Bumblebee – recenzja filmu z serii Transformers

Wojciech Lenc
6 min czytania
Bumblebee (źródło: Paramount Pictures; edycja: Popkulturyści)

Z ostatniej chwili

https://www.youtube.com/watch?v=w3J0jIUujOc

Obawiałem się, że Bumblebee będzie klapą. Głównie dlatego, że Michael Bay jako producent nadal jest związany z franczyzą Transformersów, której ostatnia część była tak głupia, że zapamiętałem z niej tylko transformery-dinozaury.

Wcale nie żartuję. Zmiana ludzkich sprzymierzeńców Autobotów miała pozwolić złapać serii drugi oddech, tymczasem w skleconej na amfie fabule panował bałagan, klęska urodzaju i hollywoodzki cynizm (o którym parę słów później). Działo się za dużo, za szybko i z perspektywy czasu żal mi Lockdowna, że pojawił się tylko w jednym filmie. Dla mnie był najciekawszą postacią ze wszystkich wyczarowanych przez komputery robotów.

Tymczasem Bumblebee, chociaż zarabia tak sobie, to zbiera dobre recenzje mimo posiłkowania się scenariuszem E.T. jako wzornika.

Prolog filmu zabiera nas na Cybertron w stanie wojny domowej. Rozpoznawalny jak logo Nike (pun intended) żółty transformer na rodzimej planecie jest na polu walki bardzo skutecznym żołnierzem. Niestety nie na tyle skutecznym, żeby wraz z batalionem Optimusa odeprzeć atak Deceptikonów. Dowódca każe mu się pakować do kapsuły ratunkowej i wprowadza kurs na Ziemię. W ślad za B-127 ruszają dwa Deceptikony, Dropkick i Shatter. Są nieco jednowymiarowymi, kreślonymi grubą krechą, ale charakterystycznymi postaciami, a nie powarkującą biegunką CGI. Przyjemna odmiana.

Tymczasem bojowy trzmiel ląduje na naszej planecie, nieszczęśliwie w pobliżu bazy wojskowej i ściera się z oddziałem żołnierzy w trakcie meczu paintballa. Bee ucieka im, żeby zaraz się natknąć na parę ścigających go łowców. W walce traci głos, uszkadza pamięć i ostatkiem sił ucieka z pola walki, zamieniając się w klasycznego Garbusa. Ląduje na parkingu warsztatu należącego do Hanka, wuja Charlie.

Bumblebee film
Taki uroczy obrazek (Paramount Pictures).

Nastolatka niedawno straciła ojca, a wraz z nim umarła jej miłość do pływania. Pomaga matce i jej nowemu partnerowi wiązać koniec z końcem przez dorabianie w wesołym miasteczku, popołudniami reanimując piękną Corvette, nad którą prace rozpoczęła z ojcem. W części zaopatruje się u wuja, gdzie w końcu trafia na Bumblebee. Ten obdarowuje Charlie żółtym rzęchem z okazji urodzin. Cytując kultową piosenkę Fasolek, tak się zaczyna wielka przygoda.

Film nie tylko rozgrywa się w latach osiemdziesiątych, ale i wygląda na nakręcony i zmontowany w tamtych czasach. Na podjazdach stoją zwykłe, nudne auta typowe dla przedmieści USA tamtego okresu. Afroamerykanie noszą afro, rówieśnicy Charlie są wredni, a jej matka ma w domu kolorowy telewizor, jak i cały niezbędny i zbędny osprzęt RTV-AGD. Home sweet home.

Wspomniałem wcześniej o cynizmie i klęsce urodzaju poprzednich filmów z serii.

Gdyby skompresować cztery filmy, jakie Michael Bay nakręcił po Transformers w dwa, i podejść do postaci Autobotów i Deceptikonów bardziej z sercem i głową aniżeli portfelem, moglibyśmy dostać udaną, solidną trylogię.

Bumblebee film z serii Transforemers
Dziewczyna, robot i ten most (Paramount Pictures).

Trzeba oddać producentom i magikom od efektów specjalnych, że gigantyczne roboty w większości wyglądają bardzo dobrze, ale co z tego, skoro w scenariuszu brak jakiejś logiki. Jest tylko myśl przewodnia i gnanie od pomysłu do pomysłu. Oglądało się to na autopilocie. Bez zaangażowania emocjonalnego, bez skupienia. Bez ładnych pań na drugim planie i wygłupiającego się z kamienną twarzą Johna Turturro było pusto. Tak nie można zrobić dobrego filmu. Tym bardziej posiłkującego się sagą, w której nie brakuje bardziej kameralnych opowieści, i która nie sprowadza ludzkich sprzymierzeńców Optimusa i compadres do roli popychaczy cienkiej jak włos fabuły.

Właśnie w intymności i kameralności leży siła filmu Travisa Knighta.

Jego film jest dużo bardziej skupiony, skondensowany i zwyczajnie lepszy od fajerwerków CGI Baya. Reżyser i scenarzystka dali fanom Transformersów film, na jaki czekali. Jest tu mnóstwo rodzinnej dynamiki, ciepła i trafionych dowcipów sytuacyjnych. Przez sporą część filmu regularnie parskałem śmiechem. Nie tylko dlatego, że Bumblebee nie umie w słuchanie tego, o czym mówi do niego Charlie.

Bumblebee 2018
Na zdjęciu widzicie dziewczynę, żółtego Garbusa, chłopaka oraz drzewo. Nie ma za co (Paramount Pictures).

W równym stopniu co Autobot show kradnie Jorge Lendeborg Jr. w roli Memo, pierwszego i nieco platonicznego zauroczenia bohaterki. Trochę odległe to skojarzenie, ale ogląda się go trochę jak Agenta Simmonsa w mniejszej i bardziej family friendly skali. Przez przejście do skali mikro dużo lepiej czuje się stawkę, o jaką walczą Bee i Charlie.

Bumblebee jest bardzo przyjemnym, prawie wakacyjnym blockbusterem.

Bardzo chcę, żeby ten film się zwrócił i zaczął na siebie zarabiać. Jest tak dobry. I jeśli zarobi, może Paramount zrozumie, że fani nad komputerową sraczkę przedkładają dobrą opowieść. I może wyłoży pieniądze na kolejne origin story, zgodnie z planem sprzed paru lat.

Autobots, transform and roll out!

Film Bumblebee w serwisie Chili >>

Recenzja filmu Bumblebee
Plakat filmu Bumblebee

Tytuł filmu: Bumblebee

Opis filmu: Bumblebee to film z serii Transformers, którego akcja rozgrywa się w latach 80.

Data premiery: 2019-01-04

Reżyser: Travis Knight

Aktorzy: Hailee Steinfeld, John Cena, Jorge Lendeborg, Jr., John Ortiz, Jason Drucker, Pamela Adlon

Gatunek: Fantastycznonaukowy, Akcja

[ Więcej ]

8/10

Werdykt

Bumblebee jest bardzo przyjemnym, prawie wakacyjnym blockbusterem.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

1 komentarz