Jeśli czujecie się osieroceni po Przeklętym: Życie i śmierci Roberta Dursta, podobały Wam się Schody, a drugi sezon Making a Murderer pozostawił uczucie niedosytu, to Cień prawdy będzie idealnym widowiskiem dla fanów kryminalnych seriali dokumentalnych.
Cień prawdy opowiada o zabójstwie 13-letniej Tair Rady. Nastolatka została brutalnie zamordowana w szkolnej łazience. Po otworzeniu kabiny policjantom ukazał się makabryczny widok bestialsko zasztyletowanej dziewczyny. Śledztwo przebiegło szybko i sprawnie, a podejrzany przyznał się do winy. Taki punkt wyjściowy zaprezentowano w pierwszym z czterech odcinków izraelskiego dokumentu, który szybko odwraca kota ogonem i zapowiada, że rzeczy nie są takie oczywiste, jakimi na pierwszy rzut oka się mogą wydawać.
Kolejny raz zaserwowano nam historię, która wzbudza wątpliwość co do winy skazanego. Bo chociaż po pierwszym odcinku dałbym sobie rękę uciąć, że Roman Zadorov jest winny, tak wraz z kolejnymi odsłonami dramatu, tę pewność zaczynałem coraz mocniej tracić. Jakkolwiek da się po czasie zauważyć, że wstęp został tak zrealizowany, by widz właśnie w ten sposób się nastawił. Proste i sprytne zagranie.
Płynna narracja jest bardzo mocnym punktem serialu.
Cień prawdy to przemyślany serial, który wyjątkowo sprawnie przechodzi od jednego punktu opowieści do kolejnego. Każdy odcinek opowiada zupełnie inną część historii i każdy trwa około 40 minut, więc ogląda się to szybko. Historia jest zwięzła, ale miałem poczucie, że dostaliśmy dosyć kompletny obraz rzeczywistości. Nawet pomimo tego, że były osoby, które nie zgodziły się na udział w produkcji. Dotyczy to władz, co samo w sobie jest dosyć wymowne. Jednak nie zabrakło gadających głów, a wszystko uzupełniły przebitki z wizji lokalnej czy przesłuchań. Pojawiło się mnóstwo archiwalnych zdjęć, a część historii obrazowana jest poprzez wpisy z mediów społecznościowych i rozmów na komunikatorach. Niektóre z wyznań są piorunujące, szczególnie słowa matki Tair potrafią chwycić za serce.
Dokument zrealizowano solidnie, a nowoczesną otoczkę wymieszano z bardzo mrocznymi elementami. Od widoku zwłok nieszczęsnej dziewczyny, poprzez niepokojące przesłuchania, kończąc na dziwacznych rysunkach jednej z podejrzanych.
Mam jednak jedno techniczne zastrzeżenie. Nie do twórców, a do Netflixa, który pokazuje serial w Polsce. Tłumaczenie jest niepełne. Część rzeczy z dokumentów, rozmów i wpisów w mediach społecznościowych – nie mają tłumaczenia. Gdyby to było w języku angielskim, nie miałbym z tym najmniejszego problemu. Jednak serial jest z Izraela, więc mamy do czynienia z hebrajskim. Tym samym miałem mrowiącą świadomość, że coś mi umyka.
Jeśli mi nie wierzycie, obejrzyjcie pierwszy odcinek i dajcie się mu zaskoczyć.
Cień prawdy jest wart Waszego czasu. Jeśli tylko lubicie kryminalne seriale dokumentalne, to bierzcie go w ciemno. A jeśli jeszcze się do nich nie przekonaliście, ten może być dobrym wstępem do przygody z dokumentami o zbrodniach. Ja jestem zachwycony. Izraelskie widowisko nie ustępuje popularnym produkcjom, które przytoczyłem we wstępie. Serial jest krótki, mocny i świetnie poprowadzony. Chociaż czerpie z wałkowanego do nieprzytomności motywu, gdzie mamy złe władze i być może człowieka skazanego niesłusznie, to twórcy zagrali nim znakomicie.
Serial dokumentalny Cień prawdy w serwisie Netflix >>
Recenzja kryminalnego serialu dokumentalnego Cień prawdy (Shadow of Truth) (2016) (Netflix)
Werdykt
Jeśli tylko lubicie kryminalne seriale dokumentalne to bierzcie ten w ciemno.