Bob Iger zapisze się złotymi zgłoskami w historii Disneya. Całkowicie odmienił firmę. Teraz z sukcesem konkuruje z megakorporacjami pokroju Comcastu, który jest właścicielem NBCUniversal oraz AT&T, które przejęło Time Warnera i przemianowało go na WarnerMedia.
Disney Plus ma być najjaśniej błyszczącą perłą w koronie firmy. Ma przyćmić nawet potęgę parków rozrywki, dział telewizyjny i wytwórnię filmową Disneya. I ma ku temu mocne podstawy. Jednak z Netflixem będzie miał ciężko.
Mocne marki przede wszystkim.
Marvel, Pixar, National Geographic, Gwiezdne wojny oraz inne pozycje z portfolio Disneya oraz wybrane produkcje z biblioteki przejętego częściowo 21st Century Fox – na to stawia Disney Plus. Nie zabraknie produkcji oryginalnych. Firma kładzie szczególny nacisk na wielkie widowiska, za którymi stoją najpotężniejsze marki, kiedy myślimy o popkulturze XXI wieku. Fani widowisk Marvel Studios dostaną w pierwszym roku działania platformy serial The Falcon and the Winter Soldier. Będzie on sprawdzianem przed innymi widowiskami – WandaVision oraz Lokim. Niedawno donosiłem, że serwis wzbogaci się również o serial opowiadający o solowych przygodach Hawkeye’a. Plotkarskie witryny donoszą, iż całkiem realny jest również serial z duetem Groot i Rocket Raccoon.
Podczas premiery serwisu, 12 listopada, będzie już dostępny serial osadzony w świecie Gwiezdnych wojen. The Mandalorian może być niesamowicie mocnym koniem pociągowym Disney Plus. Za widowisko odpowiada Jon Favreau – reżyser pierwszych dwóch Iron Manów, Księgi dżungli i nowego Króla Lwa. Niedługo po premierze drugiego widowiska, a przed Star Wars: The Rise of Skywalker, wiele oczu zwróci się w kierunku tej superprodukcji. Super również ze względu na budżet. Wyprodukowanie 10-odcinkowego widowiska ma kosztować około 100 milionów dolarów. Nie dłużej niż dwa lata później obejrzymy prequel Łotra 1. Na premierę serwisu szykowane jest również kilka programów oraz dokumentów i High School Musical: The Musical: The Series. Serwis przejmie także nieśmiertelne przygody rodziny Simpsonów.
It all starts on November 12. For more info: https://t.co/RD04P7jdAT #DisneyPlus pic.twitter.com/M1QI7qkH5p
— Disney (@Disney) April 12, 2019
Filmy Disneya tylko w Disney Plus, ale po staremu.
Ponadto to właśnie tam obejrzycie najnowsze widowiska kinowe. Wcześniej mówiono o 6-tygodniowym oknie – od premiery w kinie, do premiery na Disney Plus. Jednak Iger zrewidował te oczekiwania i najwyraźniej to nie wchodzi w grę.
Szczerze, obecny model dobrze działa (…) studio miało dwa lata, w których wygenerowało ponad 7 miliardów dolarów w światowym box office. Przy okazji, zrobiliśmy to z około 10 filmami rocznie. Więc to bardzo dobrze działa na naszą korzyść. A jeśli coś nie jest zepsute, nie będziemy się starali tego naprawiać. Nie wydaje mi się, że będą z tego jakieś dodatkowe pieniądze, jeśli wpuścimy te filmy do serwisu trochę wcześniej. Nie zapominajmy, że po oknie, w którym film jest dostępny w kinach, będzie dostępny do wypożyczenia czy ściągnięcia za opłatą. – Powiedział Bob Iger w CNBC.
Co nie zmienia tego, że tegoroczne widowiska – Avengers: Koniec gry czy Kapitan Marvel – obejrzycie tylko Disney Plus.
Tanio, dobrze i wszędzie.
