Studio Legendary nie może pochwalić się sukcesem finansowym Pacific Rim: Rebelia, ale nie przestaje inwestować w widowiska pełne olbrzymich rzeczy i stworzeń, stawiając tym razem na aktorską wersję anime Gundam.
Gundam dołączy do widowisk takich jak Jurassic World, Pacific Rim, Godzilla czy Kong: Wyspa Czaszki, z aspiracją, by być kasowym hitem na miarę serii Transformers. Filmowe studio Legendary zapowiedziało na tegorocznym Anime Expo w Los Angeles, że wraz ze studiem anime Sunrise stworzą aktorską wersję czerpiącą z gigantycznej franczyzy Gundam, na którą składa się niemal niezliczona liczba anime, mang oraz gier.
Film opowie historię, która narodziła się w 1979 roku w serialu anime Mobile Suit Gundam.
Była to osadzona w przyszłości opowieść o wojnie pomiędzy Federacją Ziemską a Zeonem (kosmiczną kolonią dążącą do niepodległości od Ziemi). Obie strony walczyły między sobą za pomocą robotów bojowych. Większa część akcji rozgrywała się na Białej Bazie, czyli statku Federacji Ziemskiej. I właśnie na członkach załogi skupiała się fabuła, a samo anime, chociaż nie zyskało początkowo popularności, było chwalone za dobre przedstawienie okropieństw wojny i z czasem zostało uznane za kultowe. Doczekało się kontynuacji i spin-offów.
Film Gundam to może być hit, którym miał być, ale niestety nie był i już raczej nie będzie Pacific Rim.
O ile pierwszy Pacific Rim był filmem dobrym i ledwo, ale jednak dzięki wynikom z Chin zarobił swoje, o tyle kontynuacja spotkała się z o wiele gorszymi opiniami, a Rebelia ostatecznie mocno nadwyrężyła portfel Universalu, który dystrybuował widowisko wyprodukowane przez Legendary Entertainment. Jednak kochamy wielkie roboty, czego doskonałym przykładem jest seria Transformers, która przynosi miliardy dolarów, więc całkiem słusznie zresztą, postanowiono spróbować raz jeszcze.
Gundam podobnie jak Transformers opiera się na mocnej marce. Jednak ta dziś opisywana najzagorzalszych fanów ma przede wszystkim w Japonii. Tym samym rynek azjatycki wydaje się zdobyty na długo przed premierą superprodukcji, ale kwestią kluczową jest to, czy Stany Zjednoczone i reszta świata również docenią starania twórców. Ostatnia adaptacja anime, czyli Ghost in the Shell, niestety słabo poradziła sobie przy kasach biletowych w Stanach Zjednoczonych. Pomimo tego, że manga i anime mają wielu sympatyków poza Azją.
Podwaliny pod sukces są, ale przyszli twórcy powinni pamiętać, że na świecie Gundam nie jest tak mocną franczyzą, jak Transformersy.
Wielkie roboty produkowane taśmowo przez Michela Baya sprzedają bilety mimo, że większość filmów Paramountu to produkcje dosyć słabe, jeśli wziąć pod uwagę opinie krytyków, a nawet widzów, którzy pomimo narzekań nie potrafią rozstać się z tą serią. Jednak na swój czas pierwsza część była czymś wyjątkowym i zdobyła oddane grono widzów. Tego komfortu Gundam nie ma.
Jednym z producentów Gundama został Cale Boyter. Był odpowiedzialny m.in. za produkcję Pacific Rim: Rebelia, Blade: Mroczna trójca, Noe: Wybrany przez Boga i poza Efektem motyla jego portfolio nie wygląda zbyt szykownie. To zły znak.
Źródło: ComicBook.com