Większość fanów Goku i Vegety zgodnie uznaje, że najlepsze, co dał im Toriyama (i Toei) to Dragon Ball Z. To w tej serii Goku pierwszy raz osiągnął poziom Super Saiyanina, to tutaj pojawił się najbardziej ikoniczny przeciwnik – Freeza. Również tu zadebiutował Vegeta czy jego syn z alternatywnej przyszłości. Oryginalnego Dragon Balla część fanów nawet nie oglądała, Dragon Ball Super “to już nie to, co kiedyś”, Dragon Ball Heroes jest jedynie dłuższą reklamą, Dragon Ball AF nigdy nie istniało, a Dragon Ball GT to już w ogóle słabizna, na dodatek niekanoniczna. Tego typu narzekania można spotkać na większości forów poświęconych DB. Tyle, że w rzeczywistości GT to najlepsza seria cyklu. Dlaczego? O tym piszę poniżej.
Zanim jednak przejdę do porównania Zetki i GT, chciałbym osobno, tak obiektywnie jak to możliwe, ocenić każdą z serii Dragon Ball, poczynając od tej chronologicznie pierwszej.
Dragon Ball (1986-1989)
Zalety:
+ przygodowy charakter serii
+ humor
+ Smocze Kule naprawdę mają jakieś znaczenie dla fabuły
+ wynik starć jest nieoczywisty
+ niepodrabialny klimat
Wady:
– mało efektowne walki
– tylko Piccolo jest zagrożeniem globalnym
– czasami zbyt groteskowy
Tworząc Dragon Balla, Toriyama nawet nie przypuszczał, że rozrośnie się on do rozmiarów nie tyle kosmicznej co międzywymiarowej sagi. Chciał zresztą zakończyć serię już po kilku rozdziałach mangi. Tytuł jednak sprzedawał się na tyle dobrze, że wciąż tworzył. Niedługo potem powstało anime, które podbiło serca widzów na całym świecie. Choć brakuje tu epickich walk znanych z Zetki, oryginalny Dragon Ball zachowuje lekkość, zaskakuje oryginalnością przedstawionego świata i naprawdę angażuje.
Dragon Ball Z (1989-1996)
Zalety:
+ wyraziści wrogowie
+ Super Saiyanin
+ efektowne walki
+ klimat (walka na Namek, świat Future Trunksa, itp.)
Wady:
– walki ciągną się w nieskończoność
– humor gdzieś uleciał
– … podobnie jak wątek przygodowy
Zetce trzeba oddać to, co jej należne – to dzięki niej uniwersum Dragon Balla stało się jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie. To w tej serii pojawił się Vegeta, Freeza, Future Trunks, C-18, Cell czy Videl, a Goku osiągnął poziom Super Saiyanina. Żeby jednak nadążyć za wciąż pisaną przez Toriyamę mangą, Toei przedłużało niektóre walki do granic absurdu. Ich symbolem stała się kwestia wypowiedziana na Namek przez Freezę: “Planeta wybuchnie za 5 minut”. Stawiam worek fasolek senzu, że było to najdłuższe 5 minut w historii anime. Ale przeciwnicy mierzący się wzrokiem przez kilka odcinków to niejedyny mankament serii – napięcie nie jest już tak jak w pierwszym Dragon Ballu rozładowywane przez lekki humor (chyba, że za taki uznamy irytującego Mr. Satana). Poza tym niemal zupełnie zniknął motyw przygodowy – wątki niezwiązane z walką zostały ograniczone do minimum. Niektóre z tych wad naprawiono w remasterze – Dragon Ball Kai. Jednak sprowadziło się to głównie do wycięcia dłużyzn i poprawieniu jakości, a nie dodawaniu nowej zawartości. Dla fanów Kai mamy jednak dobre informacje – według niepotwierdzonych informacji anime ma do końca roku pojawić się na Netfliksie.
Dragon Ball GT (1996-1997)
Zalety:
+ przygodówkowy klimat pierwszej serii
+ Smocze Kule są kluczowe – od początku do końca
+ Super Saiyanin 4
+ genialna ścieżka dźwiękowa
+ krótkie, ale efektowne walki
+ ostatni odcinek!
