“Belfer” – sezon 2, odcinek 1 – recenzja serialu

Dariusz Filipek
4 min czytania
Drugi sezon Belfra to ciągle solidna i ciekawa produkcja, jednak niepozbawiona wad | Canal Plus

Z ostatniej chwili

Zeszłoroczny Belfer był małym objawieniem i dowodem na to, że jeśli się chce, to można tworzyć w Polsce świetne seriale. A nie wyłącznie produkować hurtowo tasiemce pokroju Na Wspólnej. Drugi sezon to tylko potwierdza.

Pomimo że pierwsza odsłona była niepozbawiona wad i pod koniec widowisko traciło na sile, to nie można odmówić twórcom tego, że stworzyli wciągającą fabułę, a obsadzenie Macieja Sthura w głównej roli było strzałem w dziesiątkę.

Jednak tamta historia przeminęła. Paweł Zawadzki rozwikłał zagadkę, a teraz na zlecenie CBŚ udaje się do Wrocławia, by tam rozgryźć sprawę zaginięcia trójki uczniów. I jak przed rokiem, tak i teraz zostaje nauczycielem języka polskiego, który działa pod przykrywką. Na miejscu okazuje się, że wszyscy są cali i zdrowi, jednak pewne rzeczy się nie zgadzają. Dlatego nasz protagonista musi zostać na Dolnym Śląsku i dowiedzieć się, co ukrywają jego nowi podopieczni.

Wątek z funkcjonariuszem CBŚ rekrutującym belfra z detektywistyczną żyłką jest po prostu głupiutki. W pierwszym sezonie było to nieco sensowniej umotywowane, gdy Paweł działał na własną rękę, z prywatnych pobudek. Ponadto postawa owego funkcjonariusza jest nieledwie bezsensowna. Wymaga od naszego bohatera, by tropił uczniów, nie udzielając żadnych informacji o śledztwie. Dlaczego? Żeby – cytuję – nie przestał kombinować.

Są też mniejsze potknięcia, stricte techniczne. Jak chociażby pojazd, któremu w postprodukcji zamazano tablicę rejestracyjną i napisy reklamowe. Strasznie nieprofesjonalne.

W nowym Belfrze nie zagrały również dialogi, które aktorzy wręcz spijają sobie z ust. Ludzie w ten sposób nie rozmawiają. Nie zawsze w mgnieniu oka mamy gotową, sensowną odpowiedź.

Za to szczególnie do gustu przypadła mi ciężka, surowa atmosfera Wrocławia, która udziela się również – czy raczej przede wszystkim – w Społecznym Liceum, w którym wylądował Zawadzki. Pomagają w tym świetne zdjęcia.

I chociaż mamy tutaj kalkę z poprzedniego sezonu i większość uczniów zachowuje się, jakby całe ich życie było wielką, mroczną tajemnicą, od której poznania słuchający może dostać mimowolnego ataku padaczki, to taka formuła się sprawdza. Pod warunkiem, że jesteśmy w stanie przymknąć oko na pewne wyolbrzymienia.

Poza Sthurem bardzo ciężko wskazać aktorów, którzy zainteresowali mnie bardziej swoim jestestwem. Ich gra nie jest ani genialna, ani słaba. Na pewno na więcej uwagi zasłużył Damian Kret jako Iwo. Chociaż zagrał w sposób nieco przejaskrawiony, to jego postać budzi emocje i pomimo narcystycznej skorupy, można dostrzec w nim cierpienie.

Najważniejsze jest jednak to, że drugi sezon Belfra wciąga. Pomimo potknięć pierwszy odcinek był interesujący. Kazał zastanawiać się, co tu się u licha dzieje.

I przede wszystkim, wraz z momentem, kiedy pojawiają się napisy końcowe, żałowałem, że na ciąg dalszy muszę czekać aż tydzień. Mam nadzieję, że produkcja nie zostanie obstawiona niepotrzebnymi wątkami, jak przed rokiem i historia skupi się przede wszystkim na sprawie, która jest mocno intrygująca. Jeśli lubicie kryminały, to drugi Belfer Was nie zawiedzie.

Serial Belfer na Canal Plus ▶

Ocena końcowa
7/10

Belfer (2016) - s01e02

Jeden z najlepszych rodzimych seriali kryminalnych nie łapie zadyszki. I chociaż miejscami irytuje, ciągle wciąga.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Podziel się artykułem
Zostaw komentarz