Disney i bez Disney Plus miałby w dłoniach sporą część tortu streamingowego, gdyż po zakupie licznych aktywów 21st Century Fox firma uzyskała większościowy udział w Hulu. To spora sprawa, gdyż mowa tu o jednym z największych tego typu serwisów w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie kosztowna, gdyż pozyskanie pozostałych 40% udziałów to kwestia wyłożenia kolejnych miliardów dolarów.
Historia Hulu jest dosyć przewrotna. Serwis zaistniał jako platforma, która miała powalczyć z YouTubem. Według wyliczeń tradycyjnych korporacji działających w branży rozrywkowej YouTube słabo monetyzował materiały wideo przez nich udostępniane. Początkowo treści zamieszczane na Hulu można było oglądać za darmo, a później wprowadzono odpłatną wersję oferującą serwis bez reklam i z dodatkowymi treściami. Obecnie można wykupić tam pakiet z niewielką liczbą reklam lub droższy, który jest całkowicie ich pozbawiony. Oprócz tego są pakiety poboczne jak z Showtime czy kanały telewizyjne na żywo. Wprowadzono również możliwość wykupienia Spotify i Hulu łącznie, dzięki czemu comiesięczny rachunek za obie usługi jest niższy.
Po kilku perturbacjach własnościowych mogło się wydawać, że serwis pozostanie konsorcjum czterech korporacji, czyli 21st Century Fox (podczas tworzenia Hulu jeszcze News Corporation), NBCUniversal (należące do Comcastu), The Walt Disney Company i Time Warner (przemianowane na WarnerMedia po przejęciu przez AT&T). Jednak zakup większości aktywów 21st Century Fox przez Disneya całkowicie zmienił układ sił w tym streamingu.
Disney przejmuje całe Hulu.
Prezes i szef rady nadzorczej Disneya Bob Iger przyznał po przejęciu, że firma będzie chciała wykupić resztę udziałów w Hulu i uczynić serwis usługą międzynarodową. Już wtedy zdradził, iż rozmowy z jednym z udziałowców idą w dobrym kierunku. W połowie zeszłego miesiąca okazało się, iż pomyślnie potoczyły się negocjacje z AT&T, które odsprzedało Disneyowi 9,5% udziału w firmie za 1,43 miliard dolarów.
W tygodniu bieżącym dowiedzieliśmy się, iż Comcast podjął decyzję, że zrzeka się wpływu na firmę ze skutkiem natychmiastowym, a Disney dostał prawo odkupienia pozostałych 33% akcji. Ma to nastąpić nie później niż w 2024 roku. Ostateczna kwota nie jest znana, gdyż ustalono, iż ma to być uczciwa wartość rynkowa – minimalnie 5,8 miliardów dolarów. Do tego czasu NBCUniversal ma udzielać licencji na swoje produkcje. Jakkolwiek już w 2020 roku firma będzie mogła anulować umowy na wyłączność z Hulu. Co jest dosyć sensowne i akuratne, gdyż w przyszłym roku zadebiutować ma streaming NBCUniversal.
Uzyskanie pełnej kontroli nad Hulu to dla Disneya wielka sprawa, a dla Netflixa kolejny ból głowy.
Chociaż w Polsce tego nie widać przez nieobecność serwisu, to za oceanem Hulu ma bardzo mocną pozycję. Wśród usług stricte streamingowych ustępuje wyłącznie Netflixowi i Prime Video. 28 milionów użytkowników w tym milion subskrybentów telewizji internetowej – takimi liczbami może poszczycić się Hulu. To świetny punkt startowy dla Disneya.
Chociaż Netflix ma w domu aż 60 milionów użytkowników i nadzieję na dotarcie do kolejnych 30 milionów, to już teraz w Los Gatos zapewne zastanawiają się, czy te obliczenia mają sens. W końcu w tym roku wystartuje Disney Plus, Amazon szykuje na Prime Video Władcę Pierścieni, NBCUniversal przygotowuje własny streaming. WarnerMedia również chcą z przytupem wystartować z usługą łączącą ofertę HBO, CNN, Cartoon Network i wielu innych stacji telewizyjnych oraz wytwórni Warner Bros. A przed nami jeszcze Apple TV+. Ponadto szefostwo YouTube Premium obiecuje więcej widowisk w ramach YouTube Originals oraz możliwość oglądania przynajmniej części z nich za darmo z reklamami. Nie można zapominać o Facebooku, który także próbuje uszczknąć kawałek tortu swoim darmowym Watchem. Ponadto umacniają się streamingi mniejsze i tematyczne, żeby wspomnieć chociażby o CBS Corporation, które posiada zarówno Showtime, jak i CBS All Access.
