Zagrajmy w Grę Geralda – recenzja filmu Netflixa Gra Geralda

Dariusz Filipek
3 min czytania
Gra Geralda nie jest najlepszym filmem na postawie prozy Kinga, ale i tak warto ją obejrzeć | Materiał prasowy, Netflix

Z ostatniej chwili

Zacznijmy od hipotetycznego pytania. Twój ukochany przykuwa Cię do łóżka i zostawia samą sobie. Co robisz, o czym myślisz? Odchodzisz od zmysłów, ratujesz skórę, a może się poddajesz? Jedną z możliwych odpowiedzi jest film Gra Geralda, gdzie główna bohaterka wychodzi ze skorupy, w której przez lata skrzętnie się ukrywała i zaczyna w pojedynkę walczyć o przetrwanie.

Wprowadźmy trochę pikanterii do wspólnego życia – pomyślał zapewne Gerald Burlingame, skuwając kajdankami żonę. Jessie od samego początku nie była zachwycona nietypową zabawą seksualną. Nie w głowie jej było udawanie rozpaczy, nie chciała, żeby ukochany nazywał się tatuśkiem. To był bardzo zły pomysł. Tym samym Gerald odszedł, zostawiając ukochaną na odludziu. Bez szans na ratunek z zewnątrz. Z wygłodniałym, opuszczonym psem przechadzającym się po domu. Z koszmarami, które Jessie przeżywa na jawie. Patowa sytuacja.

Jednak nie spodziewajcie się horroru, który straszy. Chociaż Gry Geralda nie pozbawiono makabrycznych scen to, zamiast zmuszać do nerwowego odwracania wzroku, film zaprasza do śledzenia przerażającej historii, która jest metaforą naszej ucieczki w momentach życiowych nieurodzajów. Dla Jessie uwięzienie jest katharsis, dzięki któremu pierwszy raz w życiu będzie kimś więcej, niż tylko systemem podtrzymywania życia dla cipy – jak wyraził się Gerald o kobietach.

Przesłanie Gry Geralda jest bardzo feministyczne. Aczkolwiek na tyle uniwersalne, że coś dla siebie odnajdzie w nim każdy.

Jedną z lepszych produkcji oryginalnych Netflixa jest horror Hush, wyreżyserowany przez Mike’a Flanagana – twórcę Gry Geralda, który wręcz wielbi się w oszczędnym kinie grozy. Platforma z rzadka wypuszcza filmy udane. Chociaż Gra nie ma predyspozycji do szturmowania kin, jak To, które również powstało na kanwie prozy Stephena Kinga – tak całkiem nieźle odnajduje się w formacie telewizyjnym. Widowisko zapewnia niespełna dwie godziny rozrywki, która przy okazji zmusza do przemyśleń. Rzadkość w przypadku horrorów.

Szczególne brawa należą się Carli Gugino, wyśmienicie oddającej rozterki i rozpacz głównej bohaterki. Udało się również fajnie uchwycić kolejną Kingowską makabrę, w której postać centralna jest uwięziona i zdana na siebie. Pomimo że motyw ten bardziej pasuje do teatru niż filmu, to dzięki pomysłowemu wykorzystaniu technik filmowych, ogląda się to świetnie.

Gra Geralda gif recenzja popkulturysci

Niestety zdjęcia Michaela Fimognariego są momentami niewybaczalnie niechlujne. A sam epilog sprawia wrażenie stworzonego na doczepkę. Równie dobrze mogłoby go nie być. Finałowa scena zyskałaby, gdyby sprytnie wpleść ją we wcześniejsze wydarzenia. Czuć również niekonsekwencję w opowiadaniu historii, gdyż pewne zdarzenia uciekają zbyt szybko.

Gra Geralda nie jest produkcją bez wad, ale ogląda się ją dobrze. Jeśli lubicie oszczędny klimat grozy w stylu Pogrzebanego czy 127 godzin, będziecie ukontentowani. Chociaż kunsztu na miarę Misery się nie spodziewajcie.

Gra Geralda na Netflixie

Ocena końcowa
6/10

Gra Geralda (2017) [Gerlad's Game]

Jeśli lubicie oszczędne klimaty grozy w stylu Pogrzebanego czy 127 godzin, będziecie ukontentowani.

Wysyłanie
Ocena użytkownika
3.67 (3 Głosy)

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Podziel się artykułem
Zostaw komentarz