Bajecznie bogaci Azjaci (oryg. Crazy Ritch Asians) to mały fenomen tegorocznego sezonu letniego. Komedia wypełniona po brzegi Azjatami, wyprodukowana za zaledwie 30 milionów dolarów, podbija kina kolejny tydzień przy mikroskopijnym spadku wpływów.
Bajecznie bogaci Azjaci spadli o zaledwie 5,7% w porównaniu do weekendu premierowego. Tym samym między 24 a 26 sierpnia film zarobił w Stanach Zjednoczonych aż 25,010 milionów dolarów. Widowisko ma na koncie blisko 77 milionów i dopiero otwiera się na świat, gdzie wpływy wyniosły kolejne 7,1 milionów.
Chociaż nie czekałem na ten film, a zwiastun sprawdziłem zupełnie niedawno, po pierwszych recenzjach, które były niezłe, obecnie nie mogę się doczekać premiery w Polsce. Ta odbędzie się już 31 sierpnia. I chociaż przyszły weekend spędzę zapewne na drugim sezonie Ozarka, to niedługo później sprawdzę, jak bogaci są ci Azjaci.
Tym samym do… wiadomo, gdzie można sobie wsadzić przemądrzałe opowieści o tym, jak to azjatyckie gwiazdy nie mają prawa zdominować box office’u. Piję m.in. do Maxa Landisa i zastępów komentujących pod licznymi wpisami o white washingu. Liczy się jakość, nie kolor skóry – wbijcie sobie to do głowy, jeśli macie jakiś młotek pod ręką.🙃🔨
Na drugiej pozycji w ostatni weekend uplasował się przedstawiciel podgatunku terror w wodzie, czyli The Meg. Film pomimo słabych recenzji radzi sobie całkiem nieźle. Dodał do kas kinowych 13 milionów i obecnie ma na wszystkich rynkach łącznie 408 milionów przy budżecie, który wyniósł 130 milionów.
Dalej mamy Rozprutych na śmierć (oryg. The Happytime Murders). Produkcja została zmiażdżona przez krytyków i najwidoczniej widzowie również nie dali się nabrać na debiutującą komedię, gdyż przychód rzędu 10 milionów dolarów nie robi wrażenia, kiedy spojrzeć na 40-milionowy budżet.
https://www.youtube.com/watch?v=KIqOPNGa6Eo
Na czwartej pozycji znalazł się Tom Cruise, który nie daje zapomnieć o swojej flagowej serii, Mission: Impossible. Tegoroczny Fallout zachwycił krytyków, a widzowie oceniają go nie gorzej. Co da się poznać nie tylko po średnich notach na IMDB czy Filmwebie, ale również po finansach. Film przyniósł w weekend 8 milionów dolarów i ma już na koncie 538 milionów, kiedy uwzględnić wszystkie rynki. To całkiem przyzwoity wynik przy 178-milionowym budżecie.
Krzysiu, gdzie jesteś? (oryg. Disney’s Christopher Robin) to jedna z tych produkcji Disneya, która jest dobra, ale widzowie wychodzący z kin mają to niewygodne uczucie, że mogła być o wiele lepsza. Lepsze mogły być również wyniki aktorskiej wersji adaptacji historii zapoczątkowanej przez A. A. Milne’a. W weekend film zarobił troszkę ponad 6 milionów, co daje mu łącznie 112 milionów przy budżecie oscylującym pomiędzy 70 a 75 milionami dolarów. Bez szału.
Box Office Mojo podaje, iż od 24 do 26 sierpnia grano 45 filmów, które w Stanach Zjednoczonych przyniosły do kas kinowych 101 milionów dolarów. Co stanowi 21,9% spadek w porównaniu z analogicznym okresem tydzień wcześniej.
W przyszłym tygodniu jedni świętują, drudzy opłakują niepisane zakończenie letniego sezonu filmowego. Nie zadebiutuje, ale szerokie otwarcie będzie miał film Searching, o którym słyszałem tyle dobrego, ile złego. Ponadto pojawi się również sci-fi Kin (w około 2100 kinach). Mniejsze otwarcia będzie miał The Little Stranger (475 kin) oraz Ya Veremos. Nie zapowiada to wielkich pieniędzy.