że cała ta jej facebookowa tyrada była słaba. To nie jest coś, co można usprawiedliwić. Mimo wszystko mam nadzieję, że odpuści sobie nawracanie niewiernych i nakręci coś dobrego dla odmiany. Bo lubimy dobre rzeczy.
Przełączcie sobie wersję językową na angielską – jest wtedy o niebo lepiej, bo znika ten teatralny patos z każdej wypowiedzi aktorów i nawet przyjemnie się ogląda.
Sytuacja jest zabawna… staram się śledzić obcojęzyczne recenzje i blogerów. Wygląda na to że nasz produkt promują wyłącznie obcokrajowcy. W Portugalii blogerka powiedziała w recenzji, że jej szczęka opadłą z zachwytu…
“Ślepnąć od świateł” nie wywołało na świecie niczego, jest w 18 krajach choć u nas ten serial zachwycał, a ten “potępiony” 1983 jeśli obecne tendencje się utrzymają, może być serialem roku…
Świat dla polskich krytyków okazuje się okrutny 😉
Biorąc pod uwagę to, że do tej pory ukazała się zaledwie jedna branżowa recenzja w Deciderze (mam na myśli te, które agreguje Rotten Tomatoes) to nie przesadzałbym z tą popularnością.
Ludzie mówią różne rzeczy. Jednym się podoba, innym nie. Portugalska blogerka nie zmieni moich gustów ani Twoich. Bo i o tym jest powyższy temat. O narzucaniu opinii przez pryzmat innych opinii. Każdy ma swój gust. (już pomijając burackie zachowanie reżyserki)
Jeśli chodzi o faktyczną popularność, zobaczymy, co pokażą niedzielne dane z Parrot Analytics.
Trzeba pamiętać, że nie tylko nasi krytycy źle oceniają 1983. Również przeciętni widzowie są w dużej części rozczarowani. Świetnie to pokazuje ocena z Filmwebu, która obecnie wynosi 6,6 przy blisko 5000 głosów.
Ponadto wystarczy krótki reaserch, żeby się dowiedzieć, iż Ślepnąc od świateł nawet nie jest pokazywany jeszcze w USA. Poczekajmy do premiery.
1983 jako serial roku? Ekhm… Naprawdę było sporo dobrych seriali w tym roku i przepraszam, ale z mojego punktu widzenia, poczucia estetyki i jakości, zabrzmiało to… Nie wydaje mi się. Ale co ja mogę, każdy ma prawo do swojego zdania. Każdy ma swój gust. Szanuję to, ale co by ludzie nie pisali, mi ciągle ten serial nie będzie się podobał. Jako krytykowi, ale też jako widzowi. Bo trzeba pamiętać, że osoby piszące recenzje to tak naprawdę tacy sami ludzie, co zwykli widzowie. Dziś krytykiem zostaje komentujący na Facebooku. Bezsensu to demonizować, popadać w paranoję i tworzyć potwory, które nie istnieją poza wyobraźnią i bojaźnią twórców.
Zdecydowanie nie przekonamy się w niedziele, a dopiero za jakiś czas…co najmniej za miesiąc.
Tu nie chodzi o narzucanie opinii tylko zwykłą matematyczna statystykę… oceny “zachodu” te dobre i złe mają się nijak do proporcji u nas… w tych proporcjach mamy problem. Bo to 6.6 Filmwebu jest znacznie wyższą oceną niż w recenzjach.
Przykładowo czy znajdziemy na polskich stronach taką ocenę gdzie w konkluzji mamy najlepszy serial europejski ?
https://citizenz.de/2018/12/04/1983-kritik-netflix/
Wiesz, co ja robiłem na niemieckim? Wychodziłem na bilard.;)
Oceny krytyków często się różnią od tych widzów. Szczerze mówiąc nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego Czarownica ma 6,5 na Filmwebie a 7,8 na RT? Nie wiem. Jestem bliżej drugiej oceny. Chociaż czasem jestem bliżej zwykłych widzów. Dziś nie znajdę na to jasnej odpowiedzi. Nie wiem, czy w ogóle jest taka. My po prostu piszemy, czy nam się podoba i to jest cała filozofia.
Jedyne, co mogę, to powtórzyć jak mantrę to, co już napisałem niedawno: trzeba pamiętać, że recenzje nie są jedynym czynnikiem determinującym w wyborze seansu w kinie, serialu na wieczór. Czegokolwiek. Uważam, że nie powinny być. To jest jedna z wielu rzeczy, którą trzeba brać pod uwagę (czy jak wolisz: powinno się/wypada/można).
Trzeba pamiętać o swoich gustach i dobierać recenzenta “pod siebie”. To jedna sprawa. Ale to nie wszystko. Jeśli marketing Ci się podobał to warto się zainteresować. Jeśli Twoi znajomi Ci coś polecają, co lubią, też warto to wziąć pod uwagę. Zbiorcze opinie widzów na Filmwebie czy IMDB to też rzecz, którą warto rozważyć. Kierowanie się ślepo recenzjami tak naprawdę nie jest dobrym rozwiązaniem, bo można przegapić świetne rzeczy.
