Akcja, akcja i jeszcze więcej akcji. Taka jest właśnie Potrójna granica. Film uderza w boleśnie schematyczną, ale i ukochaną nutę sensacyjniaków przepełnionych krwią, potem i seriami pocisków wystrzelonymi z karabinów maszynowych.
Już na wstępie odnotuję, że Potrójna granica jest dokładnie tym, czego oczekiwałem. Heistową pogonią za setkami milionów dolarów, skrywanymi w południowoamerykańskiej dżungli. Fabularny krajobraz dopełnia umowny scenariusz, który powstał tylko po to, żeby pchać to wszystko do przodu bez większego zadumania. Całość dopełniają uznani aktorzy i twórcy, którzy nadają temu zamieszaniu nieco jakości i blichtru.
Widowisko zaczyna się bardzo akuratnie, bo już na początku dostajemy sporo strzelania. Obserwujemy Pope’a (w tej roli jak zwykle znakomity Oscar Isaac), przeprowadzającego niebezpieczną operację na terenie kolumbijskiej wioski. Od zdarzenia do zdarzenia dowiadujemy się, iż w dżungli, gdzieś pośrodku tytułowej Potrójnej granicy (słabo strzeżony teren graniczny Argentyny, Brazylii i Paragwaju, często wykorzystywany przez przemytników) znajduje się kryjówka barona narkotykowego, z którym bohater ma na pieńku. Jednak świadom korupcji w swoich szeregach, zamiast zrobić nalot, postanawia pozbyć się problemu na własną rękę i przy okazji obłowić, gdyż w posiadłości narkobiznesmena ma znajdować się kilkadziesiąt milionów dolarów.
Żeby dokonać niebezpiecznego napadu, zwraca się do swoich przyjaciół z armii. Dawniej świetnych specjalistów, dziś zdezelowanych służbą ludzi, niezbyt dobrze radzących sobie z życiem. I tutaj wkracza Redfly, którego sportretował Ben Affleck. Niegdyś świetny żołnierz, a obecnie beznadziejny agent nieruchomości z problemami rodzinnymi. Ma przygotować plan i rozpoznanie. Wspomogą ich bracia William i Ben Millerowie. W nich wcielili się Charlie Hunnam oraz Garrett Hedlund. Zespół dopełnia pilot z kokainowym problemem, którego zagrał Pedro Pascal.
Początkowo wszystko idzie jak po maśle. Jednak, kiedy do głosu dochodzi chciwość, rzeczy się zaczynają sypać. Panowie zabierają więcej, niż są w stanie unieść i kiedy multimilionowy nadbagaż zaczyna ciążyć, pojawiają się prawdziwe problemy. Kolejne niespodziewane zdarzenia sprawiają, że podejmują nietrafione decyzje i robią sobie kolejnych wrogów. Wydostanie się z torbami wypełnionymi po brzegi pieniędzmi, zaczyna się jawić jako misja niemal niewykonalna. Tym bardziej że w drodze do Stanów Zjednoczonych bliżej im do południowej niż północnej części kontynentu.
Gdybym miał porównać Potrójną granicę do czegoś, co znacie, to widowisku najbliżej do Niezniszczalnych.
Też mamy do czynienia z kompanią braci uzbrojoną po zęby, egzotyczną otoczkę i plejadę gwiazd na pierwszym planie. Wszystkie te rzeczy robią film dobrym. I chociaż brakuje mu jakieś mądrości scenariuszowej, a cała rzecz wydaje się miejscami mocno niedorzeczna, to historia została tak skonstruowana i zaprezentowana, że ogląda się to świetnie. Po seansie miałem poczucie niewykorzystanych okazji na stworzenie nieco mądrzejszego kina, ale ostatecznie oglądając, bawiłem się znakomicie.
Cały motyw heistu jest prosty jak drut i daje podwaliny pod naprawdę fajne sytuacje. Tu coś wybucha, tam coś spada z nieba, gdzie indziej się strzelają jak w Call of Duty, a jeszcze w innym miejscu widzimy bohaterów z osłami niosącymi drogocenny ładunek pośrodku niczego. A w tym wszystkim jest jeszcze J.C. Chandor, który wcześniej nakręcił Rok przemocy i Chciwość. Gwarant tego, że film ma odpowiednią strukturę.
Od strony technicznej bywa różnie. Kiedy obserwujemy proste strzelaniny, jest naprawdę nieźle. Na poziomie dobrego kina akcji z lat 80. i 90. Gorzej, gdy do głosu dochodzą bardziej pracochłonne efekty specjalne. Włożenie kilku milionów dolarów więcej w produkcję, na pewno by jej nie zaszkodziło i naprawiłoby parę ekranowych potworków. Aczkolwiek nie jest to nic, co w większym stopniu zaburzałoby odbiór całości.
Jakkolwiek muszę podkreślić, że jeśli oczekujecie czegoś na miarę Czasu apokalipsy i rzeczy bardziej rozrywkowe w nurcie kina wojennego nie wchodzą w grę, to darujcie sobie Potrójną granicę. Ten film to przede wszystkim rozrywkowa, mocna, męska sieka po brzegi wypełniona testosteronem i trzymająca w napięciu i zainteresowaniu – od początku aż do samego końca. Ja bawiłem się przy tym odmóżdżającym kinie akcji znakomicie.
Film Potrójna granica w serwisie Netflix >>
Recenzja filmu Potrójna granica (Triple Frontier) (2019) (Netflix)
Werdykt
Bawiłem się przy tym odmóżdżającym kinie akcji znakomicie.
Właśnie skończyłem. Aby wystawić opinię poogladalem do końca. Dawno nie widziałem takiego gniota, zero napięcia, akcja, brak akcji, stracone pieniądze netflixa oraz moj czas.
Nagrodą pocieszenia niech będzie to, że tracili gorzej.;) https://media1.giphy.com/media/lz4vZsiHOcLPUtjl84/giphy.gif