Cierpiąca matka zrobi wszystko, aby znaleźć i położyć trupem człowieka odpowiedzialnego za śmierć jej synka. W końcu “Bestia musi umrzeć”!
CZYTAJ WIĘCEJ O:
BESTIA MUSI UMRZEĆ / HBO GO
“Bestia musi umrzeć” to serialowa adaptacja powieści Cecila Day-Lewisa, której pierwszy nakład pojawił się na półkach księgarni w 1938 roku. Zanim dostaliśmy widowisko z Cush Jumbo i Jaredem Harrisem, książka została dwa razy zaadaptowana — dostaliśmy argentyński film w 1952 roku oraz francuski w 1969 roku. Niektóre pomysły i przesłania, jak widać, są ponadczasowe.
Serial napisany przez Gaby Chiappe i wyreżyserowany przez Dome’a Karukoskiego opowiada o cierpieniu matki, której dziecko zginęło pod kołami samochodu. Drogowy morderca nie udzielił chłopcu pomocy i uciekł z miejsca zbrodni. Dochodzenie policji skończyło się na niczym, więc Frances (w tej roli Jumbo) postanowiła na własną rękę dowiedzieć się, kto stoi za śmiercią jej sześcioletniego synka.
“Zabiję człowieka. Nie wiem, jak się nazywa, gdzie mieszka i jak wygląda, ale znajdę go i zabiję” – zapowiada na wstępie Frances. I nie zasypia gruszek na popiele. Robi to, czego przez długi czas nie udało się dokonać policji. Jej prywatne dochodzenie po nitce do kłębka prowadzi do nieprzyzwoicie bogatego, skrajnie narcystycznego George’a (Harris). Wkrada się w łaski jego rodziny i żyje u boku potencjalnego potwora odpowiedzialnego za jej nieszczęście. Jeśli to był George, to od czasu feralnego wypadku niczego się nie nauczył, gdyż wciąż jeździ jak wariat. Frances pod pretekstem pisania książki obserwuje mężczyznę, starając się upewnić, że to on jest winowajcą, a jeśli tak, to jedynym, co go czeka z jej rąk, jest śmierć.
“Bestia musi umrzeć” wgryza się w żałobę matki, którą całkiem sprawnie ukazała Jumbo.
Jednak to Harris kolejny raz bryluje na ekranie. Udało mu się zaprezentować bohatera skrajnie do mnie przemawiającego. Jest zły, bezkompromisowy, zapatrzony w siebie, ale jednocześnie prawdziwy, ludzki, na tyle, jak dalece kogoś ze złośliwym narcyzmem można nazwać człowiekiem. Jego skrajny brak emocji i nieokazywanie empatii, poza posługiwaniem się empatią kognitywną, wskazuje także na psychopatię. Nie da się go lubić.
Gdzieś w tle dostajemy dramat policjanta (Billy Howle), który nie bardzo radzi sobie z dochodzeniem i ze swoim zespołem stresu pourazowego. Bardzo szybko okazuje się zbędną postacią, która tylko interesująco mogła komponować się z również nieradzącą sobie z traumą Frances. Oboje mają wiele do przerobienia. Na dobrą sprawę Nigel niewiele wnosi do historii. Częściej jego pojawianie się zaburza narrację, aniżeli cokolwiek interesującego do niej dodaje.
Za to George niczego nie musi przerabiać. Ze wszystkim przechodzi do porządku dziennego. Zaburzony mężczyzna jest ofiarą złego wychowania, braku zdrowej miłości i już po kilku chwilach widziałem, że zabił czy nie, to dla niego nie ma ratunku. Na zawsze pozostanie zapatrzonym w siebie, przedmiotowo traktującym innych, kawałkiem mięsa określanym dla pozoru istotą ludzką.
Poza interesującym pomysłem na opowieść i ładnymi obrazkami oraz całkiem przyzwoitą grą aktorską niewiele z tego serialu wyniosłem.
Serial nie porwał mnie, a miał ku temu wszelkie predyspozycje. Okazał się wyłącznie solidnie zrealizowaną opowiastką do szybkiego zapomnienia, którą mogę polecić tylko tym widzom, którzy połykają brytyjskie kryminały, jak leci. Cała reszta może oglądać z zainteresowaniem, ale pewnie tak jak ja, także z pewnym znużeniem. Zabrakło mi przede wszystkim większego poczucia zagrożenia dla Frances, kiedy przeprowadza swoje śledztwo. Oczekiwałem też bardziej iskrzącej interakcji między nią a Georgiem.
Nie jest to najsłabszy kryminał na świecie, ale też nie ma tu napięcia czy fabularnego wrzenia, które sprawiłoby, że wyrzuty sumienia nie pozwoliłyby Wam oglądać “Bestia musi umrzeć” kątem oka. To poprawna produkcja, która chciała, ale nie wzbudziła we mnie odpowiednich emocji.
Serial “Bestia musi umrzeć” możecie obejrzeć online w serwisie HBO ▶
Recenzja serialu "Bestia musi umrzeć" ("The Beast Must Die") - sezon 1
Werdykt
“Bestia musi umrzeć” to poprawna produkcja, która nie wzbudziła we mnie odpowiednich emocji