Netflix na moment wypadł z superbohaterskiej gry, ale serwis wraca na właściwe tory z adaptacją komiksu “Dziedzictwo Jowisza”.
“Dziedzictwo Jowisza” nie jest pierwszą, ale może być dla Netflixa najważniejszą historią superbohaterską. Odkąd usługa nie oferuje nowych sezonów “Daredevila” czy “Punishera”, fani tego typu seriali – jeśli nie liczyć dosyć specyficznego, ale popularnego “The Umbrella Academy” – zostali na lodzie.
Premiera najnowszej produkcji będzie sprawdzianem dla serwisu. W końcu widzowie uwielbili sobie produkcje z superbohaterami. Widać to po olbrzymim sukcesie “The Boys” na Amazon Prime Video. HBO Max przygotowuje kolejne produkcje z bohaterami komiksów DC Comics. Z kolei Disney+ pęka w szwach od zapowiedzi kolejnych seriali Marvel Studios. Tym samym Netflix dwoi się i troi, aby dostarczyć widowni oryginalnych produkcji właśnie w tym nurcie.
Nieporozumienie na planie
“Dziedzictwo Jowisza” to adaptacja komiksu Marka Millara z zakupionego przez Netflix wydawnictwa Millarworld. Serwis chce sięgnąć raz jeszcze po widzów, którzy uwielbiają bijatyki jegomości w pelerynach. Firma postawiła na sprawdzonego twórcę i oddała serial w ręce Stevena S. DeKnighta, który sprawdził się przy pracy nad “Spartakusem” i “Daredevilem”. Jego produkcja miała zatrzymać odpływ widzów do konkurencyjnych platform, gdzie pojawia się mnóstwo opowieści o wszelkiej maści superbohaterach.
Plakat serialu “Dziedzictwo Jowisza”
Jednak życie lubi płatać figle. Niezbyt optymistyczne jest to, że DeKnighta w połowie sezonu zastąpił Sang Kyu Kim, który wcześniej pracował nad serialami “Designaed Survivor”, “The Walking Dead”, “Siostra Hawthorne” czy “Miasto gniewu”. DeKnight żegnający się z serialem z uwagi na “różnice artystyczne”, to dosyć normalna sytuacja – zdarzyło mu się to w przeszłości, ale wiadomo, iż nigdy dobrze nie wróży to żadnej produkcji. Szczególnie w sytuacji, gdy z ekipą rozstaje się tak utalentowany twórca.
Dzieci superbohaterów
“Dziedzictwo Jowisza” porusza temat dzieci superbohaterów, które mają przejąć schedę po rodzicach. Młodzi śmiałkowie z supermocami chcą sprostać legendzie swoich matek i ojców. Robią to w momencie, w którym jeden z nadludzi przejmuje władzę nad krajem. Ma być dramatycznie i krwawo oraz w duchu komiksu.
“Dziedzictwo Jowisza” będzie napakowane superbohaterami z przeróżnych czasów i środowisk
Spoglądając na zwiastun, można nieco pokręcić nosem. Przyzwyczajony do serialowych produkcji superbohaterskich przez duże “S”, które wyglądają niczym filmy, nie odnajduję tej jakości w zapowiedzi widowiska Netflixa. Jakkolwiek daję serialowi kredyt zaufania, gdyż zwiastuny często przekłamują to, co jest nam dane obejrzeć finalnie. Ponadto serial poza sprawdzonym twórcą, ma również w zanadrzu kilka mocnych nazwisk – ze znanym z serii “Transformers” Joshem Duhamelem na czele. Tutaj wcielił się w Utopiana.
Jeszcze więcej superbohaterów od Netflixa
Jak serial faktycznie poradzi sobie, tego dowiemy się po jego premierze. Ta odbędzie się już 7 maja. Wtedy na Netfliksie zadebiutuje pierwszy sezon, który będzie miał osiem odcinków. Z oryginalnym komiksem możecie zapoznać się dzięki Amazonowi.
“Dziedzictwo Jowisza” to pierwsza z wielu adaptacji komiksów wydawnictwa Millarworld. Przed nami między innymi “American Jesus”, “Supercrooks”, “Huck”, “Empress”, “Reborn”, “Prodigy” i “Sharkey the Bounty Hunter”.
https://giphy.com/embed/fkRj4izQV76hXOJGFh
Żeby się udało. Ostatnio nie ma czego oglądać na Netflixie.