“Casablanca” powstała dzięki pracy wielu utalentowanych osób. Za widowiskiem stanął odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu – doświadczony reżyser Michael Curtiz, który zrealizował sporo znanych na tamten czas filmów – między innymi “Przygody Robin Hooda” z 1938 roku czy “Anioły o brudnych twarzach” z 1938 roku. Jednak na spokój podczas kręcenia ikonicznego klasyka nie mógł liczyć, bo jeden z aktorów nie znosił swoich kolegów z planu.
Michael Curtiz słynął z szybkiego tempa pracy i umiejętności wydobywania z aktorów tego, co w nich najlepsze. Przynajmniej na planie, bo na ich charaktery poza nim wpływu nie miał. Nigdy przed i nigdy po “Casablance” nie zdołał już nakręcić porównywalnie wielkiego hitu, a zadanie miał nieco utrudnione. Gdyż jeden z aktorów zachowywał się, jakby na planie był za karę, a w dodatku nie miał szacunku do innych artystów.
Chociaż Michael Curtiz był pięciokrotnie nominowany do nagrody Akademii Filmowej, to tylko za “Casablankę” zdobył Oscara. W przypadku “Yankee Doodle Dandy”, “Aniołów o brudnych twarzach”, “Czterech córek” i “Kapitana Blooda” skończyło się na nominacjach za reżyserię. Jakkolwiek musiał mieć stalowe nerwy, aby utrzymać aktorów w ryzach. I za to należał mu się Oscar specjalnej troski (wbrew pozorom, nie napisałem tego w tonie złośliwym).
Nie Michael Curtiz miał wyreżyserować “Casablankę”
I tutaj trochę historii, skoro jesteśmy przy Michaelu Curtizie, który pokazał, że na planie najważniejszy jest film, nie fochy członków ekipy. A trzeba wiedzieć, że ta historia mogła potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby to nie on stanął za kamerą. I było blisko, by właśnie ktoś inny nakręcił klasyka.
Pierwotnie to Hal B. Wallis miał nakręcić “Casablankę”. Jednak producent filmu stracił szansę na debiut reżyserski. Później tę posadę zaproponowano Howardowi Hawksowi, który odrzucił propozycję na rzecz nakręcenia “Sierżanta Yorka”. Przez to nigdy nie dowiemy się, jak wypadłaby “Casablanca” od twórcy oryginalnego “Człowieka z blizną”, “Drogi do sławy” czy “Rio Bravo”.
Scenarzysta niewymieniony w napisach końcowych
Michael Curtiz widowisko nakręcił do scenariusza napisanego przez Juliusa Epsteina, Philipa Epsteina i Howarda Kocha. Panowie oparli scenariusz “Casablanki” na podstawie sztuki teatralnej “Everybody Comes to Rick’s” autorstwa Murray’a Burnetta i Joan Alison. W ostatnich szlifach przy “Casablance” pomagał jeszcze Casey Robinson, którego wkład w produkcję pominięto przy napisach końcowych.
W ogóle z tym scenariuszem to jest wiele niedopowiedzeń. Epsteinowie twierdzą wręcz, że materiał Howarda Kocha w ogóle nie został wzięty pod uwagę w ostatecznej produkcji. Z kolei to ów niedoceniony scenarzysta napisał skrypt kontynuacji, zamówiony przez Warner Bros., który ostatecznie nie został zrealizowany.
Wielu aktorów walczyło o rolę Ricka i Ilsy…
Clark Gable i Rita Hayworth byli pierwszymi kandydatami do roli Ricka i Ilsy. Jednak finalnie we widowisku zobaczyliśmy inne ówczesne gwiazdy dużego ekranu – Humphreya Bogarta i Ingrid Bergman. Nie wyszło to “Casablance” na złe. Pierwszy jest często określany największym aktorem wszech czasów, a jego ekranowa towarzyszka była siedmiokrotnie nominowana do nagrody Akademii Filmowej, z czego zgarnęła aż trzy Oscary, w tym dwa za role pierwszoplanowe.
W Ricka miał wcielić się również George Raft, ale odrzucił propozycję wzięcia udziału w zdjęciach do produkcji od Warner Bros. Pewnie później żałował, gdyż film do dziś jest ciepło wspominany i okazał się sukcesem dekady temu.
Michèle Morgan, która też była typowana na filmową Ilsę, chciała aż 50 tysięcy dolarów za udział w filmie. Wtedy to były olbrzymie pieniądze. Zwyciężyła czysta kalkulacja studia filmowego. Ingrid Bergman zażyczyła sobie o połowę mniejszą kwotę, co sprawiło, iż to ona zagrała główną rolę.
… a aktor odgrywający Victora nie chciał pojawić się w filmie
Czarny charakter i według wielu czarna postać na planie to aktor, który wcielił się w Victora Laszlo. Największe kontrowersje wzbudził właśnie udział Paula Henreida. Austriacki aktor niechętnie przyjął rolę. Zgodził się, dopiero gdy obiecano mu nazwisko na plakacie i stawkę na poziomie tej, jaką dostali Ingrid Bergman i Humphrey Bogart.
Jednak być z nim na planie, to nie był spacerek. Trafił na plan hitu, dostał dobre pieniądze, ale nie przeszkodziło mu to w psuciu atmosfery na planie – takie rzeczy jak nazywanie Humphreya Bogarta “miernym aktorem”, a Ingrid Bergman “primadonną”, to była norma. Kompletnie nie dogadywał się z pierwszoplanową parą. I tutaj jego problemem zdecydowanie nie była bariera językowa, gdyż angielskim władał całkiem nieźle. Rzecz rozbiła się o mierny charakter, na którego poprawę się nie zdecydował.
Wcześniej Joseph Cotten był rozważany jako Laszlo, ale studio postawiło właśnie na Paula Henreida, ku ówczesnemu niezadowoleniu aktora. W filmie pojawił się niejako wbrew własnej woli. Zmusił go do tego kontrakt podpisany z Selznick International Pictures, który wypożyczył aktora Warner Bros. Uważał, że niezbyt pozytywna rola zniszczy jego karierę w Hollywood, którą budował na image’u filmowego amanta.
Przewrotność losu jest taka, że Paul Henreid jest pamiętany dziś głównie dzięki występowi w “Casablance”. Jedyny film z jego udziałem, jaki na szybko potrafię sobie przywołać na myśl, to kontynuacja “Egzorcysty” – jego ostatniego filmu, w którym nie miał wiele do zagrania.
Jak widać, rola reżysera była nieoceniona. Michael Curtiz z jednej strony chciał nakręcić dobry film, jednocześnie radząc sobie z aktorskimi fochami na planie. W dodatku za kulisami rozgrywały się roszady scenariuszem, z którym musiały być problemy, gdyż film kręcono scena po scenie, z uwagi na fakt, że gdy zdjęcia ruszyły, skrypt był gotowy tylko w połowie. Są tacy, którzy twierdzą, że było inaczej, że scenariusz był gotowy przed pierwszym klapsem, ale ciężko w to dać wiarę.
Jak poradziła sobie ekipa na planie, możecie sprawdzić sami, oglądając film. “Casablanca” jest dostępna w serwisie Prime Video, gdzie film możecie wypożyczyć na dwie doby za 9,99 zł lub kupić za 39,99 zł. Widowisko nie jest na tę chwilę do obejrzenia w żadnym serwisie w modelu subskrypcyjnym.