Powtarzam się, ale Disney+ rysuje się jako serwis wyjątkowo przyjazny rodzinie, przez co będzie usługą dosyć specyficzną. Obok widowisk Marvela i tych ze świata Gwiezdnych Wojen, wypełni ramówkę przede wszystkim programami dla dzieci i młodzieży. Mnie to nieco odstrasza.
Eric Vespe, dziennikarz od lat zajmujący się rozrywką, poinformował na Twitterze, że przedstawiciel Disney+ zapewnił go, iż wszystko, co się znajdzie w serwisie, będzie miało niską kategorię wiekową. W przełożeniu na kategoryzowanie w systemie kinowym będą to produkcje PG-13 (pod nadzorem rodziców do 13 roku życia lub bez nadzoru powyżej 13) lub jeszcze łagodniejsze.
Disney+ będzie serwisem obrzydliwie ułożonym
O ile można się spodziewać, że niektóre widowiska Marvel Studios czy Lucasfilm mogą nieco naginać ograniczenia wiekowe, to o wiele mocniej już nie będzie. Serwis chce zdobywać serca widzów pogodnymi serialami pokroju High School Musical, aniżeli mocnymi dramatami w stylu Czarnobyla od HBO. Tym samym szykuje nam się taki trochę Disney Channel pomieszany z Freeform, ale w internecie.
I asked about R-rated content, if any of Fox’s more adult fare will make it on to Disney+ and he said that Disney+ will all be PG-13 or softer. I wonder if this will be their weakness that other streaming services can exploit.
— Eric Vespe (@EricVespe) August 24, 2019
Wszystko, co mocniejsze pójdzie na Hulu
Co dla Disney+ będzie stratą, dla Hulu będzie zyskiem. Chociażby w tym roku drugi z wymienionych serwisów zasłynął takimi mocnymi serialami jak The Act czy Paragraf 22, które zdecydowanie nie nadają się dla młodszej widowni. I to właśnie na tym streamingu Disneya obejrzymy doroślejsze produkcje. Jeśli widz będzie chciał mieć jedno i drugie, to będzie mógł wykupić specjalny pakiet w dosyć przyzwoitej cenie, który zbierze wszystkie trzy streamingi Disneya – Disney+, Hulu oraz sportowy ESPN+. Niestety to rozwiązanie nie będzie dostępne w Europie, gdzie w najbliższym czasie będzie funkcjonował tylko Disney+. Plany na Hulu na naszym kontynencie są, ale odłożone w czasie.
I followed up asking if Fox’s harder edge stuff would end up on Hulu and just got a smile and “that’s a good assumption” in return.
— Eric Vespe (@EricVespe) August 24, 2019
Moon Knight to nie będzie nowy Daredevil
Na Disney+ zapowiedziano serialową adaptację komiksów z serii Moon Knight. Bohater Marvela jest kojarzony raczej z mocniejszymi historiami, którym bliżej do Punishera niż Spider-Mana. Jakkolwiek widzowie muszą się przygotować na grzeczniejszą wersję tego superbohatera, który nie będzie mógł sobie pozwolić na Disney+ na taką masakrę, jakiej dokonywał Frank Castle czy Matt Murdock na Netfliksie.
Powiadają, że wszystko można zrobić w PG-13, ale nie wszystko wypada. I chociaż Moon Knight to ciągle może być świetny serial, nawet z grzeczną kategorią wiekową, to i tak trochę żal, że nie będzie mógł sobie pozwolić na wszystko.
Disney wiele ryzykuje
Koszt powstania takiego serwisu i stworzenie oferty programowej to olbrzymie pieniądze, które pójdą w miliardy dolarów już w pierwszych latach działania. I coś czuję, że przynajmniej część z nich może być nieco nierozsądnie wydawana. Bo czy po obejrzeniu nowego sezonu serialu Marvela będę chciał dalej opłacać serwis dla filmów o gadających psach? Niekoniecznie, bo z kolei mój portfel ma ograniczenia – nie ważne, jak bardzo kocham oglądać filmy i seriale, będę musiał wybrać.
Na horyzoncie mamy Apple TV+, który startuje dosłownie za chwilę. Amazon Prime Video pokaże wiele nowych wysokobudżetowych widowisk. Netflix uzbroił się w przepotężną bazę abonencką. NBCUniversal przygotowuje na przyszły rok własny streaming. W dodatku należące do AT&T WarnerMedia startuje z HBO Max, które ma umocnić i tak mocną pozycję HBO na rynku. Nawet będące w rękach Disneya Hulu tworzy wysokiej jakości widowiska, skierowane do różnych grup wiekowych i zdobywa nowych widzów.
Disney+ to nie będzie netflix-killer
Disney+ chce w tej sytuacji pozostać przy Marvelu, Gwiezdnych Wojnach, pewnie dokumentach przyrodniczych, programach lifestylowych i tonach widowisk familijnych i dla dzieci. Czy taką ofertą wygra portfele widzów, którzy oczekują czegoś ponadto – bardziej zróżnicowanej biblioteki, która odpowie na potrzeby różnych grup wiekowych? Dobre pytanie. Mam coraz większe wątpliwości.
Jednego jestem już dziś pewien, że melodramatyczne hasła, które głoszą różni specjaliści, twierdzący, iż serwis odbierze koronę króla Netflixowi, to wierutna bzdura. Netflix ma swoje problemy, ale Disney+ tworzy je sobie jeszcze przed premierą.
Widzowie w sieci oczekują innego rodzaju doświadczenia niż w kinie. Chcą w cenie jednego abonamentu dostać wachlarz gatunków, tematów, doznań i chociaż w niedzielne popołudnie niektórzy mają ochotę na rodzinny seans, to w piątkowy wieczór mogą nabrać chęci na pełnokrwistą rzeź. Disney+ będzie Bożym Narodzeniem cały rok, przez co nie zostawi miejsca na Halloween. Serwis zostanie uruchomiony w Stanach Zjednoczonych 12 listopada i nawet jeśli na początku będzie bombą, to czuję, że po czasie, gdy emocje opadną, zostawi więcej dymu niż ognia.