Pilipiuk w swojej najnowszej książce serwuje czytelnikom klimatyczny świat, solidnych bohaterów i starą, dobrą podróż przez nieodkryte ziemie. Sprawdź, jak prezentuje się “Przetaina“.
Andrzej Pilipiuk, czyli nie tylko Wędrowycz
Każdy szanujący się fan fantastyki powinien Pilipiuka znać, w zasadzie każdy powinien go znać. Należy do starej gwardii wydawnictwa „Fabryka Słów”. Nazywa sam siebie „kolekcjonerem nagród literackich” i „homo literatus”, z wykształcenia archeolog i to widać. Zasłynął za pomocą “Jakuba Wędrowycza”, o którym od 20 lat pisze kolejne opowiastki. Aktualnie wypuszcza również zbiory opowiadań, choć tak dalekie od przygód pijaczka, to wciąż diabelnie dobre.
Podróż po Ziemiach Przodków
„Przetaina” jest w dużej mierze podróżą, od rozległych pustkowi, przez gęste knieje, na zimnych lądach kończąc. Pilipiuk wprowadza nas w bardzo złożony świat, który ma swoją politykę, religię, choroby, rasy, klany, rzeki, a nawet jednostkę miary. Dodatkowo czuć w tym zamierzony brud, ubóstwo i średniowiecze. To w książce zostało zrealizowane świetnie i klimat odgrywa tu pierwsze skrzypce.
Jednocześnie brakuje tu niekiedy walki z jakimiś, czającymi się w mroku, wynaturzonymi potworami. Te niezbadane lądy są zazwyczaj aż nadto puste. W moim odczuciu, brakuje wstąpienia do jakiejś wioski czy tawerny, poznania historii ras takich jak „Oxy” czy pochylenia się trochę nad tymi bardziej fantastycznymi elementami.
Dave i reszta kompanii
Przed każdą wyprawą trzeba zebrać solidną ekipę, w tym przypadku nie jest inaczej.
Bohaterowie są dobrze zbudowani, mają swoje ideologie, motywacje, marzenia i pragnienia, ale… to w zasadzie tyle. Są po prostu „zwykli”. Z pewnością da się ich polubić (co zresztą zrobiłem), ale nie są to postacie, które będziemy wspominać latami. Brakuje w nich jakiejś cząstki, która wychodziłaby poza utarte schematy. W moim odczuciu bohaterowie są za spokojni, czasami brakuje u nich najprostszych emocji jak smutek czy płacz. Oczywiście, są skoncentrowani na podróży i tylko to się dla nich liczy, ale chyba przez to nie przestali być ludźmi, prawda?
Survival z Pilipiukiem
„Z tej opowieści nauczycie się więcej niż ze szkolnych podręczników” – mówi do nas opis książki.
A. Pilipiuk ma rozległą wiedzę w temacie minerałów, budulców i ogólnej geologii, a także jak widać, i sztuce przetrwania. Postanowił przekazać garść informacji czytelnikom; pod płachtą bohaterów, przemyca smaczki w ich dialogach i zachowaniach.
W książce dowiemy się np. jak znaleźć drogę za pomocą słońca, czego użyć, by wykreować prowizoryczny grzejnik i jakie są metody wydobywania złota.
Nie dość, że rozbudowuje to bohaterów, w tym przede wszystkim Dave’a, to dodatkowo rezonuje z zawartym w powieści klimatem. Bardzo lubię, jak autor przemyca takie smaczki widzom, a Pilipuk w „Przetainie” robi to świetnie.
Ojciec Stu Światów i Kociogłowa Bogini Nefem
Religia jest w powieści jednym z fundamentalnych motywów.
Poznajemy kilka wiar, które istnieją już od czasów „Przodków”, każda z nich ma unikatowe dla siebie święta, obrzędy, tradycje i modlitwy. Lud w „Przetainie” jest bardzo wierzący, przez całą książkę nie spotkamy ani jednego ateisty. Jak zawsze znajdą się heretycy, walczący z obcą wiarą, aczkolwiek każdy jest powiązany ze swoją własną bliską mu religią.
Najczęściej spotykamy się z wiarą w Ojca Stu Światów i, jego córki, Kociogłowej. „Pierścienie pokuty” czy „znaki przyjścia” wspaniale rozbudowują świat i bardzo dobrze, że tak dużą część książki poświęcono na ten segment.
Kropka po kropce
Styl Pilipiuka jest bardzo ciekawy, jeśli tylko się w niego wgryziemy.
Autor preferuje krótkie zdania, napędzające akcję. Wertowałem kartki, by zliczyć użycia słowa „który”, ale szybko się poddałem, bo nigdzie nie występuje! Opisy przyrody, jak zawsze, zgrabne i przemyślane – nigdy nie stanowią bowiem ściany tekstu nie do przejścia, a są jedynie przyjemnym urozmaiceniem scenerii.
Znaczną część za to stanowią dialogi, zazwyczaj dotyczą one aktualnych planów i powiązanych z przetrwaniem obaw. Brakuje tu czasu na głębokie filozoficzne rozmowy o życiu, a szkoda, bo mam wrażenie, że potencjał był tu bardzo duży. Wszak od początku podróży bohaterowie starają się za wszelką cenę przetrwać. Książka oczywiście nie jest nastawiona na egzystencjonalne rozważania, ale myślę, że z pewnością tchnęłoby to trochę duszy w bohaterów.
Choroba felernego zakończenia
Mam wrażenie, że „Przetaina” mogłaby być znacznie dłuższa.
Do końca liczyłem, że ostatnia strona będzie głosiła napis „ciąg dalszy nastąpi”. Tak jednak nie było, i to jest jedyny rażący minus powieści. Wątek „Wężów” został rozbudowany na tyle, żeby wzniecić ciekawość, by później zostać okrutnie urwanym. Tak samo podróż ludu, dalsze wieści czy ostateczna decyzja. Niech ktoś mi powie, co się z nimi stało!
Zakończenie zwyczajnie następuje za szybko; akcja toczy się powoli, by nagle urwać się w losowym momencie i przy tak naprawdę pierwszej lepszej wiosce. Autora chyba znudziła już opowieść, bo postanowił potraktować zakończenie po macoszemu i puścić historię w świat. Szkoda.
„Przetaina” – Czy warto?
Najnowsza książka Pilipiuka jest naprawdę solidna i miała szansę na zasłynięcie jako ta kochana przez masę czytelników. Niestety, historia cierpi na chorobę złego domknięcia opowieści, która dotyka wiele książek fantastycznych.
Mimo to, przez całą książkę bawiłem się naprawdę świetnie i uważam, że „Przetainę” przeczytać zdecydowanie warto. Tylko może zastopujcie jakieś 30 stron przed końcem i zróbcie z tego „otwarte zakończenie”.
Recenzja książki "Przetaina" Andrzeja Pilipiuka
Werdykt
Mimo nielicznych mankamentów, “Przetaina” to solidna książka z ciekawym światem, wciągającym klimatem i niezłą narracją.