https://www.youtube.com/watch?v=LCS4CaZ9dwg
O tym, że powinien powstać serwis, który będzie nazywał się HBO Max, pisałem pierwszy raz bodaj już w 2015 roku i rok do roku się powtarzałem jak zepsute radio. Ludzie z HBO i ówczesny zarząd Time Warnera żyli w wypracowanej przez dekady strefie komfortu i pozwalali podjadać się miesiąc w miesiąc Netflixowi. Aż Netflix przerósł HBO.
Należące do AT&T WarnerMedia chcą zrobić z HBO do wiosny 2020 roku (dokładna data premiery nie jest jeszcze znana) praktycznie wszystko, o czym piszę od lat. Firma zaoferuje nie tylko produkcje z HBO i Cinemaxa, ale również z innych stacji i serwisów (CNN, Cartoon Network, Crunchyroll, DC Universe, TNT itd.), uzupełniając to filmowymi hitami ze swojej wytwórni filmowej Warner Bros. oraz dorzuci widowiska produkowane z myślą o HBO Max.
Więcej treści? Niewiele więcej
Na starcie serwis ma oferować 10 tysięcy godzin treści, co na papierze wygląda dosyć interesująco, bo kto miałby czas spędzić tyle godzin przed ekranem. Jednak w przeliczeniu tego na filmy i seriale, te liczby zaczynają wyglądać dosyć średnio. 10 tysięcy godzin to około 4 tysięcy pozycji filmowych lub 883 12-odcinkowych sezonów godzinnych seriali. Dla porównania Netflix ma dziś w Stanach Zjednoczonych w ofercie około 3834 filmów oraz 1380 seriali, które zazwyczaj mają więcej niż jeden sezon. Jakkolwiek w WarnerMedia najwidoczniej mierzą to swoją miarą. W końcu dziś na HBO Now (odpowiedniku naszego HBO GO) oferują mniej więcej 843 filmy i 168 tytułów serialowych.
Cena, która nie czyni cudów
HBO Max chce tym zawalczyć z Netflixem przy wyższej cenie. Amerykanie płacą za dostęp do HBO Now 14,99 dolarów miesięcznie. Cena HBO Max ma wynieść od 16 do 17 dolarów miesięcznie. Dla porównania Netflix w Stanach Zjednoczonych oferuje podobnie jak w Polsce trzy plany abonamentowe – 8,99, 12,99 oraz 15,99 dolarów miesięcznie. Tym samym ceną z Netflixem również nie powalczą. Dla porównania Disney+ w dniu startu ma kosztować zaledwie 5,99 dolarów.
Spóźnieni na imprezę
HBO, które miało wszelkie predyspozycje, by dawno podjąć równą walkę z Netflixem, teraz będzie musiało się ścigać z mniejszymi graczami. Netflix ma na świecie przynajmniej 154 miliony użytkowników. HBO jest rozdrobnione i na niektórych znaczących lokalnych rynkach ma związane ręce umowami licencyjnymi na przykład ze Sky, które od niedawna należy do kontrolowanego przez Comcast NBCUniversal. Mowa tu o potężnej amerykańskiej korporacji, która wystartuje ze swoim streamingiem w podobnym czasie co HBO.
Wcześniej premierę będzie miał Disney+ oraz Apple TV+. Nie można zapomnieć o rosnącym znaczeniu Hulu oraz Amazon Prime Video. A w tle przewija się CBS Corporation z CBS All Access oraz Showtime, Lionsgate ze StarzPlay, AMC Networks z kilkoma usługami (m.in. ze Shudderem i Sundance Now). Na rynek próbuje się wgryźć również YouTube ze swoją szeroką ofertą zbudowaną wokół YouTube Premium.
HBO Max będzie miało problem ostatniego na imprezie, gdy towarzystwo się wybawiło, a do zjedzenia pozostały tylko resztki. Szefostwo serwisu będzie musiało mocno się napocić, żeby coś ugrać i zachęcić do swojej usługi tych, którzy zapłacili już za powyższe serwisy.
Technologia matką przyjemności
Disney przed startem Disney+ kupił udziały w BAMTech. Firmie, która jest odpowiedzialna za dostarczenie jak najlepszego zaplecza technologicznego dla serwisu. Netflix dwoi się i troi, by sprawić, iż doświadczenie z korzystania z usługi będzie jeszcze przyjemniejsze. Ponadto ważna jest jakość dostarczanych treści, która rok rocznie idzie w górę przy coraz większych cudach kompresyjnych.
Technologia jest krytycznie ważnym, ale często pomijanym elementem streamingowej potęgi poszczególnych serwisów. A wpływ technologii jest kluczowy. Czego przykładem niech będzie rzecz z mojego podwórka. Amazon Prime Video oglądam rzadziej niż inne serwisy tylko dlatego, że mój starszy telewizor w kuchni, który wyposażyłem w Mi Boxa, nie ma dostępu do tego serwisu.
Na tę chwilę niewiele wiemy o wykorzystywanych przez HBO Max technologiach, udogodnieniach, systemie rekomendacji, dostępności na różnych urządzeniach czy maksymalnej jakości materiałów. Jeśli serwis chce zadbać o wygodę użytkownika, musi się na tym polu postarać. Wie o tym każdy subskrybent HBO GO w Polsce – serwis na tym polu ciągle mocno ustępuje Netflixowi.
Treści, głupcze!
Jedyną prawdziwą mocą HBO Max są oryginalne treści, których produkcja ma wzrosnąć o połowę. HBO słynie z najwyższej jakości seriali. To tam powstała Rodzina Soprano, Gra o tron czy Czarnobyl. Dorzucenie do tego dokumentów i reportaży z CNN, kreskówek z Cartoon Network, anime z Crunchyrolla, filmów Warner Bros., prawdopodobnie wchłonięcie DC Universe i dorzucenie do koszyka klasyków pokroju Przyjaciół i produkcji przygotowywanych specjalnie dla tej platformy, to największa oręż w walce z konkurencją. Niestety jedyna poważna.
HBO Max to HBO Now na sterydach
Tak naprawdę HBO Max jest HBO Now w nowych szatach. Amerykański odpowiednik naszego HBO GO nie okazał się wielkim hitem. Zamiast pracować nad nim, postanowiono stworzyć nową markę, którą najpewniej firma będzie reklamowała jako zupełnie nową wielką rzecz. Jednak odejmując od wszystkiego świetne treści, które będą jedynym długofalowym koniem pociągowym serwisu, mamy wysoką cenę, coraz większe nasycenie rynku i bibliotekę, która już na początku mogłaby być o wiele większa, ale z nieznanych mi powodów nie będzie.
Gdyby HBO Max wystartowało jutro w konkurencyjnej cenie z przepastnym portfolio programowym, wtedy można by mówić o szansie na sukces. A tak szykuje nam się poważny gracz, potężny potęgą swoich treści, który będzie musiał jeszcze wiele się nauczyć, by zawalczyć w domu nie tylko z Netflixem, ale również z Amazon Prime Video i Hulu – wielką trójką, która rozdaje dziś karty na polu strumieniowania treści wideo w wydaniu premium w Stanach Zjednoczonych. Bo o premierze w Polsce jeszcze nic nie wiemy.