“Dirty John: The Betty Broderick Story” to spotkanie z parą niczym z obrazka wyjętą, ale ich związek tak naprawdę został w piekle wysmażony. Chociaż serialowi daleko do narracyjnego czy wizualnego mistrzostwa świata, to ciężko przejść obok niego obojętnie. Historia jest znana, bo na faktach oparta, więc będą spoilery.
“Dirty John: The Betty Broderick Story” przypomina niegdyś głośną sprawę, której echo odbija się od czasu do czasu w mediach. Betty Broderick zamordowała byłego męża, Daniela, oraz jego drugą żonę, Lindę. W zaburzonej kobiecie coś w pewnym momencie pękło. Cierpiąca na histroniczne i narcystyczne zaburzenia osobowości, maltretowana psychicznie przez męża, najpewniej z niebacznym narcystycznym zaburzeniem osobowości, w 1989 roku pociągnęła za spust, a my poznajemy tę historię od podszewki.
Gdyby “Dirty John: The Betty Broderick Story” był wyłącznie serialem kryminalnym, to szkoda byłoby na niego tracić minutę.
Na szczęście widowisko nie tylko przedstawia sprawę z różnych perspektyw, nikogo nie rozgrzeszając, nikogo nie stawiając na piedestale, ale również skupia się na psychice bohaterów. Opowieść zabiera nas do przeszłości Betty i Daniela, gdy dopiero się poznali, zauroczyli, wzięli ślub. Zapoznajemy się z pierwszymi latami ich małżeństwa, gdy wszystko było na głowie Betty, która nie tylko rodziła kolejne dzieci, ale musiała również pracować, bo mąż był zajęty studiowaniem – najpierw medycyny, która nie bardzo przypadła mu do gustu, a później prawa, w którym czuł się jak ryba w wodzie i osiągał na tym poletku spore sukcesy.
Największa część opowieści przypada na okres, gdy Daniel został odnoszącym sukcesy prawnikiem, a jego małżeństwo z Betty powoli poddawało się emocjonalnej korozji. Ona była momentami nieznośna, jemu nudziło się stare źródło zaopatrzenia. Przypieczętowaniem tego, jak w większości tego typu relacjach, był romans czterdziestolatka z młodziutką asystentką. Jak to powiadają: żaden mężczyzna nie wyrzuca swojej ostatniej pary butów, nawet tej niemiłosiernie zdartej. Dopiero, kiedy zdobył nową kobietę, porzucił starą.
I wtedy zaczęło się prawdziwe szaleństwo. Na długo przed rozwodem Betty zaczęła popadać w skrajne szaleństwo. Zazdrość, odrzucenie, upokorzenie – te rzeczy nie dawały spać spokojnie emocjonalnie rozregulowanej kobiecie. Niestety jej mąż nie miał na tyle wrażliwości, by postąpić właściwie. Zamiast postarać się przeprowadzić całą sprawę otwarcie i z szacunkiem, krańcowo skupiony na sobie Daniel zaczął manipulować i upokarzać żonę. Terror psychiczny po jednej, jak i drugiej stronie, zapowiadał gigantyczną katastrofę. To była krwawa eksplozja.
Jak narcyz z narcyzem
“Dirty John: The Betty Broderick Story” jest nieco generycznym, wizualnie niezbyt wyszukanym serialem, którego pierwsze odcinki nie zapowiadają wysokich lotów produkcji. I właściwie pod niebiosa produkcja się ani razu nie wzbija. Na szczęście z czasem mniej skupiałem się na obrazku, bardziej na opowieści i jej dramatyzmie. To jest piekielnie prawdziwy serial. Nie tylko dlatego, że oparto go na faktach, ale przede wszystkim dlatego, że bardzo fachowo zaprezentowano psychologię bohaterów.
Ponadto scenarzyści sprawnie i szczegółowo nakreślili niuanse oraz relacje pomiędzy bohaterami pierwszego, jak i drugiego planu. Nie wiem, ile było w tym ich wyobrażeń, a ile grzebania w archiwach, ale przyłożyli się i wykonali naprawdę mrówczą pracę.
Na uwagę zasługuje również gra Amandy Peet, która wcieliła się w Betty Broderick. Nie jestem wielkim fanem jej maniery aktorskiej, tutaj też chwilami rozczarowywała, ale miała też chwile wielkości. Z kolei Christian Slater jako Daniel Broderick to klasa sama w sobie i wierzyłem w jego postać w każdej chwili. Nie mogę się doczekać serialu “Dr. Death” od serwisu Peacock, w którym zobaczymy tego aktora najprawdopodobniej jeszcze w tym roku.
Dwójka lepsza niż jedynka
“Dirty John: The Betty Broderick Story” to zdecydowanie ciekawszy, lepiej opowiedziany i bardziej wciągający serial, niż pierwszy sezon. To z jednej strony interesująca historia, a z drugiej strony historia ku przestrodze. Początkowo serial mnie nie kupił, ale mniej więcej od czwartego odcinka nie mogłem się od niego oderwać. Gorąco polecam pomimo tego, że nie jest to widowisko idealne.
Oglądaj serial “Dirty John: The Betty Broderick Story” w serwisie Netflix >>
Recenzja serialu "Dirty John: The Betty Broderick Story" (Netflix)
Werdykt
“Dirty John: The Betty Broderick Story” gorąco polecam pomimo tego, że nie jest to serial idealny.