W dokumencie “Jeffrey Epstein: Obrzydliwie bogaty” twórcy nie pozostawiają suchej nitki na wpływowym biznesmenie, ale zamiast wybuchowej historii dostaliśmy jedynie solidne przypomnienie.
Sprawa Jeffreya Epsteina była na językach światowych mediów przez miesiące. Ciężko było ją przegapić nawet w Polsce. Implozja nastąpiła, kiedy oskarżony o przestępstwa seksualne mężczyzna popełnił samobójstwo w celi. Wokół jego śmierci narosło mnóstwo teorii spiskowych. Co jest niedziwne, gdyż jego siatka powiązań sięgała pałaców prezydenckich i dworów królewskich.
Jednak nie to jak zszedł, a jak żył, jest tutaj najważniejsze. Wnikliwsi obserwowali jego poczynania latami. Wielu miało świadomość, że mężczyzna wiódł wyjątkowo nieprzyzwoite życie, ale niewielu próbowało cokolwiek z tym zrobić. Byli również tacy, którzy starali się walczyć z biznesmenem, ale pieniądze i wpływy okazały się mocniejszym orężem niż sprawiedliwość.
Serial Netflixa opowiada o poczynaniach Epsteina z perspektywy ocalałych kobiet, dziennikarzy, osób z nim związanych czy ludzi z wymiaru sprawiedliwości.
W dokumencie “Jeffrey Epstein: Obrzydliwie bogaty” poznajemy Epsteina od podszewki. Serial opowiada o jego wczesnych latach, kolejnych krokach zawodowych, aż dochodzimy do momentu, w którym, jak wskazuje tytuł widowiska, stał się obrzydliwie bogaty. Był zepsuty, ale wielkie pieniądze zepsuły go do krzty.
Epsteina często widywano z młodymi dziewczynami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, do czasu aż na jaw zaczęły wychodzić nieprzyjemne fakty. Mężczyzna stworzył swoisty harem w swojej przepastnej rezydencji, a później wręcz wyspę “miłości”. Werbował młode dziewczyny, obiecywał im pomoc w karierze, edukacji czy po prostu oferował im pieniądze w zamian za usługi seksualne. Niektóre z nich były nieletnie.
Jednocześnie widzimy skrajną naiwność części kobiet.
Nie wszystkie, ale wiele z nich na własne życzenie wpakowało się w tę sytuację i po latach opowiadają, jak bardzo zostały skrzywdzone. Jednak trzeba sobie zdać sprawę z tego, że miesiącami były w otoczeniu Epsteina i nikt ich nie przyprowadził do jego posiadłości siłą. To nie był dobry człowiek, ale niektóre z jego kochanek doskonale wiedziały, co robiły.
Trochę irytowało mnie to politycznie poprawne skakanie po potworze, bez najmniejszej próby refleksji nad drugą stroną. Nie chodzi mi o ich napiętnowanie, a o ostrzeżenie, jak głupio można postąpić. Gdyby nie zabrakło im trochę refleksji, na pewno nie byłyby bohaterkami tego horroru.
Dokument jest również przypomnieniem, że za pieniądze można kupić zbyt wiele. Nie tylko ludzi, ale czasem również sprawiedliwość.
To porażająca opowieść o ludzkim zepsuciu i terrorze, który miażdży osoby podatne na wpływy. Produkcja serialu rozpoczęła się jeszcze przed śmiercią Epsteina. Serial tworzono w wielkiej konspiracji, gdyż obawiano się, że produkcja Netflixa może być zagrożona przez wpływowych ludzi, którzy się w niej pojawiają w niezbyt chlubnym kontekście. Tym samym spodziewałem się czegoś mocarnego. I chociaż mocne momenty się zdarzają nieraz, to jestem nieco zawiedziony tym, że na dobrą sprawę niczego nowego się z serialu nie dowiedziałem.
“Jeffrey Epstein: Obrzydliwie bogaty” to solidnie zrealizowany, płynny narracyjnie, czteroodcinkowy dokument, który sprawnie przytacza sprawę tego zboczeńca. Tylko tyle, a właściwie aż tyle. Jest to również kolejna po “Królu tygrysów” produkcja, która portretuje wielkiego upadłego i mam nadzieję, że takich seriali dostaniemy więcej. W końcu niewiele znam przyjemniejszych obrazków niż podziwianie, jak trafia kosa na kamień, a w tym przypadku diabeł w ludzkiej skórze zawiązuje sobie krawat z prześcieradła.
Oglądaj serial dokumentalny “Jeffrey Epstein: Obrzydliwie bogaty” w serwisie Netflix >>
Recenzja serialu dokumentalnego "Jeffrey Epstein: Obrzydliwie bogaty" (Jeffrey Epstein: Filthy Rich) (Netflix)
Werdykt
“Jeffrey Epstein: Obrzydliwie bogaty” to solidnie zrealizowany, płynny narracyjnie, czteroodcinkowy dokument, który sprawnie przytacza sprawę. Tylko tyle, a właściwie aż tyle.