HBO Max czy minimum? Minimum treści, wysiłku i wyborna dawka irytacji

Dariusz Filipek
11 min czytania

Z ostatniej chwili

Oferta HBO Max w Polsce nie rośnie, a maleje; zamiast oczarowywać, jest nieprzyjemnie dziurawa; serwis chce konkurować z Netflixem, a ledwie wytrzymuje rywalizację z trupem HBO GO; zamiast wychodzić widzowi naprzeciw, firma szachruje.

Mam świadomość, że HBO Max jest z nami zaledwie dwa tygodnie, ale można było się do tego startu o wiele lepiej przygotować. W końcu to już blisko dwa lata od dnia, w którym po raz pierwszy serwis odpalono w Stanach Zjednoczonych i warto było wyciągnąć wnioski z ówczesnych potknięć i niedoskonałości, aby do nich nie dopuścić w naszym i innych krajach. Nie zrobiono tego. Oddano nam półprodukt, którego premierę od premiery Netflixa w Polsce odróżnia to, że Netflix rozwijał się od pierwszego dnia, a HBO Max na razie się tylko zwija. Dosłownie.

Pierwszą jaskółką tego, że coś niedobrego dzieje się z polskim HBO Max były dziwnie szybko pojawiające się i znikające widowiska.

W dniu premiery widziałem, że w serwisie mogę obejrzeć serial dokumentalny “Slow Burn”, który traktuje o aferze Watergate, ale seans zostawiłem sobie na inny czas. W końcu to produkcja HBO, więc co złego mogłoby się stać??? — pomyślałem i wróciłem do dokumentu kilka dni później. Problem w tym, że za te kilka dni “Slow Burn” w serwisie już nie było. Czyli coś się jednak stać mogło, co jasno wskazuje, iż złota zasada Murphy’ego niestety nadal działa.

Na osłodę mignął mi w serwisie trzyczęściowy dokument “Raj utracony”, którego odsłony pojawiały się w 1996, 2000 i 2011 roku. Z jakiegoś kompletnie nieznanego mi powodu te dokumenty umieszczono w sekcji serialowej, co samo w sobie jest kuriozum. To tak jakby za serial uznać filmową trylogię “Ojciec chrzestny” czy “Oddział Delta”. Aczkolwiek nie to było w tym wszystkim najdziwniejsze. Jeszcze dziwniej się zrobiło, gdy postanowiłem sobie historię odświeżyć i ku memu zdumieniu okazało się, że w serwisie znajduje się tylko ostatnia odsłona dramatu Trójki z West Memphis. Zonk.

Jeszcze bardziej osłupiałem, kiedy się okazało, iż inna produkcja HBO jest na Playerze w pakiecie HBO, a nie ma jej na HBO Max. Mowa tu o dokumencie “Kochana mamusia nie żyje”. Skąd ten cyrk? Nie mam pewności. Mogę tylko założyć, że w polskim oddziale HBO mają nieziemski burdel i dobrze firmie zrobiłoby, gdyby głowy osób odpowiedzialnych za ten bajzel poleciały.

Nie tylko z tymi produkcjami jest problem, ale też niespecjalnie miałem czas i przyjemność, żeby się głębiej wgryzać w kolejne dzikie historie związane z biblioteką HBO Max i jej brakami. Jakkolwiek przeglądając Twitter, natrafiłem na inne nieprzyjemne niespodzianki, które czekają na widzów. Najczęściej brakuje pojedynczych odcinków czy nawet całych sezonów niektórych seriali.

I jeśli myślicie, że to jest najgorsze, co na Was czeka na HBO Max, to niestety muszę rozczarować wszystkich, którzy i tak już czują się pognębieni. Jest znacznie gorzej.

