Koronawirus zbiera żniwo, a najświeższą ofiarą jest Bond, James Bond i film Nie czas umierać. Data premiery filmu została opóźniona w związku z paniką rodem z powieści Robina Cooka.
James Bond najwidoczniej pomyślał sobie, że faktycznie nie czas umierać i położył się schorowany na pół roku powalony koronawirusem. Chciałbym, żeby to był żart, ale nie jest. Ciężko powiedzieć, ile w tym faktycznego poczucia zagrożenia, a ile marketingowej magii, ale chyba właśnie przyszło nam zamknąć kina na wszystkie możliwe spusty, przestać wychodzić z domów, a najszczęśliwsi ci, którzy przygotowali sobie schrony na wypadek końca czasów.
Najnowszy film o Jamesie Bondzie, czyli Nie czas umierać nie trafi do światowych kin pod koniec marca i początkiem kwietnia, jak wcześniej planowano.
Brytyjska premiera została przełożona na 13 listopada, a amerykańska na 25 listopada 2020 roku. W Polsce film miał zadebiutować 3 kwietnia, ale dziś jeszcze nie znamy nowej daty premiery w naszym kraju. Wcześniej przełożono datę premiery w Chinach, Japonii i Korei Południowej z powodu koronawirusowego zamieszania.
MGM, Universal and Bond producers, Michael G. Wilson and Barbara Broccoli, announced today that after careful consideration and thorough evaluation of the global theatrical marketplace, the release of NO TIME TO DIE will be postponed until November 2020. pic.twitter.com/a9h1RP5OKd
— James Bond (@007) March 4, 2020
Pozostaje pytanie, czy w tym szaleństwie jest metoda i co z innymi wielkimi premierami filmowymi. W końcu w najbliższych tygodniach do kin ma trafić wiele blockbusterów, a szybkie wycofywanie ich może spowodować załamanie rynku. Może zamiast podcinać sobie skrzydła, lepiej byłoby zdezynfekować się Martini?
I to nie będzie pierwszy i ostatni film jakiego premiera zostanie przesunięta… Niestety koronawirus zbiera swoje żniwo…