Powiadają, że darowanemu sercu nie zagląda się w zęby, ale takie, które dostała główna bohaterka serialu Chambers, niekoniecznie byłoby Wam w smak.
Chambers zaczyna się interesująco, bo jak w makabrycznej baśni. Bogata dziewczyna umiera, biedna dostaje jej serce i zaczyna zupełnie nowe życie. Rodzice zmarłej Becky (w tej roli Lilliya Reid), Nancy i Ben Lefevre’owie (Uma Thurman oraz Tony Goldwyn), wchodzą w życie nastolatki, w której bije serce ich dziecka. Lefevre’owie zaskakują wokół niej od każdej strony. Najpierw dostaje od nich stypendium do ekskluzywnej szkoły, później wbrew niezadowoleniu uzależnionego od narkotyków syna, prezentują jej samochód. Sasha, w którą wcieliła się Sivan Alyra Rose, nieprzywykła do luksusów, więc sytuacja jest dla niej niecodzienna. Dziewczyna, myśląc, iż jest to ich sposób na radzenie sobie z traumą, trochę dla świętego spokoju, trochę przez wyrachowanie, pozwala się obdarowywać parze dzianych dziwaków.
Jednak życie Sashy zmienia się nie tylko z tego powodu. Bohaterka zaczyna krok po kroku przejmować umiejętności, wspomnienia i cechy, także te fizyczne, po zmarłej Becky. Wbrew naturze robi się agresywna, ma omamy, zaczyna zagrażać sobie i otoczeniu. Jednocześnie próbuje dociec, co się tak naprawdę stało z Becky i co się dzieje z nią. Jest to niezbyt wyszukany, ale całkiem interesujący punkt wyjściowy dla mrocznego serialu grozy, który przynosi na myśl pomysły Stephena Kinga.
I jak u mistrza grozy, tak i w Chambers jest sporo horroru.
Aczkolwiek fantastycznonaukowa makabra rozciągnięta na kilkugodzinny serial nie miała tyle siły przebicia, by mnie przestraszyć. A wiedzcie, że gasiłem światła i starałem się oglądać to widowisko w totalnym skupieniu, byle poczuć niezdrowe palpitacje.
Historia do połowy sezonu mocno mnie pochłonęła. Łaknąłem odpowiedzi z niemal równą zaciętością co Sasha. Dodatkowo kupowały mnie pomniejsze elementy, jak pustynne krajobrazy, ascetyzm opowieści, a przede wszystkim bohaterowie, których bardzo chciałem polubić. Nawet wtedy, kiedy nie miałem patrzenia na paskudnie bogatych rodziców Becky, którzy całymi dniami medytują i robią wszystkie rzeczy, które robią bogaci ludzie, poza pracowaniem.
Niestety serial w pewnym momencie skręca w odmęty absurdu i nijakości.
Nawet elementy, które wcześniej doceniałem, mniej więcej od połowy sezonu, zaczęły mnie drażnić. Co ciekawe, wraz z długością odcinków, które w pewnym momencie nie trwają chyba nawet 40 minut, na łeb i szyję zaczęła spadać ich jakość. Bohaterzy zaczynają zachowywać się jak idioci. Dialogi robią się coraz bardziej drętwe. Poszczególne wątki przechodzą na ścieżki, które całkowicie zabijają to, co wcześniej wypracowywano.
Popsuto nawet podstawowy element, czyli przemianę Sashy w Becky. Początkowo postępowała ona krok po kroku. A to przez jej gęste czarne włosy przebijały się blond kosmyki, a to paznokcie zmieniały barwę. Aż tu w pewnym momencie poszli na skróty i w mgnieniu oka czarnowłosą Indiankę zastępuje rozwścieczona blondynka. Rozumiem, że to fantastyka, ale dla zachowania spójności i sensu, taki podstawowy element można było rozegrać o wiele lepiej.
Realizacyjnie również nie jest to ekstraliga. Chambers to w gruncie rzeczy totalny średniak na każdym poziomie. Zdjęcia chcą, ale nie zachwycają. Pojawia się kilka motywów muzycznych, ale poza krótką czołówką nic mi w głowie nie zostało.
Serial próbuje trochę nadrabiać nagością. Dziewczyny czasem świecą tyłkami i chwała im za to, ale na dobrą sprawę do samego serialu to niewiele wnosi. Miałem wrażenie, że cipki i piersi wrzucono, bo słowo się poniesie i więcej osób włączy tę produkcję na Netfliksie. Najgorsze jest to, że nagość pokazuje się często w miejscach, w których pasuje jak kij do oka, a gdy ta mogłaby sensownie ubarwić widowisko, bohaterki są ubrane od góry w dół.
Jakkolwiek nie napiszę, że strasznie się zawiodłem.
Chambers do połowy jest całkiem porządnym serialem. Nie wybitnym, ale takim, który wciąga i ogląda się go dosyć przyjemnie. Jednak druga połowa zawodzi na niemal każdym możliwym polu. Nudzi, ogłupia i sprawia wrażenie, jakby scenarzyści od początku nie mieli pomysłu, co zrobić z interesującym punktem wyjściowym. Jednak ocenę nieśmiało i trochę na przekór sobie podnoszę o jeden punkt, tylko dlatego, że mimo wszystko jestem ciekaw, jak ta historia potoczy się dalej. Na końcu czeka na Was tani, ale budzący zainteresowanie cliffhanger.
Serial Chambers w serwisie Netflix >>
Recenzja serialu Chambers (sezon 1) (2019) (Netflix)
Werdykt
Chambers do połowy jest całkiem porządnym serialem. Nie wybitnym, ale takim, który wciąga i ogląda się go dosyć przyjemnie. Jednak druga połowa zawodzi na niemal każdym możliwym polu.