https://www.youtube.com/watch?v=3efx7pVNEow
Gra o tron to jedna z tych superprodukcji, która odmieniła to, czym seriale są. Czy raczej mogą być. Takich rewolucyjnych tytułów na przestrzeni ostatnich dwóch dekad było zaledwie kilka. Gra pokazała, iż można robić seriale z hollywoodzkim zacięciem, wielkimi budżetami i nie tylko stawiać na spektakularność, ale jednocześnie opowiadać mocną i wciągającą historię, której łakną dziesiątki milionów widzów na całym świecie.
Zanim przejdę do samej Gry o tron, odnotuję na wstępie, iż złożyłem sobie obietnicę, że nie będę już recenzował pojedynczych odcinków seriali, ale obietnice, co oczywiste, są po to, żeby je łamać. A złamać jedną z nich ku chwale Gry o tron, to tak, jakby uczynić coś zacnego.
Więcej. Kiedy zacząłem pisać te słowa, doszedłem do wniosku, że właściwie nie wiem, dlaczego w ogóle się za recenzję zabrałem. W końcu w recenzjach chodzi o to, że mają polecać lub przestrzegać, a Gra o tron to serial, którego finałowy sezon obejrzy i tak większość z tych osób, które widziały poprzednie odsłony. I żadne słowa tego nie zmienią. Jednak, gdyby wpadł tu ktoś, kto właśnie się wybudził ze śpiączki, trwającej – pi razy oko – dekadę, zapewniam, że może spokojnie czuć się zachęcany do nadrobienia serialu. Bez spoilerów, oczywiście.

Koniec gry.
Pewna era się kończy. Dziś nie wiemy, jak będzie wyglądał finał produkcji, której życie dał swoją prozą George R.R. Martin. Aczkolwiek można już teraz założyć, że będzie to coś niezwykle dramatycznego, do czego przygotowywał nas szczególnie sezon siódmy. Wcześniej głównie obserwowaliśmy, jak rody nawzajem się wybijały z mniej lub bardziej błahych powodów, ignorując prawdziwe zagrożenie.
Serial całkiem nieźle oddaje naturę ludzką i pokazuje, że tak naprawdę jesteśmy autodestrukcyjnym gatunkiem, który poprzez gry polityczne i idące za nimi wojny, pogania się ku zagładzie. Bo chociaż rzecz dzieje się w fantastycznej rzeczywistości, w której w niebo wzbijają się smoki, przechadzają wielkoludy, a za wielkim murem biegają lodowe zombie, mające ochotę sprowadzić ludzkość do parteru, to wszystko jest przenośnią. Martin doskonale ujął w swojej twórczości archetypy i nas nimi opluł. Poczynając od polityki poprzez wiarę i na całym przekroju społeczeństwa kończąc.
Poprzedni sezon był zapowiedzią wielkich i trudnych sojuszów, a jednocześnie iskierką nadziei. Że szlachetni szlachetnymi pozostaną i będą walczyli o przetrwanie ludzkości, a ci źli – miejmy nadzieję – nie dożyją kolejnej zimy. Uważam, że Martin chciał w swojej książce przekazać, iż jesteśmy tak destrukcyjni, że dalsze istnienie naszego gatunku byłoby policzkiem dla stwórcy. I jeśli miałbym coś zakładać, założyłbym, że scenarzyści wyrżną nas do ostatniego. A cała krwawa bitwa o miejsce na Żelaznym tronie okaże się psu na buty.

Kto gra o tron, ten ma łeb obdarty.
Zwaśnione rody na chwilę odłożyły oręż, a niektórzy dawni wrogowie podali sobie ręce, by ramię w ramię stawić czoła śmiertelnemu niebezpieczeństwu w postaci armii Nocnego Króla. Już poprzednio dano nam poczuć, że ludzkość ma przerąbane, a wróg dorobił się tak potężnych oręży, że możemy o zwycięstwie najwyżej pomarzyć. Jednak do wielu to jeszcze nie dociera. Zamiast gotować się do bitwy, bohaterami wciąż targają niesnaski. Teraz nieważne są rany zadane Starkom. Nie ważne są polityczne gry. Ważne jest tylko to, żeby przetrwać. Jednak pomimo tego, że w dobie śmiertelnego zagrożenia stają ci, którzy jeszcze przed chwilą skakaliby sobie do gardeł, nie obyło się bez bezsensownego bicia piany i interesowności przeddzień zagłady.
Odcinek jest napakowany dramatyzmem i nie zabrakło typowego dla serialu humoru. Jednak momenty, w których dialogi są zbyt gładkie i postaci spijają sobie słowa, trochę zaburzają odbiór. Jakkolwiek widowisko nadrabia całą otoczką. Widać włożoną weń pracę na planie, jak i specjalistów od efektów specjalnych. Wszystko przyćmiewa lot Daenerys i Jona na smokach. Tak spektakularnej sceny dawno w żadnym innym serialu nie widziałem.
Premierowy odcinek dosyć spokojnie buduje podwaliny pod resztę sezonu. Obserwujemy przygotowania do wojny, które już na początku widzimy z perspektywy młodego chłopca – przestraszonego i jednocześnie podekscytowanego przybyciem armii Daenerys. Widzowi też się to udziela, chociaż bezpiecznie spogląda w stronę ekranu. Pomimo braku spektakularnych bitew, opowieść pochłania i czuć w niej mnóstwo emocji oraz podskórnego zagrożenia.

