https://www.youtube.com/watch?v=Y4l9EK-1tfw&t
Krzysztof Skonieczny napisał, wyreżyserował, a nawet zagrał w adaptacji mocnej powieści Jakuba Żulczyka, który również brał udział w pisaniu scenariusza serialowego Ślepnąc od świateł. Jednak nie przesadził, nie wziął na siebie zbyt wiele. A nawet jeśli wziął i przez to kazał nam długo czekać na widowisko, cierpliwość została wynagrodzona.
Kuba to diler, który pstrokaty dres zamienił na czarny golf. Waży, handluje, bawi się narkotykami. Lubi je, wręcz rozumie, ale jak na dobrego narko-biznesmena przystało nie wciąga. Sprzedaje w detalu więcej niż ktokolwiek inny w Warszawie. Stworzył sobie mały świat pełen paranoicznych zabezpieczeń w razie wpadki. Okłamuje wszystkich – przyjaciół, rodzinę, współpracowników. Trochę też siebie. Jest inteligentny i wie, jak ten świat działa. Sprzedawałby nawet więcej, gdyby nie to, że ciągle coś staje mu na drodze. Wciąż wpada w kłopoty przez ludzi, z którymi się zadaje. Są nieprofesjonalni i nieprzewidywalni. A jeśli wpadnie się w bagno w świecie narkotyków, można sobie nieźle spieprzyć życie, a nawet w mgnieniu oka je stracić.
Pewnego dnia rzeczy zaczynają się totalnie walić. Ktoś zabija kogoś, kto wziął sobie coś, co do niego nie należało. Od zdarzenia do zdarzenia towar trafia w ręce naszego bohatera. W mieście zaczyna brakować kokainy, a Kuba musi handlować, by nie stracić klientów. Zaczyna upłynniać koks, który do niego nie należy. Rzeczy się komplikują i niemal każdy obraca się przeciwko niemu, a on sam zaczyna tracić kontrolę. Na domiar złego na jego trop trafia policja. Ciśnienie rośnie niewyobrażalnie. Uporządkowane życie Kuby z dnia na dzień zamienia się w koszmar. A Wy sprawdzicie, jak i czy z tego wybrnie. Nie obędzie się bez ofiar.
Debiutujący aktorsko Kamil Nożyński początkowo nieziemsko irytował mnie jako bohater dramatu.
Jego Kuba jest suchy, sztywny, momentami sprawia wrażenie, jakby czytał z telepromptera. Jednak z czasem to uczucie mija i zastępuje je poczucie, iż tak właśnie miało być. On płonie w środku, a na zewnątrz stara się wbrew wszelkim kotłującym się uczuciom zachować stoicki spokój. Jest wycofany, zamknięty, kalkulujący. Kiedy zrozumiałem jego postać, nie tylko przebolałem początkowe poirytowanie, ile polubiłem to, co reżyser zrobił z nim na ekranie. Jakkolwiek Nożyński nie jest jeszcze aktorem wielkim, to widać po nim, daje radę, kiedy obsadzić go w specyficznej roli.
Nieledwie pochrzanionych postaci mamy więcej. W szefa Kuby wcielił się Robert Więckiewicz, który zasuwa swobodnie po oszklonych wieżowcach, chociaż na dobrą sprawę ciągle jest gangsterem pokolenia disco polo.
Gdzieś z boku wypływa Jan Frycz jako Dario (ładne imię) i kradnie widowisko, udowadniając, że jest aktorskim kameleonem. Wcielił się w maksymalnie socjopatycznego gangstera, który po wyjściu z więzienia daje po sobie momentalnie poznać, że resocjalizacja to głupi i nieśmieszny żart. Jest w nim dzikie bandyctwo i to sól w oku Kuby. Nie chcielibyście spotkać takiego Frycza na ulicy.
Tutaj poseł jest świnią. Celebryta kretynem. Pomniejszy bandyta zadziwia umiejętnością zawiązania butów bez spieprzenia czegoś w międzyczasie. Raper ciągle nie wyrósł z maminego podwórka. Policjanci oczywiście są do cna skorumpowani, a ci uczciwi to świnie. Prokurator pozuje w mediach na mesjasza prawa, ale interesuje go wyłącznie kariera. Wszyscy do czegoś pretendują. Z gorszym niż lepszym skutkiem. Wszyscy są umoczeni w bagnie życia.
Całość dopina aktor niemniej ważny niż sam bohater – Warszawa.
