Harry Bosch wrócił, żeby przedostatni raz przypomnieć widzom, iż dobrze opowiedziane policyjne historie wciąż mogą magnetyzować. Nie znajdziecie tu efekciarstwa, dziwactw, a ostre jak brzytwa ludzkie emocje, dramaty i potworne zbrodnie. Mnie to kupiło kolejny raz.
Bosch to opowieść o policjancie z Los Angeles, który wypruwa sobie żyły do ostatniej kropli krwi, byle dokończyć każde rozpoczęte śledztwo. Serial trafił w serca widzów, gdyż jest to najdłużej kontynuowana produkcja oryginalna serwisu Amazon Prime Video, a każdy sezon został pozytywnie przyjęty przez krytyków.
Przyznaję, że z pierwszą odsłoną miałem problem i po dwóch odcinkach odpuściłem sobie oglądanie, bo nie trafiła do mnie prostota tego słonecznego noir. Jednak z braku laku dałem widowisku jeszcze jedną szansę. Kiedy już się wkręciłem, to nie mogłem się oderwać i z wytęsknieniem zacząłem wyczekiwać kolejnych sezonów.
Nie chcę Wam psuć zabawy zbytnim wgryzaniem się w fabułę najnowszej serii, gdyż zapewne wielu ma przygodę z Harrym Boschem jeszcze przed sobą.
Dlatego tylko z grubsza zapowiem, że mamy do czynienia z morderstwem fizyka medycznego, a w tle pojawia się radykalna grupa, która rzekomo chce wykorzystać materiały radioaktywne do sterroryzowania Los Angeles. Ponadto Bosch ciągle grzebie w starej sprawie zabójstwa młodej dziewczyny. Gdzieś z boku pojawiają się wątki polityczne, wyskakuje temat nieodpowiedniego zachowania w miejscu pracy, a partner Boscha, Jerry Edgar, załatwia swoje sprawy, podążając ścieżką ślepej wendety.
Kolejny raz wiele tego wszystkiego jak na 10-odcinkową historię, ale opowieść jest snuta sprawnie i nie miałem uczucia przesytu. Scenarzyści luźno adaptują prozę Michaela Connelly’ego, który żywo bierze udział w powstawaniu kolejnych sezonów. Dał tytułowemu bohaterowi życie w Czarnym echu w 1992 roku i od tego czasu ukazało się aż 22 książek z Boschem (ponadto detektyw pojawił się gościnnie w innych powieściach Connelly’ego), który nawet na emeryturze tropi zbrodnię. To solidny materiał, który starczyłby na kilkanaście sezonów. Jednak w tym wszystkim najlepsze jest to, że twórcy wybierają najciekawsze motywy i nie trzymają się kurczowo literackiego odpowiednika.
Titus Welliver kolejny raz wcielił się w tytułowego bohatera i wciąż nie mogę się wystarczająco nachwalić jego niesamowitości.
Poturbowany przez życie Bosch to w jego wykonaniu postać skrajnie niejednoznaczna. Wyłonił się z rynsztoku, ale finalnie stał się ostatnim sprawiedliwym. Potrafi być bezwzględny, ale jednocześnie przestrzega przed tym innych. Nie podąża ścieżką podwójnych standardów, tylko wie, ile to kosztuje. Taki z niego empatyczny skurczybyk. Welliver nadaje bohaterowi ciężkiej do podrobienia osobowości. Jest w nim opiekuńczość, ale jest i skrajna hardość. Myślę, że niewielu aktorów potrafiłoby tak wyśmienicie oddać wieloznaczność Boscha. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że aktor równie dobrze odnajdywał się w tej roli zarówno w pierwszym, jak i w szóstym sezonie. Nie czuć tutaj krzty udawania.
Jednak w Boschu nie tylko człowiek Boschem żyje. Ten serial nie byłby tak zajmujący bez mocno zarysowanego drugiego planu. Brawa należą się zarówno Jamiemu Hectorowi wcielającemu się w partnera głównego bohatera, jak i Madison Lintz, która odtwarza Maddie, córkę Boscha. Odnajdziecie tu wiele zajmujących ról, które świetnie współgrają z Boschem i mógłbym zrobić im tutaj wielką laurkę, ale lepiej, gdy sami ich poznacie i stworzycie własną.
Są dwie rzeczy, do których niestety muszę się przyczepić. Jedna techniczna, druga dotyczy samej narracji.
Praca kamery momentami jest zwyczajnie beznadziejna. Mam tu na myśli przede wszystkim dialogi, gdy po zmianie ujęcia bohaterzy są ustawieni nienaturalnie. To trochę zaburza dynamikę oglądania. Zdjęcia od pierwszego sezonu są dosyć proste i nigdy nie byłem ich wielkim fanem. Po tej odsłonie lubię je jeszcze mniej.
Druga sprawa to sama opowieść. W tym sezonie nie było “momentów”. Nie było też wielkich zaskoczeń. Praktycznie nie stało się nic spektakularnego, poza jednym odcinkiem, kiedy skoczyło mi nieco ciśnienie. Również samo rozwiązywanie zagadek detektywistycznych nie było zbyt porywające. Ponadto niektóre zdarzenia były prezentowane w niepotrzebnym pośpiechu. Przynoszę na myśl poprzednie odsłony i praktycznie każda miała jakieś elementy wrzenia, które sprawiały, iż przez długi czas nie mogłem o nich zapomnieć. Tym razem nic takiego nie przychodzi mi do głowy.
Co nie zmienia tego, że Bosch to wciąż solidny kryminał policyjny. Jeden z najlepszych, jakie można obecnie oglądać.
Jeśli lubicie interesująco, ale nieprzesadnie zarysowanych bohaterów i kochacie śledzić na ekranie ciężką policyjną robotę, to obecnie chyba tylko Line of Duty może mierzyć się z Boschem. Dajcie serialowi szansę, nawet dwie, dobrnijcie do końca pierwszego sezonu i wylądujcie w szóstym, który może i nie jest tak porywający, jak poprzednie, ale serial wciąż ogląda się świetnie.
Oglądaj online serial Bosch w serwisie Amazon Prime Video >>
Recenzja serialu Bosch - sezon 6 (Amazon Prime Video)
Werdykt
Bosch to wciąż solidny kryminał policyjny