Za serwisem Disney Plus przemawiają mocarne marki, przejrzysty interface oraz niska cena, która wyniesie początkowo w Stanach Zjednoczonych 6,99 dolarów miesięcznie lub 69,99 dolarów rocznie. To o wiele mniej niż życzy sobie Netflix, którego plany zaczynają się obecnie od 8,99 do 15,99 dolarów miesięcznie.
Disney chce również zawojować rynki na całym świecie i stać się usługą globalną jak Netflix. Jednak międzynarodową ekspansję chcę prowadzić krok po kroku i zakończyć ją w ciągu dwóch lat od premiery. Dziś wiemy, że serwis ma się pojawić końcówką bieżącego lub początkiem przyszłego roku w krajach Europy Zachodniej i Azji Wschodniej. Wschodnia Europa oraz Ameryka Łacińska ma dostać dostęp pod koniec 2020 roku. Na dziś ciężko stwierdzić, gdzie Disney zaklasyfikował Polskę.
Technologię dostarcza BAMTech, czyli firma, którą Disney odkupił w 75% od MLB Advanced Media za 1,58 miliard dolarów. Na zaprezentowanym interfejsie widać, iż serwis stawia na prostotę i brandy. Nie jest to żaden wizualny game changer, ale Disney Plus wygląda przejrzyście i funkcjonalnie.
Thrilled to share a first look at Disney+ with you! pic.twitter.com/iiqjFjaNra
— Robert Iger (@RobertIger) April 11, 2019
Serwis ma być dostępny w wersji na przeglądarki internetowe. Będzie oczywiście aplikacja mobilna. Platformą streamingową będziecie mogli się cieszyć na Apple TV, Roku, Xboxach, Playstation, Nintendo, filmy i seriale odpalicie także przez Chromecast oraz na aplikacjach przygotowanych dla różnych telewizorów. Ponadto będzie można pobierać widowiska offline. Widać, że Disney jest dobrze przygotowany i zachowuje dzisiejsze standardy.
Trzy abonamenty i wielkie plany.
Disney na tę chwilę posiada sportowy streaming ESPN Plus, który pomimo wielu sukcesów nie osiągnął spodziewanych wyników. Jednocześnie Iger zapowiada wydzieranie kolejnych procentów z Hulu, w którym jego firma ma obecnie 60% udziałów (30% ma Comcast, a 10% AT&T). Do tego dojdzie trzeci, opisywany dziś serwis – Disney Plus, przyjazny rodzinie. Hulu ma ciągle oferować nieco dojrzalszy streaming i dostęp do stacji telewizyjnych, a ESPN Plus pozostanie ostoją maniaków sportowych.
Iger szacuje, iż przed 2024 rokiem liczba abonentów Disney Plus wyniesie nie mniej niż 60 i nie więcej niż 90 milionów. To robi wrażenie, nawet w chwili, w której Netflix ma około 150 milionów subskrybentów.
Disney Plus minus Netflix.
Liczby są odważne, ale zakładam, że bliżej im będzie dolnej niż górnej granicy. Niedługo będziemy musieli zdecydować, co lepsze – na co nas stać i czego potrzebujemy. Trzeba mieć na uwadze, że większość widzów to nie są heavy userzy popkultury.
Minusem Disney Plus jest przede wszystkim dosyć skondensowany kontent, który sprowadzi się przede wszystkim do widowisk znanych i lubianych. Mowa tu o mocnych i wyrobionych markach, ale jednocześnie dosyć zachowawczych. Przygotujcie się na niezbyt zróżnicowaną bibliotekę, której treści nie będą zawierały przesadnej brutalności, przekleństw czy nagości. To w dobie widowisk HBO, Showtime, Starz, Amazonu i Netflixa, nie jest coś, do czego przyzwyczajony jest masowy widz.
