Niektóre decyzje Boba Chapeka irytowały czy wręcz denerwowały opinię publiczną, ale w miarę suchą nogą przeprowadził firmę przez jeden z najgorszych okresów w jej stuletniej historii i najpewniej tylko to utrzymało go u sterów Disneya.
CZYTAJ WIĘCEJ O:
Bob Chapek / Disney
Bob Chapek zdecydowanie nie jest prezesem marzeń, ale po świetnym czasie, jaki zapewnił firmie charyzmatyczny i niezwykle lubiany Bob Iger, ciężko mierzyć się z wielkością poprzednika.
Tu i ówdzie pojawiały się głosy sprzeciwu wobec nowego prezesa. Jeden padł ze strony Abigail Disney, producentki, działaczki polityczno-społecznej i wnuczki Roya Disneya. Jednak rada nadzorcza największej korporacji medialno-rozrywkowej na świecie zdecydowała się zagłosować za przedłużeniem kontraktu dotychczasowego prezesa Disneya na kolejne trzy lata.
Disney+ i pandemia
Bob Chapek zebrał pochwały za bardzo pozytywne wyniki serwisu Disney+, który pod jego sterami ma już 137 milionów subskrybentów. Usługa rozwija się szybciej, aniżeli zakładano to w prognozach. To pomogło nieco zrekompensować utratę przychodów, którą Disney musiał ponieść w obliczu pandemii COVID-19, kiedy firma nie wypuszczała nowych filmów do kin, a parki rozrywki były zamknięte.
Serwis Trumpa ma problem
Truth Social miał być wielki, ale jest malutki. Serwis Donalda Trumpa jest w coraz większych opałach. Przeczytaj o problemach Truth Social ▶
Był to szczególnie trudny czas dla firm medialnych. Jakkolwiek przyśpieszył rozwój usług strumieniujących i na pierwszy rok pandemii przypadły historyczne wzrosty Netflixa. Ludzie zamknięci w domach przede wszystkim szukali rozrywki przed ekranami. Jednak wytwórnie filmowe były w wyjątkowo nieprzyjemnej sytuacji, kiedy nie mogły produkować i pokazywać na dużych ekranach filmów już wyprodukowanych.
Polityka i wojenki
Nie obyło się bez wpadek. Jedną z ostatnich i najważniejszą było to, że Bob Chapek musiał zmierzyć się z niemalże buntem pracowników, kiedy niezbyt roztropnie zareagował na antygejowską ustawę na Florydzie, gdzie znajduje się perła w koronie parkowego biznesu – Walt Disney World Resort w Orlando.
Początkowo prezes nie chciał wchodzić w polityczny spór. Jego milczenie rozwścieczyło pracowników. Ostatecznie sprzeciwił się nowemu prawu i ogłosił wstrzymanie darowizn na cele polityczne na Florydzie. To z kolei rozwścieczyło gubernatora Florydy, Rona DeSantisa, który w odpowiedzi zlikwidował samorządowy okręg Disneya w Orlando.
Całe zamieszanie sprawiło, iż firma, która starała się unikać wojen kulturowych, znalazła się w centrum wrzenia debaty politycznej.
Pamiętny jest również głośny spór ze Scarlett Johansson. Aktorka pozwała firmę z uwagi na decyzję, iż “Czarna Wdowa”, w której zagrała tytułową superbohaterkę, pojawiła się jednocześnie w kinach i na Disney+. To miało spowodować utratę części przychodów aktorki. Po kilku przepychankach Disney dogadał się z artystką, ale spory niesmak pozostał. To pokazało, jak nowy szef załatwia sprawy, co nie spodobało się środowisku artystycznemu oraz opinii publicznej.
Ponadto w czerwcu bieżącego roku Bob Chapek zwolnił Petera Rice’a, dobrze ocenianego członka zarządu, który był postrzegany jako jego możliwy następca. W Disneyu pełnił funkcję dyrektora generalnego ds. rozrywki. Niedawno przedłużył kontrakt, co zmusiło firmę do wypłacenia wielomilionowego odszkodowania.
Mniej kreatywności, więcej Excela
Zakulisowo mówi się o tym, że Disney wymienia artystów na gryzipiórków od finansów, co nijak ma się do strategii poprzednika. Bob Iger stawiał na kreatywnych ludzi zdolnych do opowiadania niesamowitych historii i między innymi w ten sposób odbudował potęgę domu Myszki Miki, który dzięki byłemu prezesowi jest obecnie również domem Pixara, Marvel Studios i Gwiezdnych wojen. To również za kadencji poprzednika przejęto aktywa 21st Century Fox oraz rozwijano Disney+, który okazał się olbrzymim sukcesem.
