“Books of Blood” miało być horrorowym “Pulp Fiction” i film faktycznie czerpie z formuły wypracowanej przez Quentina Tarantino, ale czerpie pokracznie.
Historia powstania “Books of Blood” jest dosyć osobliwa. Horror miał być serialem antologicznym, ale postanowiono tę ideę zamknąć w 100-kilku minutowym filmie. Trzy opowieści nieco na wyrost zazębiono i na tym kończy się cała idea horrorowego “Pulp Fiction”. Mam wrażenie, że niezdecydowanie twórców, co do tego, czym ten film ostatecznie miał być, znacząco wpłynęło na jego jakość lub mówi wiele o samej kondycji artystycznej ekipy filmowo-producenckiej. Już to powinienem uznać za czerwoną flagę, ale naiwnie dałem się nabrać na bardzo przyjemny zwiastun i fakt, że widowisko luźno oparto na podstawie demonicznej prozy Clive’a Barkera.
⚡ PRZECZYTAJ: 10 horrorów o zombie, które warto obejrzeć
Dostaliśmy historię Jenny, która mierzy się ze swoimi problemami psychicznymi. Dziewczyna ucieka z domu i trafia pod strzechy miłej, ale nieco dziwnej pary, gdzie czekają na nią niemiłe perturbacje. Jedno jest pewne, nie chcielibyście znaleźć się w jej skórze. Moim zdaniem to był temat na cały film w dłoniach zdolnego reżysera oraz scenarzysty, który potrafiłby z wyczuciem poprawić i poszerzyć scenariusz.
Kolejna historyjka opowiada o Mary, kobiecie komunikującej się ze zmarłym dzieckiem przez seksowne medium, z którym ląduje w łóżku. Nie z dzieckiem, z medium, oczywiście. I tutaj poza seksem nie ma beneficjentów, gdyż wszyscy dostają w kość.
Ostatnia, najbardziej fantastyczna, ale i najkrótsza opowiastka, skupia się na Bennetcie i Stevenie, dwóch bandziorach szukających tytułowej “Księgi krwi”. Nie poświęcono im zbyt wiele czasu i właściwie film niewiele straciłby, gdyby ich w nim nie było.
Wielkim plusem tych historii jest to, że ich finały są dosyć nieoczywiste, nawet jeśli miejscami nieprzyjemnie ponaciągane. Ponadto film oferuje sporą dozę brutalności, co może przypaść do gustu widzom pławiącym się w produkcjach z elementami gore. Rzeźnickich zapędów twórcom nie odmówię.
W “Books of Blood” tli się makabryczność prozy Clive’a Barkera kochającego się w piekielnej rzeczywistości.
Kto go czytał, ten wie, co mam na myśli. W mojej opinii jest to dosyć specyficzna literatura grozy. Clive Barker jest zupełnie innym twórcą niż Dean Kootz, Stephen King czy Jack Ketchum. Najbliżej mu do H.P. Lovecrafta. Jednocześnie jest każdym z nich po trochu. Ochoczo sięga po brutalny mistycyzm, a niektórzy czytelnicy mogą stwierdzić, iż jest z nim coś nie tak, kiedy wtapia się w odmęty brutalizmu knutego w słowach. Ponadto znany jest z tego, że sięga do piekielnych pomiotów oraz wszelkiej maści półludzkich, ćwierćludzkich, a czasem niemal zupełnie nieludzkich i groteskowych szkaradztw.
Widać, że twórcy “Books of Blood” miejscami czuli jego prozę, ale wbrew temu, mniej tu “Hellraisera” (czy książkowego “Powrotu z piekła”), a więcej wodzenia widza za nos. Ostatecznie okazuje się, iż film ma niewiele wspólnego z grozą fantastyczną, a bardziej uderza w morderczo ludzkie potworności.
Niestety ekscytacja “Books of Blood” szybko ustąpiła rozczarowaniu. Nie szukajcie tu artyzmu, przerażenia czy mądrości.
Film zachęcił mnie przede wszystkim tym, że został oparty na fantasmagorycznych majakach ojca serii opowieści zawartych w “Księgach krwi”. Jednak rzeczywistość zrewidowała wszystko. Im dalej fabuła się posuwała, tym więcej problemów miałem z tym widowiskiem. To jedna z tych produkcji, której podczas oglądania wytyka się, że to można było zrobić lepiej, tamto opowiedzieć mądrzej, aktorów poprowadzić zupełnie inaczej, a jeszcze coś innego nie ma większego sensu. Ciągle miałem jakieś “ale”.
“Books of Blood” od święta zaszczyci Was ładnymi, brutalnymi obrazkami, ale przez większość czasu poziom widowiska nie wychodzi ponad średniobudżetowy serial. Ogląda się to z tym nieprzyjemnym poczuciem traconego z minuty na minutę życia na coś zbytecznego. Im bliżej było finału, tym więcej gorzkich słów cisnęło mi się na usta.
⚡ PRZECZYTAJ: Najlepsze horrory o opętaniach
Reżyser, a jednocześnie współscenarzysta, Brannon Braga, nie przemyślał całości i nie umiał filmu poprowadzić tak, abym momentami nie ział ze wściekłości na to, co przyszło mi oglądać. Chwilami wręcz ziewałem z nudów. Nieliczne momenty, kiedy widowisko dostarczało coś więcej niż trwogę nad tym, że wciąż się z nim męczyłem, nie wystarczyły, abym mógł Wam “Books of Blood” polecić.
Na szczęście w najbliższych latach dostaniemy seriale “Nightbreed” oraz “Hellraiser”, więc fani Clive’a Barkera nie zostaną z rękami w nocnikach. Wielka szkoda, że tym razem się nieudało.
Oglądaj film “Books of Blood” w serwisie Hulu ▶
🔴 Jak oglądać filmy i seriale na Hulu? To możliwe, dzięki topowej usłudze NordVPN, która pozwala na oglądanie w Polsce serwisów niedostępnych w naszym kraju oraz przeglądanie ich międzynarodowej oferty – już za 3,15 euro miesięcznie. Dzięki temu obejrzycie nie tylko hity Hulu, ale również Disney Plus, HBO Max, Hulu, BBC iPlayer, AMC Plus, CBS All Access, Showtime, Starz czy międzynarodową ofertę Netflixa – na komputerach, smartfonach, tabletach, telewizorach oraz na przystawkach multimedialnych.
Recenzja filmu "Books of Blood" (Hulu)
Werdykt
“Books of Blood” robi wiele, żeby film wyłączyć przed finałem.