Gdyby ktoś mi powiedział dwadzieścia lat temu, że powstanie film o Jokerze, najznamienitszym koszmarze Batmana, ciężko byłoby mi w to uwierzyć. To pokazuje, jak bardzo kino się zmieniło i dziś na dużych i małych ekranach można pokazać praktycznie wszystko, co wywodzi się z kart komiksów.
Solowy Joker ma być opowieścią o tym, jak Joker, a właściwie Arthur Fleck, stał się tytułowym łotrem. Widowisko ma trzymać się z dala od mainstreamowego DCEU, a jego akcja rozegra się w osobnym, własnym świecie, na własnych regułach. Film ma być skierowany przede wszystkim do widzów dorosłych, dostał niewielki, bo 55-milionowy budżet, a reżyser, Todd Phillips (Kac Vegas, Rekiny wojny), który jest również współautorem scenariusza ze Scottem Silverem, miał cieszyć się dużą swobodą przy tworzeniu produkcji.
W Jokera wcielił się świetny Joaquin Phoenix – trzykrotnie nominowany do Oscara (za Mistrza, Spacer po linie i Gladiatora) oraz pięciokrotnie do Złotego Globu (za Wadę ukrytą, Ją, Mistrza, Spacer po linie oraz Gladiatora). Na planie wspomoże go Zazie Beetz, Robert De Niro oraz Brett Cullen, który wcielił się w Thomasa Wayne’a. Batmana raczej nie ma, co się spodziewać. W młodego Bruce’a wcielił się Dante Pereira-Olson.
Joker pojawi się w kinach 4 października, więc w swoje urodziny będę świętował podwójnie. Widowisko zapowiada się na genialną wiwisekcję psychopaty. Miejmy nadzieję, że tego nie popsują, bo ten film może otworzyć zupełnie nowe drzwi dla kina z pogranicza superbohaterszczyzny.