Kiedy tydzień temu publikowałem porównanie HBO Max z Netflixem w bibliotece pierwszego serwisu mieliśmy ponad 1600 pozycji. Dziś jest ich niespełna 1500. Na domiar złego pod koniec miesiąca z HBO Max wylatuje kilkadziesiąt kolejnych filmów i seriali. Z jednej strony taka kolej rzeczy i cykl życia usług strumieniowych lubi płatać figle, ale z drugiej strony wyleciało mniej więcej 10% całej biblioteki, co jest nawet nie tyle ciosem dla widza, ile wręcz skrajnym nieporozumieniem.

Żeby słowo “subskrypcja” w zbiciu z nazwą serwisu tymczasowo wybić niektórym jeszcze mocniej z głowy, śpieszę z informacją, iż wraz z pierwszym dniem kwietnia z HBO Max wyleci kilkadziesiąt kolejnych tytułów. W tym wiele produkcji Disneya. Zapewne pojawią się również nowości, ale najpewniej nie będzie ich na tyle wiele, aby w pełni zmyć ten niesmak.

Kolejna sprawa, że niektóre seriale określane jako Max Originals, które już oglądają widzowie w Stanach Zjednoczonych, pojawiają się w Polsce z przedziwnym opóźnieniem.

Ostatnio czekałem na dwa seriale od HBO Max – “DMZ” oraz “Minx”. Nie są to jakieś seriale na licencji czy lokalne produkcje na wyłączność, a widowiska wyprodukowane dla HBO. Pierwszy serial miał pojawić się z jakiegoś przedziwnego powodu dzień po premierze w Stanach Zjednoczonych, czyli 18 marca. Z kolei “Minx” miał mieć premierę w tym samym dniu, co w Stanach – 17 marca. Kiedy piszę te słowa, jest już 20 marca, a seriali jak nie było, tak nie ma.

seriale kryminalne nasi chlopcy promo 1

25 najlepszych seriali kryminalnych i thrillerów na HBO Max

HBO Max ma w ofercie jedne z najlepszych, jeśli nie najlepsze seriale kryminalne i thrillery, które każdy z Was powinien poznać. Przed Wami ranking z 25 pozycjami obowiązkowymi. CZYTAJ WIĘCEJ ▶

I tutaj kolejny raz przywołam Netflix, który również ma swoje grzechy, ale ten serwis przynajmniej ma to do siebie, że kiedy ma globalną premierę produkcji oryginalnej, to faktycznie widowisko pojawia się na całym świecie tego samego dnia (z poprawką na strefy czasowe). To bardzo dobra reguła, do której nie stosuje się HBO Max. Niefajnie.

Poza tym ludzie z polskiego oddziału HBO Max starają się przykryć swoją nieudolność półprawdami i całkowitymi nieprawdami.

Kiedy na Twitterze napisałem, że “DMZ” nie ma w serwisie, to z konta HBO Max Polska zaczęto bzdurzyć o jakimś błędzie technicznym. Najpewniej osoba odpisująca poskąpiła na wysiłku, a może nie miała na tyle inteligencji, tudzież z czytaniem u niej słabo, aby odnotować, jaki jest faktyczny problem. Zamiast tego metodą starą jak świat, “ctrl+c, “ctrl+v”, odpowiedziała mi nonsensem prawdopodobnie zapisanym w pliku tekstowym, którym posługują się tamtejsze social-media-lemingi.

Na swoim Twitterze HBO Max, już 18 marca odnotowało, że “DMZ” pojawi się dopiero 28 marca. Po co opóźniać premierę o kolejne dni? Zakładam, że w firmie jest taki rozgardiasz, iż nie wyrabiają z lokalizacjami. Być może jest jakieś inne wytłumaczenie, ale na pewno nie jest nim “błąd techniczny”. Nawet w Serbii serial już oglądają.

Z “Minx” również jest problem. Spoglądam w informację prasową, a tam jak byk stoi, iż serial miał się pojawić w Polsce 17 marca. Widać to na dołączonym obrazku. Serialu na HBO Max jednak nie ma.

