https://www.youtube.com/watch?v=mXFZ4fEPRJ8
Carrie Mathinson pożegnała się z widzami w rytmie Kamasiego Washingtona, którego muzyka zostanie ze mną dłużej niż nieprzyjemnie ckliwy finałowy odcinek Homeland, który zwieńczył ósmy, a jednocześnie ostatni sezon serialu.
Homeland jeszcze przez długi czas pozostanie niedoścignionym wzorem dla licznie powstających seriali szpiegowskich. Produkcja Showtime nie tylko przetrwała 96 odcinków, ale przede wszystkim zyskała sympatię wśród widzów, wielu krytyków oraz zdobyła sporo nagród. Wymarzona sytuacja, tym bardziej że serial pod względem oglądalności był jednym z największych hitów w historii stacji.
Opowieść o agentce CIA z chorobą afektywną dwubiegunową poszła o wiele dalej niż Więźniowie wojny, czyli izraelski pierwowzór serialu.
Widowisko przeszło długą drogę po trzy-sezonowej historii o powrocie do kraju Nicholasa Brody’ego, więzionego przez lata sierżanta piechoty morskiej, który według Carrie był zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych. Trafiliśmy z bohaterką do Afganistanu, Izraela, Pakistanu czy Berlina. Pojawiły się również polskie motywy. Często gdzieś w tle była wielka i zwyczajowo zła Rosja. Byliśmy świadkami kilku potwornych zamachów i śmiertelnych pomyłek. Scenarzyści sięgnęli po motyw cyber-wojny oraz pokazali nam swoją wizję Waco z radykalnym prawicowym pseudodziennikarzem. Poznaliśmy kilku prezydentów – większość z nich prędzej czy później wzbudzała we mnie mniejsze lub większe obrzydzenie. Ciągle coś się działo, a zwroty akcji zaskakiwały nas co kilka chwil i wywracały wszystko do góry nogami.

W ósmym sezonie akcja Homeland przenosi się ponownie do Afganistanu, gdzie Carrie ma pomóc w negocjacjach pokojowych.
Żeby nie było zbyt słodko, to rzeczy kilkakrotnie się komplikują i dochodzi do wielu tragedii, które zaogniają sytuację. Carrie nie tylko musi to wszystko ogarnąć, ale jednocześnie zadbać o swoją reputację, która już na wstępie historii nie była w najlepszym stanie. Od zdarzenia do zdarzenia jej współpracownicy stają się coraz podejrzliwsi i jej dobre imię staje się dla niej sprawą drugorzędną, a najważniejsze jest zapobiegnięcie krwawemu konfliktowi zbrojnemu, na który niektórzy politycy ostrzą sobie zęby.

Już nie w tło, ale bezpośrednio w akcję wpisano mocno zarysowany wątek rosyjski. Carrie zaczyna się układać z rosyjskim szpiegiem, co niekoniecznie wyjdzie jej na zdrowie. Naiwnie ufamy w jej ogólny ogląd sytuacji, ale bywa zwyczajowo niespójna i porywcza, co niekoniecznie wychodzi kobiecie na zdrowie i pcha ją nie tylko w otchłań, ale wręcz w ramiona wroga.
Kiedy myślę o finałowym sezonie, czuję się nieco rozbity.
Produkcja kolejny raz dostarcza sporo dramatyzmu, niespodzianek i rozrywki, ale jednocześnie są odcinki, które nawet elektryzując, stawiają pytania, czy Carrie wybrała odpowiednią ścieżkę. Czy bohaterka wykorzystała wszystkie rozsądne scenariusze działań, zanim ruszyła drogą totalnej rozwałki? W końcu mamy do czynienia z doświadczoną agentką, która podąża ścieżką kontrolowanego chaosu. Fabuła ósmego sezonu bywa grubymi nićmi szyta.
Tak na marginesie pytam sam siebie, czy to zupełnie normalne, że nikt nie obserwuje działań Carrie, która ze wszystkimi możliwymi zarzutami świata, przebywa w waszyngtońskim domu byłego szefa? Przynajmniej dla higieny psychicznej warto byłoby mieć ją na oku, prawda? Okazuje się, że nie, a nasza bohaterka w tym czasie odstawia taką szopkę, że głowa mała.

Ponadto finałowy odcinek żegna nas sentymentalnym, zupełnie niepotrzebnym motywem, który najchętniej wyrzuciłbym z pamięci. Bardziej cenię szorstki i przyziemny dramatyzm niż rozwiązanie, które bardziej przypominało Hallmark niż Showtime. Z drugiej strony seriale Trawka czy Dexter również nie dostały porządnego domknięcia, więc nie powinienem się szczególnie dziwić, iż także w Homeland w finale dostaniemy Disneya dla dorosłych.
Co nie znaczy, że było tragicznie czy nawet źle. Jako całość finałowy sezon Homeland to wciąż solidna i wciągająca opowieść.
Pod względem realizacyjnym serial jest naprawdę mocny. Widać, że Showtime nie żałowało pieniędzy. Tutaj nie ma się do czego przyczepić. Wkręciłem się również w opowieść jako całość i byłem niezwykle zainteresowany tym, jak to wszystko się rozwinie i zakończy. Ponownie w serialu nic nie jest na końcu tym, czym się wydawało na początku.
Nie ma tu miejsca na narracyjne mielizny i coś takiego jak nuda widzom nie grozi. W dzisiejszych czasach to wielka sztuka zachować jakość i nie zanudzić widza przez osiem sezonów, kiedy rok rocznie pojawiają się setki innych seriali ze świeżą kartą.

Trzeba również pochwalić Claire Danes, która stworzyła nieco irytującą, ale mocno wgryzającą się w pamięć postać Carrie. Jednak to Mandy Patinkin jako jej mentor, Saul Berenson, to pierwsza klasa. Tego człowieka mógłbym oglądać na ekranie bezustannie. Jest w jego grze jakaś iskra geniuszu i charyzma, która przez osiem sezonów rozpaliła płomień w moim sercu. Mam nadzieję, że niedługo zobaczę Patinkina w jakieś innej roli, w której przypomni mi, za co go tak uwielbiam.
Ostatecznie finałowa odsłona Homeland nie jest moim ulubionym sezonem, ale nie mogę jej odmówić wielu zalet. Wkręciłem się, nieraz zaskoczyłem i też nieco rozczarowałem. Jednak chciałbym, żeby wszystkie seriale szpiegowskie trzymały poziom najsłabszych sezonów Homeland. Takie to jest dobre!
Oglądaj online serial Homeland w serwisie Amazon Prime Video >>
Recenzja serialu Homeland - sezon 8 (USA: Showtime; Polska: Netflix)
Werdykt
Finałowa odsłona Homeland nie jest moim ulubionym sezonem, ale nie mogę jej odmówić wielu zalet.
Jeden komentarz