Milenialsi, którzy z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy “Cowboy Bebop” grzał się w dekoderach Cyfry+, nieraz przeklną, oglądając aktorską wersję ich ukochanego anime. Pierwsze recenzje serialu Netflixa nie zostawiają na nim suchej nitki.
CZYTAJ WIĘCEJ O:
COWBOY BEBOP / NETFLIX
Właśnie spadło embargo na recenzje “Cowboya Bebopa”, który zadebiutuje w Waszych teleodbiornikach w piątek. Wraz z nim spadło wiadro pomyj na netflixową reinterpretację kultowego anime. Tym samym dotarliśmy do punktu, w którym Netflix zabrał się za kolejną aktorską wersję popularnego anime i najwidoczniej kolejny raz dał ciała. Być może to znak, że jednak lepiej więcej inwestować w nowe anime, aniżeli w aktorskie wersje co ciekawszych animowanych seriali z Japonii.
Żaden to “The Mandalorian”, żadne “Firefly”, serialowi daleko również do “Strażników Galaktyki”. Krytycy są bezlitośni. Do tej pory na Rotten Tomatoes pojawiły się 23 recenzje, z których zaledwie 43% to opinie pozytywne. Średnia ocena widowiska to zaledwie 5,7/10. Jeśli lubicie motyw łowców nagród w kosmosie, to nie nastawiajcie się na to, że “Cowboy Bebop” jest kolejną perłą w tym nurcie sci-fi.
Z recenzji dowiadujemy się, iż produkcja wygląda świetnie, ale efekty specjalne, kostiumy, zdjęcia, to wszystko jest wyłącznie dekoracją dla pustego widowiska. “Cowboy Bebop” ma mieć problem z odnalezieniem swojego tonu i stylu. Określono go kampowym i bardziej kreskówkowym, aniżeli anime, które go zrodziło.
Szczęście w nieszczęściu, że Netflix niedługo przed premierą serialu aktorskiego, udostępnił anime “Cowboy Bebop”, które możecie obejrzeć tutaj ▶. Na otarcie łez pozostanie nam przypomnienie sobie oryginału.
Na własnej skórze o wadach i zaletach serialu aktorskiego przekonamy się już 19 listopada, kiedy to 10-odcinkowy serial wyląduje na Netfliksie.