Informacja prasowa HBO Max
Informacja prasowa HBO Max

Z uwagi na to, że nie mam zbyt wiele cierpliwości do takiego dziadostwa, nawet nie wnikałem kiedy w końcu serial obejrzymy w naszym kraju. Na szczęście mniej leniwy ode mnie czy od HBO Max jest serwis Serialowa, który zapytał, co się dzieje z “Minx”. Jakaś pewna siebie osoba siedząca w social mediach HBO Max odpowiedziała, że premiera “Minx” została zaplanowana na 22 marca. Otóż, k***a, nie, nie została tak zaplanowana, drogi dzbanie. Została zaplanowana na 17 marca! Może została przesunięta na 22 marca, ale zdecydowanie nie została tak zaplanowana.

Pomijam nawet to, że ciągle ciężko o produkcje CNN, Adult Swim i inne widowiska z przepastnej biblioteki WarnerMedia. W obecnym kolorycie zgłupienia, który prezentuje ów serwis, ciężko mieć jakiekolwiek oczekiwania.

Nie wgryzam się też głębiej w to, że wczoraj miałem wielokrotnie komunikat o problemie z połączeniem z serwerem HBO Max. To najwidoczniej kontynuacja starych, niedobrych czasów, gdy HBO GO nagminnie się wysypywało i raczyło nas dziwnymi komunikatami o błędach. Coraz bardziej mam wrażenie, że ten cały rebranding wiąże się właśnie głównie ze zmianą skórki i nazwy serwisu.

I tak dalej, i tym podobne…

Pierwszą, najbardziej podstawową rzeczą przyciągającą mnie do serwisu strumieniującego są treści. Im ich jest więcej i im lepsze są, tym łatwiej stopić moje zlodowaciałe serce. Dalej jest technologia i cena. Usługa musi być wygodna i oferować przyjemną jakość obrazu, dźwięku, a także nie szarpać nadto za kieszeń. Z technologią wykorzystywaną przez HBO Max jest różnie, ale za to cena za dostęp jest przynajmniej na papierze świetna. Cała reszta, szczególnie oferta, to na tę chwilę porażka. Przynajmniej dla widza, który obejrzał dwa razy “Rodzinę Soprano”.

Chcecie obejrzeć w Polsce produkcję HBO Max? Możecie, ale nie na HBO Max. Za to na torrentach śmiga od dnia premiery.
Chcecie obejrzeć w Polsce “DMZ” – produkcję HBO Max? Możecie, ale nie na HBO Max. Za to na torrentach śmiga aż miło od dnia premiery w Stanach Zjednoczonych

Dlatego, chociaż piractwo uważam za rzecz z natury złą, to jak tak dalej pójdzie, nie dam się nabijać w butelkę i nie będę subskrybował serwisu za dobre chęci i mydlenie oczu. Być może w końcu odpalę torrent i może trafię za to do więzienia na setki lat, może nie — zaryzykuję.

Nie wiem jak Wy, ale ja na razie czuję się oszukany na wielu poziomach. W końcu miało być tak pięknie, a nie dość, że jest tak brzydko, to jeszcze traktuje się mnie jak idiotę. Szczególnie wtedy, kiedy okazuje się, iż ich seriale oryginalne wielu widzów już obejrzało dzięki pirackim serwisom, a ja czekam od 17 do 18… 22… 28 marca… To jaki sens jest za to płacić?

Zapowiedzi były szokująco ambitne. Niestety na tę chwilę serwis niemal tylko do tych zapowiedzi się sprowadza, a na jego faktyczną wartość jeszcze chwilę poczekamy. Miejmy nadzieję, bo jak na razie HBO Max prędzej konkuruje ze średniakami pokroju Viaplay, aniżeli z Netflixem. A przed nami premiery Disney+ i SkyShowtime. Przydałoby się na nie lepiej przygotować, żeby nawiązać rzeczowe współzawodnictwo o nasze portfele. Albo nie.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

16 komentarze