Bob Chapek żadnego sukcesu tej miary na koncie nie ma. Bardziej wygląda jak człowiek od zarządzania, który na stołku prezesa zasiada, gdyż Disney potrzebuje kogoś na przeczekanie, aż firma znajdzie odpowiednią osobę na to stanowisko.
Prezes na przeczekanie
Czas pokaże, czy zarząd Disneya podjął dobrą decyzję, przedłużając kontrakt obecnemu prezesowi, który od trzech dekad jest związany z firmą. Przed objęciem jednego z dwóch najważniejszych stanowisk w Disneyu, nadzorował jeden z kluczowych biznesów w portfolio koncernu – parki rozrywki.
Nie taka cudowna
Jest słodko, kolorowo, bywa nawet romantycznie. “Ms. Marvel” niemal idealnie wpisuje się w nastoletnie superbohaterskie fabuły, które mogą spodobać się również dojrzalszej widowni. Niemal. Przeczytaj recenzję ▶
W zeszłym roku Bob Chapek zarobił w Disneyu aż 32,5 miliony dolarów. To mniej niż poprzednik. Bob Iger w ciągu roku wzbogacił się nawet o 45.9 milionów. Jednak poprzedni szef był darzony niemal bezgranicznym zaufaniem – jednocześnie piastował stanowisko prezesa, jak i szefa rady nadzorczej firmy.
Abigail Disney jest przeciwieństwem Roya Disneya, dziadek nie zgodziłby się z nią chyba w żadnej kwestii politycznej czy światopoglądowej, Bobowo Chapekowi pod tym względem bliżej do braci Waluta i Roya Disneyów. Dobry start i rozwój D+ to zasługa Chapeka tak jak wcześniej parków rozrywki. Disney już się finansowi przejechał po tym jak pracownicy Pixara wymusili pod wpływem homolobby scenę w filmie Buzz Astral (tak na marginesie nie pasująca do fabuły) przez którą film został zbanowany w 14 krajach a dochody z tego powodu były mocno niezadowalające.
Poza zdaniem o parkach rozrywki nie zgadzam się z niczym. Na szczęście mamy XXI, nie XX wiek, kiedy, niestety, nietolerancja była modna. Obecnie jest najwyżej obrzydliwa. Abigail świetnie wpisuje się w nowe czasy. Start Disney+ przypadł na prezesurę Boba Igera. To on wdrożył strategię, którą Bob Chapek kontynuuje. Poza tym dochody Lightyeara nie byłyby o wiele lepsze, nawet wtedy, kiedy film pojawiłby się na rynkach, na których go nie ma. Widowisko po prostu zarobiło niewiele, nawet w kraju, w którym filmy Disneya zarabiają najwięcej, czyli w Stanach Zjednoczonych. Zwalanie tego na “homolobby” jest zwyczajnie ignoranckie, co pokazują doskonale inne filmy zawierające tematy związane ze społecznością LGBT+, również te od Disneya, jak chociażby “Doktor Strange w multiwersum obłędu”, który także został na niektórych rynkach zakazany w kinach, ale i tak przyniósł do kas biletowych 950 milionów dolarów.
Niech mi Pan wytłumaczy, jak to możliwe że we wszystkich krajach demokratycznych (a przypomnę że demokracja to rządy większości, w przeciwieństwie do rządów autorytarnych i despotycznych gdzie rządy dzierży mniejszość) homoseksualne lobby, zwane mniejszością seksualną narzuca swój światopogląd większości. Proszę wybrać jedno z powyższych.
Zdanie o nietolerancji świadczy tylko o tym, jak bardzo koniunkturalnym czopkiem trzeba być aby zarabiać pisaniem takich bzdetów.
Nie. W demokracji nie rządzi większość. Przynajmniej nie większość społeczeństwa. W demokracji rządzi rząd wybrany przez część społeczeństwa. Ponadto przynajmniej na papierze, mamy trójpodział władzy, czopku. I nie mylmy demokracji z wolnością, bo niejeden demokratycznie wybrany rząd dławi wolności obywatelskie, czopku. W naszym przypadku faktyczne rządzenie jest przede wszystkim rolą posłów partii rządzącej i rady ministrów, czopku, którzy w swym kolorycie są przedstawicielami różnych ugrupowań, stylów myślenia, mający przestrzegać konstytucyjnego poszanowania mniejszości. Jako osoba heteroseksualna kompletnie nie czuję, że ktoś coś mi narzuca ze strony osób LGBT+. Nigdy. Ani ja nie narzucam im. Za to prawa strona, nie tylko narzuca, co się rzuca w spazmach i na konferencjach z gorliwością gorejącego krzewu, alleluja, czopku. Pisanie o mniejszości jako homoseksualnym lobby to już kuriozum, czopku. I tak to jest, że jedni są lub przynajmniej próbują być w miarę dobrymi ludźmi, inni są czopkami – na to nie ma lekarstwa. Dobranoc, czopku.