Netflix stawia na treści zróżnicowane, docierające do różnych grup wiekowych. To prawda, że Avengers bawi tak dużych, jak małych. Czy jednak jesteśmy w stanie zrezygnować z mroczniejszych klimatów pokroju Stranger Things lub widowisk jadących po bandzie, jak chociażby Gra o tron? I czy będziemy w stanie wysupłać pieniądze na trzeci abonament po Netfliksie czy HBO GO? Przeciętnemu użytkownikowi wystarczy jeden serwis, który tworzy najbardziej zróżnicowane treści. I jest to Netflix.
Disney Plus + Hulu + ESPN Plus = Sukces!
Strategia grzecznego streamingu stawia Disney Plus na pozycji nie tyle przegranej, ale zdecydowanie będzie to serwis drugiego, a może nawet trzeciego wyboru. Wiele zależy od tego, jak rynek streamingowy będzie się kształcił. Dziś mamy jeszcze giganta w postaci Amazonu z Prime Video, AT&T, które wystartuje z kolejnym streamingiem, który ma być lepszym i faktycznie globalnym HBO, gdzie znajdą się treści z innych serwisów i stacji telewizyjnych wchodzących w skład WarnerMedia.
Niedługo startuje także usługa Apple TV+, której prezentacja nieszczególnie pochłonęła potencjalnych użytkowników, ale to Apple, więc może jeszcze nas czymś zaskoczą. Ponadto NBCUniversal ma wypuścić w przyszłym roku kolejną usługę. CBS Corporation ma na tę chwilę mniejsze, ale dwa znaczące streamingi w Stanach Zjednoczonych, czyli CBS All Access i Showtime. Istnieje również mnóstwo mniejszych usług, jak należące do Lionsgate Starz czy mający apetyt na światowe rynki horrorowy Shudder.
Iger przyznaje, że jeśli Disney Plus nie wypali jako osobna usługa, to być może firma stworzy pakiet składający się z Disney Plus, Hulu i ESPN Plus. Wiele zależy jednak od tego, czy Disney przejmie resztę udziałów w Hulu, bo nawet jako udziałowiec większościowy ma związane ręce w wielu kwestiach. Być może zastosowaliby spójny interface dla tych serwisów. Gdyby do tego doszło i widzowie dostaliby trzy w jednym – olbrzymie widowiska dla całej rodziny, zróżnicowane treści, często dla dorosłych, tradycyjne kanały telewizyjne i sport – to dominacja Netflixa nie byłaby już wtedy taka pewna.
Świat mediów się zmienia.
Przedsiębiorstwa łączą się z innymi, by dotrzymać kroku rosnącej konkurencji, dynamicznemu wzrostowi powstawania nowych treści i nowym sposobom na ich dostarczenie w ujęciu globalnym. Disney jest nieco spóźniony na imprezę, ale ludzie w firmie są zdeterminowani, by stać się drugim po Netfliksie streamingowym gigantem. Przeskoczenie lidera będzie ciężkie, ale nie zawsze trzeba być pierwszym, by mówić o sukcesie.
Kiedy Netflix rozszerza swoje treści o rzeczy dla całej rodziny, niekoniecznie z sukcesami i dopiero wyrabia marki, Disney ma w tym segmencie najlepszej jakości widowiska i brandy wyrabiane dekadami. Jednak słowo klucz to segment.
Netflix stworzył przez niespełna dziesięć lat tak zróżnicowany kontent, że ciężko go za to nie docenić. Nawet wtedy, kiedy nie wszystko jest najlepszej jakości, to przeszukując bazę serwisu czuć, iż znajdziemy tam rzeczy z każdego zakątka świata, wszelkie gatunki, przeróżne formaty i również rzeczy tylko dla dorosłych. Może dekadę wstecz strategia Disneya by się sprawdziła. Jednak nie w dobie Netflixa, który potrafi być tak niegrzeczny, jak i niemal święty. Dlatego Disney, choć to nie wypada, musi pomyśleć o gorącym trójkąciku.