Warto było czekać blisko dwa lata na kolejny odcinek.
Dostaliśmy ciąg dalszy tego, co znamy i lubimy – widowiskowej, wciągającej i mocnej historii, której bardzo będzie nam brakowało, kiedy się zakończy. I jestem pewien, że to zaboli nie tylko HBO, które straci olbrzymi hit, ale przede wszystkim zwykłych widzów. Niech świadectwem będzie to, że u sąsiadów, których nie podejrzewałbym o oglądanie Gry o tron, po 4:00 światło przestało się odbijać od okna. Ciekaw jestem, czy wraz z napisami końcowymi, poczuli, jak ja, że chcą więcej. I to jest najlepsza rekomendacja.
Serial Gra o tron na HBO ▶
Recenzja serialu Gra o tron (sezon 8, odcinek 1) (Game of Thrones) (2011) (HBO/HBO GO)
Werdykt
Warto było czekać blisko dwa lata na kolejny odcinek.
Chyba oglądaliśmy dwa różne filmy. W/g mnie jeden z gorszych odcinków całej serii. Na dobrą sprawę mogłoby go wcale nie być, a te kilkadziesiąt sekund akcji można było wcisnąć w kolejne odcinki.
Ten sam serial i odcinek, inne zdania. Swietnie budowal napięcie i zarysował sytuację. Ale co widz to odbiór.
Oczywiście – i bardzo dobrze – zdania będą podzielone, jednak spodziewam się, że większość fanów po tak długiej przerwie, umiejętnie dawkowanym zwiastunom i przeciekom budującym napięcie spodziewała się jednak czegoś więcej. Miejmy nadzieję, że za tydzień będzie lepiej.
Mi z kolei bardzo się podoba takie budowanie napięcia w samym odcinku. Lubię te ich gry, które świetnie przekładają się na późniejsze wydarzenia. Jedynie dialogo mnie trochę irytowaly. Były tak gładkie, że aż momentami sztuczne. Ale to szukanie dziury w całym, bo ostatecznie dostałem to, co dostać chcialem i juz na napisach końcowych czulem, że chce więcej.
Serio, ja tam chwili napięcia nie widziałem. Tylko witanie się ludzi w Winterfell/Królewska przystań.
Lot to jedna z lepszych scen? Przecież nawet włos im nie drgnął podczas lotu. Ujęcia były ok, ale do jednej z najlepszych dużo brakuje.
Rozumiem, że tak wysoka ocena to efekt “tęsknoty”. Dla mnie max 6/10.
Nie z tęsknoty, a przede wszystkim przez umiejętności budowania napięcia przed wielkim finałem, który zbliża się wielkimi krokami i interesujace relacje oraz wydarzenia, które bardzo udanie przekładają się ze świata fantastycznego na ten całkiem realny. Poza tym odcinek ma momenty, ktore dla mnie świetnie dzialaly. Przed odcinkiem nie tesknilem tak bardzo, ale po zakonczeniu nie moge się doczekac kolejnego.
Dla mnie napięcie się buduje, gdy się dzieją rzeczy, których chociaż częściowo się nie przewidziało lub efekty akcji, która się dzieje na ekranie trudno przewidzieć.. Tutaj było do bólu przewidywalnie i drętwo. Jedyna scena z napięciem to, gdy królowa smoków mówiła o zabiciu rodziny Sama.
Mam nadzieję, że kolejne odcinki podniosą poziom. 🙂
Staram się unikać pisania o szczegółach, bo nie znoszę spoilerów, ale dla mnie, kiedy myślę o budowaniu napięci, to była również, chociażby scena, w której mamy “przestrogę” w postaci przykutego do ściany chłopca, co jest zapowiedzią zbliżającej się wojny. Podobnie rzecz się ma z knuciem Cercei, która coś planuje, ale nie wiemy, co. To są także pomniejsze rzeczy, jak wynajęcie zamachowca, czy wbicie w osłupienie Jona, który nie wie, co dalej robić, z wiadomych względów.
To, o czym piszesz, to dla mnie nie jest budowanie napięcia, bo to jest konkluzja pewnych zdarzeń i bardziej moment wrzenia. Napięcie tworzy się krok po kroku.
Różnie rozumiemy pojęcie napięcia. Jakkolwiek mam nadzieję, że kolejny odcinek dostarczy to, czego oczekujesz.;)
Nie zgodzę się z Tobą. Nudną gadką nie buduje się napięcia. 🙂 Ale na ludzi jak widać działają różne rzeczy. Każdy ma inne spojrzenie.
Pozdrawiam.
Teraz ja się z Tobą nie zgodzę, bo dla Ciebie nudna, dla mnie nie. Gusta.;) Jakkolwiek dialogi same w sobie, od jakiegoś czasu nie są tak pochłaniające, jak były wcześniej. I tutaj pewnie oboje się zgadzamy.
OK, ale dlaczego na hbogo nie ma polskiego lektora?
Zawsze tak było?
Bardzo późno dostali teraz odcinek. Przed premierą zastrzegali, że lektor będzie później.
Po tym epizodzie mam przeczucie, że Arya zgładzi Nocnego Króla.
A ja ciągle mam nadzieję, że nikt żywy z tego nie wyjdzie. Nawet ona, ze swoim skrytobójczymi umiejętnościami.