To my – recenzja filmu Jordana Peelego

Wojciech Lenc
5 min czytania
To my (źródło: Universal; edycja: Popkulturyści)

Z ostatniej chwili

https://www.youtube.com/watch?v=Q-Vgd9Exy5Q

Jordan Peele to bardzo utalentowany i inteligentny twórca. Udowodnił to filmem Uciekaj! – kasowym i artystycznym hitem (wpływy 176 milionów dolarów przy budżecie 5-milionowym), który był jego debiutem reżyserskim. Dyskutują o nim w szkołach filmowych. Jednym słowem, Jordan Peele narobił sporo zamieszania w filmowym horrorze. Od pomysłu do realizacji Uciekaj! jest bardzo udanym filmem. To my nieco od tego odstaje, ale fani oldschoolowych produkcji, podobnych do tych, na jakich Peele się wychował, będą zadowoleni.

Familia Wilsonów planuje wypoczynek w pobliżu Santa Cruz. Adelaide (Lupita Nyong’o) wraz z mężem Gabem (Winston Duke) i dziećmi (Jason – Evan Alex; Zora – Shahadi Wright Joseph) przyjeżdża do swojego domu letniskowego. Głowa rodziny proponuje wyprawę na plażę. Adelaide ma obiekcje powodowane traumatycznym wydarzeniem, do którego doszło na wspomnianej plaży, gdy była jeszcze dzieckiem. Po paru namowach jednak daje się przekonać i po przejażdżce umilanej I Got 5 on It wylegują się na leżakach w towarzystwie sąsiadów. Sielanka – dopóki matka na parę minut nie traci z oczu syna, Jasona. Ale nie tylko to wydarzenie i trauma powodowana wypadkiem w gabinecie luster nie dają Adelaide spokoju. Ma bardzo nieprzyjemne przeczucie, że wydarzy się coś, co zatrzęsie ich życiem w posadach. Jak burza, której migawki widać w zwiastunie, tylko znacznie gorszego.

To my (Universal)
To my (Universal)

Glass i To my były najbardziej oczekiwanymi przeze mnie premierami pierwszego kwartału 2019 roku.

Wiedziałem, że Jordan Peele nie zaserwuje widowni byle czego i że jeśli nie będzie tak wstrząsająco i przerażająco, że nie prześpię dwóch nocy z rzędu (jak po Dziedzictwie), to na pewno będzie ciekawie. Reżyser w Uciekaj! wziął na warsztat klasyczny motyw kina grozy i osnuł wokół niego nie aż tak straszną, ale bardzo ciekawą i oryginalną historię. Wspomniałem przy okazji jednej z wcześniejszych recenzji, że kinowy horror  zatacza koło. Tacy twórcy jak Peele to koło napędzają. Znają horror na wylot i mają genialne oko do easter eggów. To my jest historią na o wiele większą, prawie apokaliptyczną skalę (spoiler?). To było gigantycznym wyzwaniem, biorąc pod uwagę, że to drugi film Peele’a, niepoddający się tak łatwo jednoznacznej interpretacji. Jest tu home invasion, jest slasher (ale ten stary, dobry, z epoki pierwszych Halloween), jest apokalipsa i teorie spiskowe.

Od strony technicznej nie można filmowi niczego zarzucić. Aktorzy musieli zagrać po dwie postaci. Cywilizowanych przedstawicieli klasy średniej i ich zdziczałych sobowtórów. Zabawnie ujął to w swojej recenzji Chris Stuckmann, jeden z moich ulubionych twórców contentu (nie lubię określenia youtuber). Lupita Nyong’o jest tak dobra, że Akademia Filmowa ją zignoruje i nie da jej nawet nominacji. Nie ma w tym przesady. Pochodząca z Kenii aktorka zagrała dwie skrajnie różne postaci i zrobiła to koncertowo. Winston Duke jako cywilizowany Gabe służy przez pierwszą połowę filmu za comic relief, zaś jako doppelganger przywodzi na myśl Michaela Myersa i podobnych jemu psychokillerów nie do zatrzymania. Dzieciaki również grały jak z nut. Każdy członek obsady spisał się na medal i jedyne, co można zrobić, to kłaniać im się za to w pas – jest tak dobrze.

To my (Universal)
To my (Universal)

Co do reżyserii, to każdy następny film Jordana Peele’a biorę w ciemno, nieważne czy to będzie horror czy komedia.

Właśnie, humor i dowcipy w To my są tak naturalne, jakby były chociaż częściowo improwizowane. Ani nuty fałszu. Tak naprawdę jedyne czego się obawiałem, to niewykorzystanie w filmie smyczkowej wariacji wokół I Got 5 on It, ubarwiającej zwiastun filmu. Od czasów Incepcji jestem wyczulony na tym punkcie i gdy jakiegoś wpadającego w ucho motywu nie ma w filmie, a jest w zwiastunie, zawsze jestem trochę zawiedziony. Peele wykorzystuje ten utwór w filmie w scenie powodującej bardzo przyjemne i pożądane u horrormaniaków mrowienie na karku. Po namyśle podniosę za to filmowi ocenę o jeden punkt.

To my jest bardziej świetnym filmem, fantasmagorycznym, onirycznym, dającym się interpretować na mnóstwo sposobów thrillerem socjologicznym aniżeli horrorem. Jednak podobnie jak Przebudzenie dusz, wymaga od widza jakiegoś pojęcia o gatunku i znajomości mało uczęszczanych leśnych dróżek, w które czasem skręca.

Oglądaj film To my w serwisie Chili >>

Recenzja filmu To my (Us) (2019)
8/10

Werdykt

To my jest bardziej świetnym filmem, fantasmagorycznym, onirycznym, dającym się interpretować na mnóstwo sposobów thrillerem socjologicznym aniżeli horrorem.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Zostaw komentarz