Hulu może okazać się niezwykle mocną konkurencją.
Produkuje się tam coraz więcej i coraz lepiej. W ofercie serwisu mamy już nie tylko hitową i nagradzaną Opowieść podręcznej. To również Rozpustnice, Castle Rock, The Act, Shrill i wiele innych mniej lub bardziej docenianych widowisk. Serwis przygotowuje na kolejne lata prawdziwy wysyp produkcji oraz liczy na dobre wyniki serialowych adaptacji komiksów Marvela.
Hulu nie dorobiło się jeszcze swojej Gry o tron czy Stranger Things, ale krok po kroku zdobywa kolejnych widzów. Ponadto rozszerzanie działalności o kolejne rynki wreszcie się ziści. Obecność poza Stanami Zjednoczonymi to olbrzymia szansa dla serwisu, który będzie mógł wreszcie rozwinąć skrzydła i dotrzeć milionów nowych widzów. Jakkolwiek pojawianie się w kolejnych krajach ma być procesem o wiele bardziej stopniowy niż w przypadku Disney Plus.
Trzeba odnotować, że Hulu w rękach Disneya to może być również problem dla samego Hulu.
Od serwisu powoli będą odpływały ze swoimi treściami firmy, które były w nim udziałowcami. A mowa tu o olbrzymich korporacjach wydających na treści rok rocznie ciężkie miliardy dolarów każda. Trend, w którym każde z takich przedsiębiorstw chce mieć własny streaming, jest już nieodwracalny i całkiem sensowny. W końcu każdy próbuje jak najlepiej monetyzować swoje biblioteki, a dzielenie się nimi z konkurencją to rozmienianie się na drobne.
To jest coraz wyraźniejsze i widzimy to chociażby po tym, że największe firmy działające na rynku mediów coraz mniej chętnie udzielają licencji Netflixowi. Przynajmniej te, które swoją przyszłość widzą w streamingu. W końcu twarde nośniki to już praktycznie przeszłość.
Przy dobrej strategii Disney może z Hulu zdziałać wiele.
To ta platforma – nie Disney Plus – będzie starała się trafiać przede wszystkim w gust dojrzalszego odbiorcy. Obok Fox Searchlight i stacji FX, to właśnie Hulu może być zupełnie nowym obliczem firmy. Firmy, która w gruncie rzeczy do tej pory była przede wszystkim przyjazna rodzinie i traciła przez to nieco udziału w torcie rozrywkowym. Teraz po prostu rzuciła się nań z całym impetem – od każdej strony.
Disney Plus, Hulu i ESPN Plus to mocarna artyleria wycelowana nie tyle w największego konkurenta, ile przede wszystkim ukierunkowana w przyszłość firmy, która musi dotrzymywać kroku zmianom wymuszanym przez rynkową rzeczywistość. Co nie znaczy, że Netflixowi się nie oberwie. W końcu widzowie będą mieli większy wybór, a na zaostrzającej się konkurencji, i co za tym idzie, walce o widza, ostatecznie zawsze najwięcej ma do stracenia lider.
Osobnym pytaniem pozostaje, co wybierzemy.
Bo chociaż Netflix w ostatnich miesiącach nieco niedomaga, to szykuje na przyszłość sporo interesujących nowości. Serwis ma w zanadrzu kilka konkretnych kontraktów na wyłączność z tuzami świata rozrywki. Jednak dziś obserwujemy przepalanie pieniędzy na byle jakie treści. Coraz wyraźniej rysuje się problem Netflixa, którym są widowiska mierne lub najwyżej średnie. Co miesiąc wpada jakaś lepsza pozycja, ale większość nowości jest ledwo oglądalna.
W najbliższych latach powinniśmy się przygotować na jeszcze więcej streamingowych filmów i seriali. Dla widza to dobrze, bo będzie miał większy wybór i serwisy bijąc się między sobą, będą się o niego bardziej starały. Obyśmy tylko w nie byli świadkami wojny na liczby, ale również na jakość nowych widowisk.