Żebyście nie tracili cennego czasu, tym razem z niekrytą radością złamię wszelkie prawa i recenzję serialu Inhumans zacznę od końca. Jak na piątkowy wieczór dwuodcinkowa premiera miała całkiem niezłe otwarcie. Stacja ABC zgromadziła przed telewizorami 3,8 mln widzów. Jednak jakość widowiska zdaje się mówić, iż produkcja nie ma wystarczająco długich nóg, by przetrwać na antenie dłużej niż przez jeden sezon.
Co mnie tak smuci, jak raduje. Z jednej strony nie jest to rozrywka najwyższych lotów, więc dobrze, że zwolni ramówkę dla czegoś innego. Jednak dla osób, które na serial czekały z wytęsknieniem, jego jakość jest niepowetowaną stratą. Wyłącznie czytelnicy komiksów odnajdą w Inhumans jakąkolwiek wartość.
Nie sądzę, że kolejne odcinki przyniosą zmianę. Inhumans jest pretensjonalne, kiczowate i nie posiada solidnego kręgosłupa fabularnego.
Chociaż brzydko jest kopać leżącego, i tak muszę odnotować, dlaczego jest tak źle, jak wszyscy piszą. Bo po półtoragodzinnym seansie zgodzę się z krytykami i zganię showrunnera. Scott Buck podobnie jak kilka miesięcy temu Iron Fistem, tak i tym razem się nie popisał – produkując jeden z najgorszych seriali Marvela w historii.
Aktorzy grają, jakby reżysera nie było na planie. Najbardziej żal Ansona Mounta, który dał się poznać od piekielnie dobrej strony w serialu AMC Hell on Wheels. Dzięki czemu wiem, że stać go na więcej, niż jego kreacja Black Bolta, która sprowadza się głównie do głupawej mimiki rodem z reklam proszków do prania. Dlatego nie będę znęcał się nad resztą ekipy, gdyż wiem, że to nie ich wina. Wpadli po prostu w produkcję-potworka, z której niemal nikt nie wyszedł obronną ręką.
Piszę niemal, bo okazało się, że najciekawszą postacią jest antagonista. Jedyną, która ma jakiekolwiek sensowne motywacje. Więcej – jestem po stronie Maximusa, wyrodnego brata Black Bolta, w którego wcielił się Iwan Rheon. I wcale nie dziwię mu się, że przeprowadził woltę, która miała na celu pozbyć się z tronu brata i królowej Medusy (w tej roli Serinda Swan). Władza naszych protagonistów oparta jest na wyzysku słabszych i niekrytym rasizmie.
Sama historia opowiadająca o rasie superludzi zamieszkujących Księżyc została zaprezentowana tak, że zahacza o banał, rodem ze słabej pulpowej literatury sci-fi. Z kolei przejęcie tronu przez Maximusa i ewakuowanie rodziny królewskiej na Ziemię, jest niczym innym, jak popłuczynami po Grze o tron.
Ponadto efekty specjalne są niewybaczalnie słabe. Zdjęcia kipią tandeciarstwem. Wydarzenia bywają nielogiczne… Mógłbym wymieniać i wymieniać. Zamiast się pastwić, napiszę, dlaczego jest mi tak bardzo żal tego serialu.
Inhumans to obecnie jedna z najważniejszych ras w komiksowym uniwersum Marvela. Obok mutantów i Eternals jedna z najciekawszych. Zaczęła zyskiwać na znaczeniu w momencie, w którym telewizyjny oddział Domu pomysłów postanowił zrobić z niej drugich X-Men – z uwagi na fakt, iż w kryzysowym momencie Marvel Entertainment wyzbył się praw do filmowych mutantów na rzecz wytwórni 20th Century Fox. I to się poniekąd udało. Chociaż X-Men to klasa sama w sobie, i tak Inhumans zagościli w masowej świadomości widzów, dzięki serialowi Agenci T.A.R.C.Z.Y.
Od kilku lat nie ma tygodnia, by nie pojawił się komiks, który nie traktuje o Inhumans albo na jego łamach nie gości jakiś przedstawiciel tej rasy. Bohaterzy, którzy zadebiutowali w 1965 roku na kartach zeszytu Fantastic Four #45 przeżywają dziś renesans. Dlatego moment, w którym Marvel ogłosił ustami Kevina Feige, że powstaje filmowa adaptacja komiksu o królewskiej rodzinie, był chwilą wniebowzięcia. Jednak z kolejnymi doniesieniami prasowymi – najpierw o przesunięciu premiery, anulowaniu produkcji, a później o serialowej wersji, która ostatecznie spotkała się z druzgoczącą krytyką – miałem coraz większego kaca, niczym Himilsbach i Kondratiuk po wizycie na lotnisku koło Rzeszowa.
To wszystko pozwoliło mi obniżyć oczekiwania i nastawić się na małe, nieco wstydliwe guilty pleasure. I dokładnie tym jest najnowszy serial Marvela. Produkcją słabą, którą fani będą oglądali, ale nieledwie zażenowani.
Inhumans na Showmaksie
Ocena końcowa
Inhumans (2017) - s01e01-02
Chociaż sam będę serial śledził – z czystej ciekawości – to nie mam serca polecić go komukolwiek.
Quicksilver i Scarlet Witch w MCU wcale nie są Inhumans. Moce zyskali w wyniku eksperymentów Barona von Struckera z kamieniem umysłu.
Wydawało mi się, że w ten sposób aktywowano drzemiące nich moce, ale najpewniej tylko mi się wydawało. Komiks mnie zmylił.