“Dr. Death” – sezon 1 – recenzja serialu

Dariusz Filipek
4 min czytania
Recenzja serialu "Dr. Death" (Peacock)

Z ostatniej chwili

Zwiastun serialu “Dr. Death” (Peacock)

“Po pierwsze nie szkodzić” – ta zasada zapodziała się gdzieś Christopherowi Duntschowi, niechlubnemu bohaterowi serialu “Dr. Death”. Widowiska z jednej strony zapewniającego niezłą rozrywkę, a z drugiej przerażającego do szpiku kości, gdyż obnażającego przed nami chirurga z piekła rodem.

CZYTAJ WIĘCEJ O:
RECENZJE SERIALI / DOKTOR ŚMIERĆ

“Dr. Death” to jedna z tych historii, która wydarzyła się naprawdę i w tym przypadku prawda jest bardziej przerażająca od niejednego horroru. Serial śledzi życie Christophera Duntscha — nazywanego niewybrednie, ale całkiem akuratnie Doktorem Śmiercią. Wielu pacjentów, którzy zdecydowali się położyć na jego stole operacyjnym, czekał nieludzki ból, okaleczenie do końca życia, a w najgorszych przypadkach śmierć. W ciągu niespełna dwóch lat doprowadził do uszkodzeń 33 z 38 pacjentów, którymi się zajmował.

Odcinkowa fabuła jest adaptacją podcastu pod tym samym tytułem. Patrick Macmanus przełożył historię przedstawioną przez Laurę Beil i pewne elementy pozmieniał, innym nadał nieco dramatyzmu, ale rdzeń opowieści pozostawił taki sam — to zgroza życia, tym bardziej przytłaczająca, że mogła przydarzyć się każdemu z nas. W końcu darzymy ograniczonym, ale jednak zaufaniem lekarza, oddając się w jego ręce z nadzieją, iż pomoże z naszymi problemami zdrowotnymi. Jednak raz na jakiś czas może przytrafić się szarlatan niegodny medycznego fartucha.

“Dr. Death” opowiada o narodzinach i upadku potwora, którego można było powstrzymać wcześniej.

Jednak zawiedli ludzie, dla których ważniejsze było czerpanie zysków, aniżeli dobro pacjentów. Dopiero długa walka, nierzadko z wiatrakami — dwóch lekarzy i młodej asystentki prokuratora — przyczyniła się do postawienia aroganckiego Christophera Duntscha w stan oskarżenia.

W lekarza traktującego Przysięgę Hipokratesa niczym wycieraczkę rzuconą przed drzwi wcielił się Joshua Jackson. I gra obłędnie dobrze. Aktor, który wcześniej pojawił się w “Małych ogniskach”, “The Affair” czy w “Jak nas widzą” musiał udźwignąć portretowanie Christophera Duntscha na kilku płaszczyznach czasowych — od studiów poprzez praktykę lekarską aż po moment, w którym już otyły, upadły lekarz musiał zmierzyć się z ogniem krytyki. Aktor perfekcyjnie sportretował tego złośliwego antyspołecznego narcyza z kompleksem boga.

Dr. Death serial
Christopher Duntsch budził zaufanie i śmierć

Nietaktem byłoby nie wspomnieć o Alecu Baldwinie oraz Christianie Slaterze, którzy wcielili się w sygnalistów — doktorów Roberta Hendersona oraz Randalla Kirby’ego. Są zwyczajowo solidni i z ikrą nakreślili swoich bohaterów. Aktorsko to jest po prostu bardzo dobra produkcja i po seansie w głowie pozostaje nie tylko tytułowy Doktor Śmierć.

Dramat o diable ze skalpelem trwoży, a jednocześnie jest niezłą rozrywką.

Co nie znaczy, że serial nie ma problemów. Widowisko przedstawia historię szarlatana w dosyć osobliwy, momentami wręcz anarchiczny sposób. Już przyzwyczailiśmy się do tego, że scenarzyści opowieści w odcinkach bawią się nielinearnym przedstawianiem zdarzeń. Tutaj chwilami nawet wyrobiony widz może poczuć się z jednej strony nieco zmęczony, a z drugiej może być wręcz zdezorientowany. Jakkolwiek z odcinka na odcinek przyzwyczajałem się do tego niepotrzebnego komplikowania fabuły.

Dr. Death recenzja
Bez tej trójki ofiar mogło być więcej

Nie jest to rozrywka genialna, ale to widowisko wciągające, chwilami wręcz porywające i trzyma w napięciu do ostatnich napisów końcowych. Zdecydowanie nie tylko dla fanów seriali medycznych. Historie opisujące prawdziwe zdarzenia mają jakąś nieopisaną siłę rzadko spotykaną w produkcjach wysnutych przez scenarzystów. Ta siła rażenia jest tym mocniejsza, im jest lepiej opowiedziana. Tutaj nie mamy do czynienia z poziomem “Czarnobyla”, to bardziej coś w stylu innego serialu opartego na faktach, w którym jedną z kluczowych ról zagrał obecny w “Dr. Death” Christian Slater, czyli drugi sezon “Dirty Johna” – jest solidnie, interesująco, ale bez wodotrysków.

Recenzja serialu "Dr. Death" - sezon 1
7/10

Werdykt

Nie jest to rozrywka genialna, ale “Dr. Death” to widowisko wciągające, chwilami wręcz porywające i trzyma w napięciu do ostatnich napisów końcowych.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Zostaw komentarz