Wady:
– marginalizacja postaci drugoplanowych
– mało odcinków
Krytyka GT przywędrowała do nas z USA. A tam seria była emitowana z zupełnie inną ścieżką dźwiękową – niedorastającą do pięt oryginałowi. Między innymi dlatego tak popularne stało się przypisywanie jej roli niechcianego dziecka Toei. Zgodnie ze słowami hejterów GT nie jest kanoniczne, a Toriyama nie miał z jego tworzeniem nic wspólnego. Prawda jest jednak taka, że w Dragon Ballu nigdy nie było wyraźnego podziału na to, co kanoniczne, a co nie, a sam twórca, delikatnie rzecz ujmując, niespecjalnie się tym przejmował. Po skończeniu Zetki Toriyama nie chciał już wracać do świata Smoczych Kul – seria po prostu go nudziła. Dał się jednak namówić Toei na stworzenie kilku projektów postaci i zarysu fabuły. Odżegnywać od serii zaczął się dopiero, gdy zdecydował się na kontynuowanie mangi i anime z postaciami młodszymi niż te z finału GT. Fani do dziś narzekają, że kolejne poziomy Super Saiyanina to jedynie recolor, nie podoba się im odstawienie na bok samych Smoczych Kul i wreszcie przekonują, że dziś nie wywołuje już takich emocji. A przecież to właśnie w GT mieliśmy najoryginalniejszy design kolejnego poziomu SSJ, cudowne zwieńczenie całej historii w postaci pojawienia się złych smoków, wreszcie nieprawdopodobnie grający na nostalgii ostatni odcinek. Kto nie uronił łzy, widząc jak cały wszechświat gromadzi energię potrzebną do pokonania Omega Shenrona, czy słysząc kultowe “I na tym kończymy opowieść o smoczych kryształowych kulach”, niech pierwszy rzuci Genki-damą kamieniem. A do tego muzyka, która nigdy nie była tak dobrze dopasowana do wydarzeń i zwyczajnie wpadająca w ucho. Czy można chcieć czegoś więcej?
Dragon Ball AF
Zalety:
+ Super Saiyanin 5
+ rozgrywa się na przestrzeni wielu lat
Wady:
– to wciąż tylko fanfik
– nigdy nie powstało na jego podstawie anime
Chyba każdy fan pamięta jak tuż po emisji odcinka GT zaroiło się od plotek dotyczących powstania nowej serii. AF miało rozgrywać się 100 lat po pokonaniu Omega Shenrona i skupiać się na przywołaniu z zaświatów Goku w formie Super Saiyanina piątego poziomu. Choć anime okazało się dementowanym wielokrotnie fake newsem, powstało kilka naprawdę solidnych fanfików. Najważniejsze z nich to ten autorstwa Toyble (czyli… Toyotaro, który dzięki fanowskiemu projektowi zyskał uznanie samego Toriyamy i tworzy teraz mangę Dragon Ball Super) i Young Jijii. Czyta się je naprawdę dobrze i choć czasem autorom brakuje konsekwencji, dla każdego fana DB to absolutny must read.
Dragon Ball Super (2015-2018)
Zalety:
+ Beerus i Whis
+ przywrócenie do łask Roshiego, Tiena, Kuririna czy C-18 i C-17
+ ścieżka dźwiękowa
+ niektóre starcia przyprawiają o ciarki
Wady:
– śladowa ilość krwi, mniej brutalne walki
– brak poczucia prawdziwego zagrożenia
– infantylizacja Goku
https://www.youtube.com/watch?v=sxoQvb6jH1I
Powrót do świata Smoczych Kul był dla fanów zaskoczeniem – oto nagle po wielu latach beznadziejnego, zdawałoby się, oczekiwania na kontynuację losów Goku i Vegety, wreszcie twórcy z Kraju Kwitnącej Wiśni dali im to, czego chcieli. Emisja Dragon Ball Super przyniosła jednak nie tylko radość, ale i rozczarowanie – oto bowiem w większości przekraczającym już trzydziestkę fanom ciężej było zawiesić niewiarę. Dylematy bohaterów zaczęły się wydawać naiwne, walki nierealistyczne, a zwroty akcji przewidywalne. Tyle, że taka była też Zetka. Po prostu w wieku nastu lat frajda płynąca ze śledzenia losów ulubionych postaci przysłaniała wszelkie wady techniczne. Dla dzieciaków przełomu wieków oczywistym było, że Goku naprawdę ratuje świat. Niby każdy zdawał sobie sprawę, że to tylko “chińska bajka” (jak nazywały Dragon Ball poprzednie pokolenie), jednak po cichu wszyscy próbowali zrobić Kamehamehę i śniliśmy o zebraniu siedmiu kryształowych kul. Tym, co skłoniło niegdysiejszych fanów do powrotu do świata Dragon Ball był sentyment. Na sentymencie zbudowana zresztą została cała seria – powrócili starzy bohaterowie, znów pojawił się smok spełniający życzenia, a najlepsi z najlepszych zawalczyli w Turnieju sztuk walki. Wszystko nazywało się trochę inaczej, trochę inaczej wyglądało i trwało krócej niż legendarne 5 nameczańskich minut, ale tak naprawdę to był to wciąż ten sam Dragon Ball. Narzekania fanów wynikają bodaj tylko z nieumiejętności spojrzenia na Zetkę z dystansem. To wy się zmieniliście – chciałoby się powiedzieć wszystkim krytykom – Dragon Ball pozostał taki sam. Tyle, że nie ma to większego sensu. Bo chociaż hejterzy będą przekonywać, że to na pewno ostatni odcinek, jaki zobaczyli, i tak obejrzą kolejny… I kolejny. Będą wymyślać milion argumentów mających przekonać, że Super to bajka dla dzieci (bo w jakimś sensie jest, podobnie jak Zetka) albo w jakich sferach poprzednie serie były lepsze (bo w niektórych naprawdę były). Tyle, że, kiedy nikt nie będzie widział, parskną śmiechem, gdy dumny Vegeta zaśpiewa na przyjęciu żony i wzruszą się, gdy Goku po raz kolejny uratuje świat. I może nawet raz jeszcze spróbują wypuścić Kamehamehę. Ale ostatni, naprawdę przedostatni raz.
