Gdybyście wybudzili mnie w środku nocy i zapytali o największą serialową porażkę 2017 roku, to bez najmniejszego wahania wykrzyczałbym: Inhumans, Inhumans, Inhumaaaans! Ponieważ serial to tak zły, że aż podle żenujący.
O ile po pierwszych dwóch odcinkach Inhumans miałem jeszcze malutką nadzieję, iż twórcom uda się wydobyć z bagna, tak teraz wiem, że w Marvel Television dzieje się coś bardzo złego i szykują się tam spore zmiany. Bo ile tak można? Tak słabo, miałko i nieciekawie.
Marvel zaliczył kolejną telewizyjną wpadkę. Dlatego przygotujcie się na festiwal narzekania albo już teraz zmieńcie kanał.
Agenci T.A.R.C.Z.Y. to wyjątkowo nierówne widowisko. Twórcy Agentki Carter nie utrzymali poziomu pierwszego sezonu i słabiutkim drugim zakończyli przygodę z bohaterką. Jessica Jones pomimo wielu zalet cierpiała na syndrom nierównego scenariusza – przepisanego z rodzinnego ABC na potrzeby doroślejszej Netflixowej wersji. Iron Fist, chociaż dało się go oglądać, był tak napakowany przeróżnymi głupotkami i uproszczeniami, że nie tylko nie oddawał ducha postaci, ale i komiksu jako takiego. Luke Cage momentami wręcz zalatywał tandetą produkcji klasy C, a zmiana tonu w połowie sezonu pogrzebała całkowicie jakość widowiska o kuloodpornym herosie. Niewiele lepiej było z crossoverem The Defenders, dziedziczącym wady i zalety Jessiki Jones, Iron Fista, Luka Cage’a oraz Daredevila. Tylko ostatni z wymienionych, pomimo nieco słabszego drugiego sezonu, zachwycał i do dziś pozostaje jednym z moich ulubionych seriali – nie tylko komiksowych.
Summa summarum jest źle. Jeśli dodać do zestawienia Inhumans robi się tylko gorzej.
Cała fabuła sprowadza się do tego, że Mars zamieszkują inhumansi, czyli rasa ludzi obdarzonych w procesie terigenezy niesamowitymi zdolnościami. Pieczę nad ludem sprawuje rodzina królewska z Black Boltem i Medusą na czele. Wyrodny brat króla Maximus, który do owej rasy nie należy, postanowił zemścić się za wszystkie przykre zdarzenia z przeszłości. Tym samym przejmuje tron, a król, królowa oraz kilka bliskich im osób ewakuują się na Ziemię. Gdzie nie tylko muszą się odnaleźć, ale również stawić czoła zagrożeniu, jakim okazał się wywrotowiec.
Wszystko, co się wydarzy później, jest potwornie nieudolnie zrealizowane, fatalnie zagrane, a sama rodzina królewska to najbardziej antypatyczni protagoniści, jakich zaadaptowano z kart komiksów na potrzeby telewizji.
Początkowo miałem skupić się na wszystkich wadach produkcji. Od niewykorzystanego potencjału postaci i przebogatej historii komiksowej, która ciągnie się od 1965 roku aż po tragiczne efekty specjalne i szereg nielogicznych, źle napisanych, niekonsekwentnych i zwyczajnie słabych scen. Jednak nie chce mi się. Szkoda mojego i przede wszystkim Waszego czasu. A tę recenzję potraktujcie wyłącznie jako coś ku przestrodze, bo opisywany dziś serial ma wyłącznie jeden niezaprzeczalny plus: skończył się.
Inhumans na Showmaksie
Ocena końcowa
Inhumans (2017) - sezon 1