Miasto ukazano jako szarobure coś, przepełnione sprzecznościami. Nocą przekształca się w krzykliwe widmo, które nad ranem pozostawia po sobie wyłącznie ślad wymiocin. Jest rozkrzyczane, schlane, smutne i sztuczne. Warszawa w Ślepnąc od świateł to nie jest miejsce, w którym chcielibyście wychowywać dzieci. To nawet nie jest miasto, w którym chcielibyście mieszkać. Również nieudolnie pretenduje do bycia czymś więcej, niż jest w rzeczywistości. Stolica jest durna, brzydka i ciągle na haju, pozwalającym mieszkańcom na chwilę zapomnieć, gdzie żyją. Bliżej jej do Moskwy niż do Nowego Jorku.
Serial, chociaż jest nieco przerysowany, mroczno poetycki miejscami, ale samoświadomy, niczego nie udaje. W nieco krzywym zwierciadle, ale pokazuje, jacy jesteśmy. Charakteru całości nadaje muzyka różna i różniasta – za klasykiem. Dopinają to niesamowite zdjęcia, które miejscami wyglądają jak u Kamińskiego – za co brawa dla Michała Englerta. Ujęcia są długie, dynamiczne, nasycone, skrupulatnie zaplanowane.
Ślepnąc od świateł wciąga niczym kokaina, którą handluje Kuba.
Ponadto serial pokazuje, że stać nas na świetne widowiska. Gdy do produkcji zabierają się ambitni ludzie, potrafią zdziałać małe cuda na ekranie. Dostaliśmy thriller kryminalny, wypieszczony od każdej strony. I chociaż jego historia jest właściwie zamknięta, daje niewielką furtkę na kontynuację. Fajnie jest, gdy dobre rzeczy trwają dłużej i mam nadzieję, że Żulczyk oraz Skonieczny zlitują się nade mną i wrócą do naćpanej Warszawy. Tęsknię za tym napięciem i kombinującym Kubą, który ze wszystkich sił chce uciec od zamieszania, w które się wkręcił.
Alienista, Trust, Ostre przedmioty, Homecoming, Bodyguard i kilka innych – mieliśmy w tym roku sporo świetnych nowości serialowych, ale to właśnie Ślepnąc od świateł jest moim numerem jeden 2018 roku.
Jeśli jednak oczekujecie widowiska szybkiego, łatwego i przyjemnego, to tutaj się zawiedziecie. Ślepnąc od świateł otuli Was brudem, paranoją, powoli budowanym napięciem i wyciskaniem z bohatera ostatnich soków. Dziękuję!
Serial Ślepnąc od świateł na HBO >>
Recenzja serialu Ślepnąc od świateł (2018) - sezon 1
Nazwa: Ślepnąc od świateł
Opis: Thriller kryminalny HBO Polska, opowiadający o Kubie, warszawskim dilerze narkotyków, który wpada w kłopoty.
Werdykt
Ślepnąc od świateł otuli Was brudem, paranoją, powoli budowanym napięciem i wyciskaniem z bohatera ostatnich soków.
To jest z polskich produkcji wyróżniający się serial, trochę szkoda że polityka i siła HBO jest inna niż Netflixa, więc te „narodowe” seriale właściwie u nich nie przekraczają granic.
W tym serialu zasługuje na uwagę realizacja, bo jest ciekawa i inna niż nasze produkcje i faktycznie za to można dać 9. Frycz na nasze warunki zasługuje na oskara, bez siłowni i przesadnej ilości k…a, tworzy postać, która sieję grozę. No i właśnie tutaj widzę w tym serialu największy problem. Moje grono znajomych wyłączyło ten serial po 1-2 odcinkach. To, że dla znacznej masy k…a jest przerywnikiem, nie oznacza, że świat to akceptuje. Nic bardziej mylnego… nasz prymitywizm językowy razi i to na każdym kroku !!!, a każdy nasz serial który zyskuje popularność, aż kipi od tego. I jeśli to ma być atut, że pokazuje rzeczywistość to jest to bardzo źle i deklasuje nas w światowej kulturze. Uwielbiamy pokazywać “szambo”, a co gorsza uwielbiamy w nim pływać…
Serial opowiada o takim, a nie innym środowisku. W tym wypadku to wydaje mi się naturalne, chociaż osoby, którym to nie odpowiada, nie powinny oglądać – proste. W końcu to nie Disney. Również w Stanach są seriale, gdzie fucki padają na okrągło, ale zazwyczaj też to jest jakoś ugruntowane w tym, o czym serial mówi, do kogo jest skierowany. Jeśli nie jest, wtedy mamy zupełnie inną historię.