Twórca serii filmowej Transformers bierze się za kreskówki dla dziewczynek. Dora the Explorer, czyli z ich na nasze Dora poznaje świat, będzie kolejną produkcją Michaela Baya.
Jakie powiązania z Dorą ma Michael Bay, nie mam pojęcia. Jednakże wybór zdaje się dosyć trafny, skoro jego ostatnie widowiska mają więcej z bajek niż filmów. Idealnie łączy te światy, reżyserując i produkując wysokobudżetowe buldożery kas kinowych. Chociaż ogląda się te produkcje z ciężkim sercem. Czego naczelnym przykładem jest forma serii Transformers, która leci na łeb na szyję.
Nie sądzę, żeby miała to być duża produkcja, bo pomimo tego, iż bohaterzy kreskówek nieźle radzą sobie na dużych ekranach, a Dora ma rzesze fanek, które wyrosły na jej przygodach, nie wydaje mi się, żebyśmy mieli do czynienia z materiałem na nową Księgę dżungli.
Celowo nie piszę o Shreku czy Toy Story, bo kinowa Dora poznaje świat, ma być filmem aktorskim.
Bay i jego partnerzy z Platinum Dunes, Andrew Form i Brad Fuller, wyprodukują film w nowym oddziale Paramountu, czyli Paramount Players. I jak wierzę w żyłkę do hurtowego koszenia pieniędzy widzów przez Baya, tak czuję, że ten projekt nie jest najlepszą ideą.
Dora to mała podróżniczka z wielkim sercem, która nigdy nie rozstaje się ze swoim plecakiem, mapą i kochaną małpką o imieniu Butek. Zawsze gotowa jest wyruszyć w podróż, która ma na celu udzielenie komuś pomocy albo rozwiązanie jakiejś zagadki. Dora zachęca oglądających do aktywnego uczestniczenia w każdym odcinku, zadając im pytania lub zachęcając do większej aktywności ruchowej. Co więcej, Dora z zapałem uczy młodszych widzów podstaw języka angielskiego.
– Czytam opis kreskówki.
Dora poznaje świat, była wyświetlana od 2000 do 2014 roku na kanale Nickelodeon. Lepiej by tak pozostało – dla fanów, Baya i przede wszystkim zwykłych widzów, którzy mogą się nabrać na marketingowy szum. W nim Bay jest niezjednany. Zapewne nie liczy tak bardzo na sukces filmu, jak na zyski ze sprzedaży zabawek. A to już trochę smutne.
Źródło: Collider