“Baśniowa opowieść” Stephen King – recenzja książki

Jakub Kozakiewicz
Jakub Kozakiewicz 41 wyświetleń
4 min czytania
Recenzja książki "Baśniowa opowieść" Stephena Kinga

“Baśniowa opowieść” Stephena Kinga to długo wyczekiwana książka z gatunku fantasy. Jak Mistrz Grozy wypadł tym razem?

Mistrz Grozy nie po raz pierwszy mierzy się z fantastyką; jego wspaniały kunszt mogliśmy zobaczyć już przy okazji “Mrocznej Wieży”, czy “Oczy smoka“. W “Baśniowej opowieści” zebrał całe zdobyte doświadczenie, dzięki czemu jest ona zarówno mroczna, jak i przepełniona beztroskim optymizmem.

Stephen King tym razem wprowadza nas w baśniową historię pewnej mistycznej krainy. Pewnego dnia gdy siedemnastoletni chłopiec – Charlie Read – poznaje dziwacznego, mieszkającego z psem, staruszka, jego życie zmienia się diametralnie, a on sam przenosi się do Tego Innego Świata, w którym nigdy nie widać słońca, a uciemiężony lud potrzebuje księcia.

Królewska małomiasteczkowość

Stephen King znany jest przede wszystkim z niesamowitego klimatu, który potrafi wytworzyć na scenie małego miasteczka. W „Baśniowej Opowieści” nie pojawia się dobrze znane Castle Rock, autor kreuje zupełnie nowe miasteczko – Sentry’s Rest. To właśnie na jego obrzeżach będzie odgrywała się akcja… No, przynajmniej przez pierwsze dwieście stron.

Już od pierwszych stron, zarówno Sentry’s Rest, jak i Jaworowa 1 tworzą klimat małego miasteczka, w którym punkty orientacyjne to most, restauracja serwująca kurczaki i dom starego dziwaka. Dodajmy do tego jeszcze tylko wścibską panią, szczyptę baseballu i osobliwy miasteczkowy sekret. Stephen King pełną parą.

To zdecydowanie jest “Baśniowa opowieść”

To, co trzeba Kingowi przyznać to, że bardzo dobrze porusza się po popkulturowym świecie, nadąża za trendami i mimo 74 (za moment 75) lat, nadal świetnie się w nich orientuje.

Autor umieścił w książce masę nawiązań do różnorodnych dzieł kultury, zarówno tych współczesnych, jak i klasycznych.  Tym właśnie sposobem w krainie Empis występuje na raz Rumpelsztyk, Syrenka Ariel, Cthulhu i Księżniczka Le(i)a.

Jednak to nie jest kolejna kraina mlekiem i miodem płynąca. “Baśniowa Opowieść” to twór bardziej brutalny, szary i bezduszny (King posiłkował się “Baśniami Braci Grimm”), niż mogłoby się wydawać. Empis już od pierwszych chwil jawi się jako kraina mroczna, szkaradna i przede wszystkim niepokojąca. Objęci zarazą mieszkańcy o zdeformowanych twarzach ledwo wiążą koniec z końcem, a trup ściela się na trupie. To w połączeniu z panującą w świecie magią i jaskrawymi kolorami tworzy iście zabójczą mieszankę komizmu i tragedii, która wciąga na długie godziny.

Charlie Read – czy to na pewno siedemnastolatek?

Charlie Read, niestety, utkwił w mojej pamięci nie jako świetnie wykreowany bohater, ale jako dokuczliwa drzazga boleśnie wbijająca się w stopę.

Przez całą lekturę nie byłem w stanie (choć bardzo chciałem) przekonać się do głównego bohatera. Już od samego początku miałem nieodłączne wrażenie, że jest to postać wyjątkowo nieautentycznie wykreowana. Charlie niczym nie przypomina PRZECIĘTNEGO siedemnastolatka, a wręcz jawi się jako jego idealna wersja – tęgi chłopak odnoszący zarówno sukcesy w sporcie, jak i w nauce. Na dodatek chłopak przez całe życie mierzył się z bardzo poważnymi problemami, jak śmierć matki i postępujący alkoholizm ojca. Charlie (przypominam, że ma siedemnaście lat) pogodził się z tym i radzi sobie co najmniej świetnie.