Dla mnie istotniejszy jest zupełnie inny element, niż ocena 1983.
Ilość produkcji poszczególnych platform jest ogromna, nie sposób wszystkiego włączyć choćby na 1 odcinek. To jest powodem szukania recenzji według szkolnych zasad, bez emocji i uprzedzeń dany film czy serial.
Potrzebne jest raptem
– Streszczenie filmu: krótkie, ogólne, bez tzw. spoilerów
– Komentarz i ocena wybranych składowych: najważniejsza część, ocena pracy
reżysera, scenarzysty, aktorów, itd. problem, temat, wartościowanie, przesłanie
– Podsumowanie: ocena filmu
To wszytko o jak najmniejszym zaangażowaniu emocjonalnym własnym, bo to widz ma płakać, wzruszać się itp. Za dużo w naszych recenzjach zaangażowania emocjonalnego… to powoduje, że metodą totolotka trafiają one w gust czytającego lub nie.
Szczegółowo jest to rozpisane na jeszcze więcej punktów… o tym uczą w odpowiednich szkołach.
Tylko tyle nic więcej, a nie sposób znaleźć takiego “suchego” rzetelnego miejsca w pl, które pozwoli dokonywać lepszych wyborów… co tak naprawdę pominąć z tej masówki.
To że film się podobał koledze, a mnie nie czy odwrotnie nie ma większego znaczenia.
Może są jeszcze miejsca, gdzie takie recenzje pisza. Nie mam pojecia, bo nie przepadam za tym stylem. Filmy dostarczają emocji, my się nimi emocjonujem albo nie, i lepiej lub gorzej przelewamy to na… Chciałem napisać: na papier.;) Ja zawsze kieruje się swoim gustem, a ile w tym emocji, nie mi oceniać. I nigdy nie będę próbował tego przeskakiwać. Ostatecznie zawsze możesz spróbować stworzyc takie miejsce, gdzieś w sieci, jesli bardzo ci to przeszkadza, jeśli ci na tym zalezy i wiesz, że mógłbyś coś zmienić. I pewnie wtedy dojdziesz do tego, że i tak nie wszyscy będą zadowoleni.
Zdecydowanie bardziej fascynuje mnie fenomen Netflixa niż recenzje. Trzeba przyznać że ta firma robi rewolucje w popkulturze filmowej na całym świecie. Jeszcze kilka lat temu dominującym gatunkiem w ocenach był film nie seriale. Ale jak sam właściciel Netflixa powiedział nie konkuruje z innymi firmami (kino, tv, Amazon, HBO) lecz walczy o czas użytkownika. I to okazało się genialną strategią, bo zajmując czas użytkownikowi serialem 8-10 godzin, zamiast filmem 2-3 godziny, nie pozostawia mu czasu dla innych. Aby nie zanudzić monotonią, potrzebuje produkcji z innych krajów. Nawet gdy serial jest gorszy to i tak znajdzie się grupka jego fanów. Tak jak internet otworzył wszystkim okno na świat tak Netflix otwiera to okno na seriale. I działa to z ogromną siłą w dwie strony, bo jaka to silna pokusa dla scenarzysty reżysera, tworzyć obecnie dla ponad 120 mln widzów, zamiast lokalnego rynku znacznie mniejszego. Netflix wywraca świat w tej dziedzinie do góry nogami. Przyrost użytkowników jest imponujący nawet w naszym kraju, gdzie ich liczba prawie się podwoi. Nie jest to jeszcze zagrożenie dla innych bo dochodzimy dopiero do 1mln, ale to rośnie znacząco i już są spadki u innych. Za jakiś czas socjologia będzie badała ten fenomen.
Netflix to genialna sprawa. W dekadę wyrownali się w liczbie abonentów z HBO. Jednak nie brałbym na poważnie słów Hastingsa. Mój ulubiony i na tamten czas akuratny cytat z niego to: chcemy stać się hbo, zanim hbo stwnie się nami. Walka o abonenta jest częścią większej strategii. I nie nazwałbym tego fenomenem, bardziej świetnym pomysłem na biznes. Pomsylem, który wyrosl trochę z formuły, która uskuteczniali na rynku wypożyczenia dvd, a trochę z piractwa. Pomyslem z problemami, bo netflix czując rosnącą konkurencję, niesamowicie się zadluza. Jakkolwiek, chyba teraz nie ma innego wyjścia. Apple niedługo wystartuje ze swoja usluga. Disney będzie miał dwie, a właściwie z espn trzy streamingi. Jest hbo. Jest przebogaty Amazon. Są mniejsze usługi. I przewiduje, że Comcast w ciągu dwóch lat coś ogłosi. Rynek streamingowy to niesamowiat rzecz z punktu widzenia obserwatora. Bo ten biznes będzie rósł, zmienial się. Jeśli masz ochote coś o tym napisac to zapraszam. Zawsze chechętnie opublikuje coś ciekawego.
Niech się biją, jest Coca-Cola będzie PEPSI i lokalna Polo Cockta 🙂