Super Dragon Ball Heroes (2018-)
Zalety:
+ drugoplanowi bohaterowie dostają swoje 5 minut
+ oczekiwane przez fanów pojedynki
+ efektowne walki
Wady:
– niemal kompletny brak fabuły
– wszystko dzieje się za szybko
Super Dragon Ball Heroes to anime promujące bardzo popularną w Japonii grę – Dragon Ball Heroes. Jak na trochę bardziej rozbudowaną reklamę, anime ogląda się naprawdę przyjemnie. Choć fabuła zbytnio się nie klei i łatwo zgubić się w zalewie powracających zza grobu villainów, a odcinki trwają zaledwie 8 minut, Super Dragon Ball Heroes pozostaje przyjemnym spin-offem pozwalającym fanom umilić sobie oczekiwanie na nową serię.
Z zestawienia wad i zalet wynika, że najlepsza seria to Dragon Ball GT. W mojej nieskromnej ocenie tak właśnie jest. Zgadzacie się z tym wyborem? Jeżeli nie, podzielcie się swoim prywatnym rankingiem serii. Jeżeli zaś chcecie tylko ponarzekać na to, że nowy Dragon Ball nie jest tak dobry jak stary – proszę bardzo, od tego jest forum!
Od GT włącznie było tylko gorzej. Dodatkowo w GT czuć najbardziej zmyślonych na siłę wrogów. Wolę jednak trzymać się opinii większości, że GT jest trochę słabe.
Moją rzadką opinią jest to, że zamiana Goku w dziecko było słodkim pomysłem i popieram twórców za odwagę. Po pierwsze, fajnie było zobaczyć małego Goku w różnych formach SSJ. Co prawda był już Goten który wyglądał podobnie, ale nie miał żadnego znaczenia w fabule i prawie nigdy nie walczył samodzielnie.
Następnie, uważam że Goku bez względu na wiek zawsze jest dziecinny na sercu, dlatego forma chłopca jak najbardziej pasuje mu do charakteru.
Moim głównym punktem jest jednak wątek młodej Pan, która musiała się przyzwyczaić do tego że jej “wyidealizowany” dziadek jest teraz mniejszy od niej samej. Fajnie pokazali jak Pan stopniowo oswaja się z osobowością Goku. Tak np. w pierwszych odcinkach wstydziła się że Goku jest mały i niepoważny, ale po kilku przygodach już się do niego przyzwyczaiła i nie miała mu tego za złe. IMO ich relacja była tu bardzo ładnie przedstawiona.
Serię GT lubię, i podziwiam twórców za to że zrobili drastyczne kroki. Dzisiaj np. zmieniają się tylko kolory włosów bo więcej im się nie chcę lub im nie zależy. Przy GT jednak trochę pomyśleli a mało kto to zauważa.
A ja się zgodzę w 100 % że GT jest niedoceniane ponieważ każda z serii miała swoje wzloty i upadki ale traktując GT jako historię z alternatywnej linii czasowej ( A dzięki DBS wiemy że jest możliwe ponieważ o ile się nie mylę w rozdziale z Zamasu i Black Goku było więcej niż 1 pierścień czasu w szkatułce nad którą pieczę sprawował Gowasu ) to moim zdaniem jest bardzo dobry twór idealnie wpasowujący się w serię.