Przyznam, że zabrakło mi tu jakiegoś wgryzienia się w ten temat, motywu traumy, czy czegoś w tym stylu. Ale to może być tylko moja romantyczna część, która wyjątkowo domaga się egzaltacji.

Ale, Panie Stephenie, czy naprawdę potrzeba aż 700 stron?

Każdy, kto przeczytał choć trzy książki Kinga, wie, że autor ma tendencję do nadmiernego przeciągania fabuły, która w końcu traci swoje magiczne właściwości i zmienia się w nudnego przeciętniaka.

Podczas lektury nurtowało mnie właśnie to pytanie: „Czy naprawdę potrzeba aż 700 stron?”. Oczywiście, by wytworzyć w czytelniku jakąś więź z bohaterem czy z historią potrzeba dużego pola manewru, ale w moim odczuciu w „Baśniowej Opowieści” owe pole było aż za duże.

Pierwsze dwieście stron, w których opisywana jest wspólna relacja Charliego i Pana Bowditcha, było najzwyczajniej nudne, jałowe i łopatologiczne. Ot, mamy ckliwą historię z udziałem schorowanego psa, niedołężnego dziadka, i przykładnego siedemnastolatka.

Nie kupiło mnie to pod żadnym względem. Może wypaliłoby to, gdyby to całym motywem książki było wzajemne burzenie międzygeneracyjnych barier, czy budowanie więzi na polu ojciec – syn. W moim odczuciu Kingowi nie udało się sprawnie zgłębić ani tych motywów, ani nakłonić czytelnika do jakiejś szczególnej sympatii do obydwu panów.

Dalej, gdy Charlie przenosi się do Innego Świata, jest już o wiele lepiej. Może nie każda strona przepakowana jest akcją (choć w niektórych momentach jest jej dosyć sporo), ale jeśli w danej chwili nie jest czas na wybuchy i fajerwerki, autor serwuje nam niesamowicie ciekawe historie Empis i jego pokrzywdzonych mieszkańców.

Podsumowując, książce przydałoby się trochę kardio (szczególnie na początku), ale właśnie dlatego, że “Baśniowa opowieść” jest tak opasłym tomiszczem, przy okazji ostatnich stron tak bardzo nie chcemy opuszczać Empis.

“Baśniowa opowieść” – czyli każda baśń ma swój morał

Trzeba pamiętać, że „Baśniowa opowieść” to w dalszym ciągu rzeczywista baśń. King świetnie żongluje morałami, aforyzmami i leitmotivami, które stanowią znaczną część książki. Autor w sposób niewymuszony skłania do refleksji odnośnie naszego, rodzimego świata, w którym niejednokrotnie również zwalczamy demony i wszechogarniającą szarość.

Lektura może nie zmieni waszego życia, ale z pewnością można z niej wynieść kilka lekcji, które warto byłoby zaimplementować

“Baśniowa opowieść” – czy warto?

Najnowsza powieść Kinga nie zachwyciła mnie tak, jak zrobił to zeszłoroczny Billy Summers, ale w dalszym ciągu czytało mi się ją naprawdę dobrze.

Autor wytworzył nietuzinkowy świat rodem z klasycznych baśni, w którym zamieścił parę naprawdę ciekawych rozwiązań i postaci. Jeśli dodamy do tego odniesienia do popkultury i urocze gagi, a dodatkowo nieco zapomnimy o głównym bohaterze, to otrzymamy naprawdę solidną, wielowątkową baśń, która niejednokrotnie rozjaśni ponury dzień.

Jeśli lubicie Stephena Kinga w takim wydaniu, to zdecydowanie należy dać jej szansę. Może nawet polubicie Charliego…

Podziel się artykułem
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x