Happy day w Syfy – recenzja serialu Happy! – s01e01

Dariusz Filipek
Dariusz Filipek 82 wyświetleń
2 min czytania
Happy! od Syfy to 45 minut niezobowiązującej, krwawej głupawki | Syfy

Mam alergię na seriale od Syfy. Tak wiele razy zawiodłem się ich produkcjami, że nieraz powtarzałem sobie, iż więcej się na ich dziadostwo nie nabiorę. Jednak serialowa adaptacja komiksu Happy! była kolejną ostatnią szansą dla tej stacji.

Historia została stworzona przez Granta Morrisona, który jest scenarzystą pokręconym do cna, a większość jego komiksów, nawet tych tworzonych dla mainstreamowych wydawnictw, sprawia wrażenie pisanych po przedawkowaniu LSD. Szkot ma za sobą zarówno opowieści o Batmanie, jak i X-Men. Jednak najciekawsze historie obrazkowe tworzy poza wielką dwójką. Jedną z nich jest 4-zeszytowa miniseria Happy!, która ukazała się nakładem Image Comics.

Happy! to krótka opowieść o byłym policjancie, nieodżegnującym się od korupcji, narkotyków i wlewania w siebie nieprzyzwoitych ilości alkoholu. Po odejściu ze służby wiedzie żywot cyngla i biorąc pod uwagę okoliczności, robota idzie mu nieźle, gdyż Nick Sax jest dobry w tym, co robi. Wszystko do czasu aż jedno ze zleceń nie idzie po jego myśli i zostaje postrzelony. Wtedy objawia mu się niebieski, latający, przesłodki, cudowny, wspaniały i piękny konik Happy. Nick w pewnym momencie dochodzi do tego, że Happy może nie być wyłącznie halucynacją, jednak nie ma wiele czasu na rozmyślanie, gdyż musi uratować pewną małą dziewczynkę porwaną przez socjopatycznego Świętego Mikołaja…




Tak w telegraficznym skrócie można nakreślić punkt wyjściowy dla tej historii – nieledwie pokręconej oraz okraszonej przejaskrawioną brutalnością. Prostytucja, hektolitry krwi, używki na i bez recepty, nieprzebierający w środkach półświatek, demoralizacja i sprzedajność – to wszystko znajdziecie w serialu opowiadającym o Nicku i jego niebieskim, latającym, przesłodkim, cudownym, wspaniałym i pięknym koniku, co się Happy wabi.

W Saxa wcielił się Christopher Meloni. Aktor grzejący raczej drugi plan w serialu daje radę i świetnie oddaje postać zblazowanego antybohatera. Nie ma też co przesadnie narzekać na stronę realizacyjną. Mistrzostwo świata to nie jest, ale nie przeszkadza w przyjemnym odbiorze widowiska. Również niebieski, latający, przesłodki, cudowny, wspaniały i piękny konik Happy wyszedł ekipie od CGI dosyć porządnie – nawet jeśli nie jest to robota na poziomie Pixara. Stworzonko totalnie niedopasowane do realnego świata, prezentuje się w swej kuriozalności i specyficzności wyjątkowo zjadliwie.

serial Happy! syfy komiks
Serialowy Happy! niewiele różni się od komiksowego oryginału | Syfy

Jednak umówmy się, co do tego, że Happy! nie jest historią mądrą, wiekopomną i daleko jej do telewizyjnego majstersztyku. Jakkolwiek jeśli nastawicie się na lekką, brutalną 45-minutową głupawkę w stylu Adrenaliny wtedy będziecie w domu. Scenarzystą, reżyserem i producentem Happy’ego! jest Brian Taylor, który odpowiadał również za filmy z Jasononem Stathamem w roli Cheva Cheliosa. Tym samym pierwszy raz od dłuższego czasu nie zawiodłem się na Syfy. Wybaczam stacji mierny Blood Drive i czekam na więcej produkcji pokroju Happy’ego!.

Podziel się artykułem
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowo
Anonimowo
3 lat temu

Visitor Rating: 5 Stars

Anonimowo
Anonimowo
2 lat temu

Visitor Rating: 1 Stars

0
Would love your thoughts, please comment.x