Po 1 GT nie było tworzone przez Toriyame a jest to fanowska wersja wypuszczona za zgodą autora..
Po 2 pisanie bredni takich jak osiągnięcie sesja po raz 1 vegeta itd jest kompletna bzdura bo większość tego co autor biadolil była w ” Z ” a nie GT..
Po 3 zgodzę się, że jest to niedoceniana odsłona lecz nadal nie wnoszaca aż tak do seria jakoby Dragon Ball czy DBZ..
Jednego możemy być pewni jest to seria kultowa która wychowała juz nie jedno pokolenie i zapewnienie wychowa jeszcze więcej a każda kolejna dodatkową seria co wychodzi jest co raz to gorsza jak np Dragon Ball Super.. Goku w poziomie blue ledwo daje sobie radę z ssj2 z innego wszechświata to kompletna bzdura do tego aby osiągnąć jakiekolwiek stadium ile się musieli napracować i walczyć a tutaj ona chce pstryk jest ssj za chwile pstryk jest ssj2 porazka no ale cóż jakie czasy taki Dragon 😀
Dla mnie Super było dobre. O ile saga z Beerusem i Freezerem były przewidywalne i znane (bo to w końcu kinówki), a saga z wszechświatami jakąś mnie odciągała, to saga Goku Black była świetna. Wiele było przewidywalnego, ale jednak było coś w tych walkach i wątku fabularnym, że to jedna z lepszych sag w ogóle całym Dragon Ballu. Ale fajne też były by sagi pokoju tak jak pierwsza “podsaga” Buu, z Son Gohanem chodzącym do szkoły i Międzygalaktycznym Wojownikiem, bo jednak tego pokoju było mało ukazane.
Ja chcialbym zaznaczyć jak zajebisty jest ssj 4.Wersja god wzięła sie z jakiejś lipnej historii wymyślonej na poczekaniu o jakims bogu co to niewiadomo co. A ssj 4 sięga do korzeni. Do oozaru, Goku przemiania sie w momencie w którym jako ssj oozaru odzyskuje świadomość
Bardzo lubiłem GT chociażby za nową transformację mocno wyróżniającą się i element przygodowy. Ale… Autor artykułu chyba sam nie obejrzał Super. Mi w Super nie podoba się coraz to bardziej zmniejszania roli Ziemi, Smoków oraz ich znaczeń. Powiększony został kompleks anime i mang tego typu. Czyli standardowe pojawianie się coraz silniejszych osób bez naciskania jak wiele pracy musieli w to włożyć. Wyjątków jest bardzo mało, a szkoda. Irytuje mnie fakt że najpierw gdy poznajemy Boga Zniszczenia pojawia się takie Wow! To jest Bóg zniszczenia! Ale potem wrażenie spada, gdy dowiadujemy się, że jest on kontrolowany przez jeszcze silniejszą postać… A skoro jest Bóg Zniszczenia to powinni być też inni bogowie, prawda? Tylko czemu inni też są Bogami Zniszczenia? Miło, że nawet galaktyka ma swoją mitologię, ale jest ona jednym wielkim bałaganem. No i to poczucie maleńkości wświecie przytłacza. A pamiętacie jak efektowna była transformacja Goku na SSJ4? Transformacje w DB Super są po prostu po to by wprowadzić postać na nowy poziom, a nie jak poprzednie również cieszyć oczy wielką rozrubą. Oto wady nowej serii.
A ja tam kocham całego Dragon Balla =) Najbardziej DBZ, potem DB i prawie tak samo DBGT, najmniej DBS, ale oglądałem wszystkie (nie licząc “S-ki”, to pozostałe 3 razy całość) i nie wyobrażam sobie nie obejrzeć po raz kolejny… Synek ma już 9 lat, a w styczniu kończy 10, zatem mam partnera do oglądania =D
Moim zdaniem prawdziwa magia Dragon Ball-a zaczyna się od odcinka 133, gdy Goku przechodzi metamorfoze z małego chłopca w dorosłego mężczyznę i od tego czasu po prostu wciąga każdego widza w 100%.Pozdrawiam.
jezu jak te GT to bylo takie gowno ze zaluje ze nie da sie tego odzobaczyc… pierwsza czesc tez byla gowniana dla malych szkrabow …dbz juz troche lepiej ale dalej lipa najlepszy jest dragon ball super i tu nie ma co gadac najlepsze transformacje broly lssj albo vegeta ssjbe golden frieza jest jiren beerus zamasu whis gogeta ifajne walki i jeszcze ultra instynkt a nie to gowno ssj4 co w gt ochyda… dlatego dragon ball super wymiata a reszta to gówno dla kidow