To nic wielkiego, że ktoś wchodzi do twojego domu i kradnie ci kilka rzeczy. Nic strasznego nie dzieje się również wtedy, gdy ten ktoś rozdaje ukradzione przedmioty zupełnie obcym ludziom i śmieje ci się w twarz. Jak postępujesz w takiej sytuacji? Bagatelizujesz sprawę, sprowadzając całe wydarzenie do rangi incydentu.
Przychodźcie i kradnijcie dalej – tak odczytuję kuriozalne oświadczenie prasowe, które pozwolił zaserwować opinii publicznej Richard Plepler, pełniący funkcję prezesa HBO. Stacji, której miał zapewnić nie tylko rozwój, ale również zagwarantować bezpieczeństwo.
Właśnie wyciekł odcinek Pohamuj entuzjazm. Wcześniej była Gra o tron i parę innych seriali. Haker – bo jak się zakłada, potęgę Time Warnera nadwyrężyła jedna osoba – wypuszcza kolejne wykradzione dane, a prezes idzie w zaparte.
Nie jesteśmy w kontakcie z hakerami i nie będziemy komentować każdorazowo nowych informacji (…) Powszechnie wiadomo, że w HBO doszło do cybernetycznego incydentu. Haker może ciągle wypuszczać partie skradzionych danych celem zwiększenia uwagi mediów. To gra, w której udziału nie wezmę. Co oczywiste, żadna firma nie chce być ofiarą kradzieży i udostępniania treści w sieci. (…) Ten incydent nie zniechęci nas w robieniu nadal tego, co HBO robi najlepiej.
Incydent to słowo klucz.
Wiecie, co to jest incydent? Jeśli ktoś przez przypadek wpadnie na was w biurze i wytrąci z ręki kawę. Przeprosi, a jeśli trzeba, zapłaci za pranie. Incydentem ciężko nazwać wyciek danych, których wartość opiewa co najmniej na kilkadziesiąt milionów dolarów.
To nie pierwsza taka sytuacja w HBO. I tak naprawdę nie wiemy, co dokładnie wyciekło tym razem. Wszystko wskazuje, że pomimo herkulesowych wysiłków, władze HBO nie wiedzą lub nie chcą powiedzieć, co dokładnie wypłynęło wraz z 1,5 tb danych. Mówi się o wrażliwych informacjach kontaktowych gwiazd (m.in. numery telefonów). Wspominano nieoficjalnie o emailach na firmowych kontach. Czy mogły być tam informacje o abonentach, ich kartach płatniczych? Nie wiadomo. Prezes uspokaja, nieśmiało twierdząc, iż emaile prawdopodobnie nie są w rękach złodzieja.
Prawdopodobnie to kolejny klucz.
Plepler zasiada na funkcjach kierowniczych w HBO od dziesięciu lat. Mogłoby się wydawać, że zna się na rzeczy i dokładnie wie co robi, poparty gronem specjalistów, którzy powinni go instruować w kryzysowych sytuacjach, jak ta. Jednak wybrał jedną z głupszych taktyk, z jaką się w historii wycieków jeszcze nie spotkałem.
Jak wielu z Was prawdopodobnie słyszało, nastąpił cybernetyczny incydent, skierowany w naszą firmę, którego rezultatem była kradzież pewnych zastrzeżonych informacji oraz niektórych naszych programów (…) Jakakolwiek inwazyjność tej natury jest oczywiście wyniszczająca, zakłócająca porządek i niepokoi nas wszystkich. Mogę zapewnić Was, że kierownictwo wyższego strzebla i nasz niesamowity zespół techników, wraz z zewnętrznymi ekspertami, pracują całą dobę, aby chronić nasze wspólne interesy. Wysiłki międzydepartamentowe był niczym innym niż herkulesowymi. Jest to podręcznikowy przykład kwintesencji pracy zespołowej HBO. Problem, który przed nami stoi, jest bardzo bliski światu, którego staliśmy się częścią. Jak to było w przypadku wszelkich wyzwań, z którymi musieliśmy się zmierzyć, nie mam absolutnie wątpliwości, że przebrniemy przez to z sukcesem. – Tak Pepler zwracał się do mediów na początku zamieszania. Co z tego wynikło? Nic.
Zapomina przy tym wszystkim o jednej, bardzo podstawowej sprawie. To kolejne włamanie podczas jego prezesury. Wygląda to tak, jakby nie wyciągnął nauki z poprzedniego wydarzenia.
Starając się zachować stołek, traci twarz. Jednak cholernie zdziwiłbym się, gdyby rada nadzorcza nie wyciągnęła z całej sprawy konsekwencji. Po cichu, kiedy kurz opadnie. Bo po tak buńczucznych oświadczeniach, przy naprawdę nieciekawej sytuacji, która doskonale pokazuje, że system HBO cieknie jak z sita, ciężko darzyć stację i jej władze zaufaniem. Także jako anonimowy abonent.
Niekompetencja to ostatnie kluczowe słowo na dziś.
Dlaczego to wszystko jest ważne? Bo nie powiedziano nic o poprawie systemu informatycznego. Nie pojawiły się informacje, które upewniłyby nas, że żadne dane subskrybentów nie zostały wykradzione – takie rzeczy chciałbym przeczytać. Osoby blisko współpracujące z HBO są w jeszcze gorszej sytuacji. Nie mamy nawet iluzorycznej pewności, iż takie historie nie przydarzą się w przyszłości.
Sam haker jawi się jako megaloman, który naoglądał się za dużo Mr. Robot. Miał zażyczyć sobie 250 tys. dolarów w bitcoinach, w zamian za niewypuszczanie kolejnych plików. W tej sprawie HBO odmówiło komentarza. Po emailu, który wysłał do dziennikarzy, gdzie twierdził, że HBO upada, pukałem się w czoło i myślałem: świr. Tak dziś widzę, że mniej lub bardziej świadomie uderzył we właściwy punkt. W strukturach stacji mamy totalne wyparcie sprawy i zakładam, że niedługo poczujemy skutki tego zaniedbania.