[vc_row][vc_column][vc_column_text]
Dwa lata przerwy między pierwszym a drugim sezonem serialu Jessica Jones to – wydawałoby się – wystarczający czas, by doszlifować kolejne przygody naszej heroiny. To się niestety nie udało.
Jessica Jones wróciła i musi zmierzyć się nie tylko z konkurencją, ale również ze swoimi demonami, które nie zniknęły wraz z rozwiązaniem problemu z pierwszego sezonu. Ponadto ponownie wciela się w nią świetna Krysten Ritter. I mogłoby się wydawać, że wiele więcej do szczęścia nie potrzeba. Pozornie tak. Dostaliśmy nowego wroga, nową historię, nowe dylematy.
Jednak pierwsza Jessica Jones postawiła bardzo wysoko poprzeczkę. Przede wszystkim dzięki demonicznemu Killgrave’owi, w którego spektakularnie wcielił się David Tennant. Był piekielnie niebezpiecznym przeciwnikiem. Zastanawiałem się, czy twórcy pokuszą się o następcę, który mógłby dotrzymać kroku demonicznemu władcy marionetek. W końcu to dzięki niemu nasza główna bohaterka jest dziś tym, kim jest.
Ponadto poprzednio pojawił się wątek tajemniczej organizacji IGH, która odpowiada za moce Jessiki, a być może również samego Killgrave’a. Dowiedzieliśmy się także o mrocznej stronie Willa Simpsona, który miał zadatki na nowego antagonistę. Dlatego nadzieje były ogromne.
https://www.youtube.com/watch?v=HmJolKCRlI8
I na nich się skończyło. Dostałem coś zupełnie innego, od tego, czego się spodziewałem. Coś rozczarowującego. Bo jeśli pierwszy sezon był thrillerem psychologicznym, momentami zahaczającym o horror, tak drugi jawi się jako dramat obyczajowy ze superbohaterskimi wątkami w tle. IGH, które było kreowane jako złowroga i tajemnicza organizacja, przedstawiono w dziwny sposób, nadając mu podstarzałe, hipisowskie oblicze. Simpson pojawił się na moment, by chwilę później zniknąć.
Przede wszystkim zabrakło konkretnego złoczyńcy. Co prawda pojawiła się tajemnicza kobieta, która zyskała nadludzkie zdolności dzięki eksperymentom genetycznym, ale jej potencjał nie został w pełni wykorzystany.
Nie mam absolutnie zastrzeżeń do jej genezy, jak i zabójczego charakteru, bo dzięki zabiegom scenariuszowym Alisa, w którą wcieliła się Janet McTeer, zyskała głębię i mogliśmy zrozumieć jej postępowanie. Jednak miałem wrażenie, że scenarzystki (bo nad scenariuszem i reżyserią wszystkich odcinków pieczę sprawowały wyłącznie kobiety) nie miały na nią pomysłu i nie wiedziały czy chcą zrobić z niej wroga, czy przyjaciela Jessiki.
Podobnie było z główną bohaterką, która zmieniała nastawienie do swojej antagonistki, niczym chorągiewka na wietrze. Tym samym nie uświadczyliśmy ani poczucia większego zagrożenia, ani tym bardziej złoczyńcy na miarę poprzedniego.[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_column_text]
Skoro kolejny raz przytoczyłem postać Killgrave’a, trzeba odnotować, iż zwiastuny zapowiadały, że jeszcze go zobaczymy. I nawet pomimo tego, że spodziewałem się takiego, a nie innego powrotu tego łotra, to mimo wszystko zrobiło mi się przykro. Nie tylko mnie nie zaskoczono, ale jego rolę sprowadzono do niewiele znaczącego epizodu.
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_column_text]Drugi sezon cierpi z powodu jego fizycznej nieobecności. Pokuszę się o tezę, że gdyby pójść śladem komiksów i przywrócić go z martwych, serial mógłby stanąć na nogi.
Zawiodła także postać Trish Walker. Tym razem widzimy ją jako egoistyczną kobietę, za wszelką cenę dążącą do zdobycia supermocy. Aby tego dokonać, krok po kroku niszczy przyjaźń z Jessiką. Jeśli w ten sposób ma stać się znaną z komiksów Hellcat, to ja podziękuję za tak antypatyczną superbohaterkę.
Odniosłem też wrażenie, że o ile pierwszy sezon był przepełniony mrokiem i dusznym klimatem, tak kontynuacja wyzbyła się niemal całkowicie tych elementów. Zamiast tego dostaliśmy więcej słonecznych kadrów, przez co cały noir wyparował.
Cierpiały również wątki poboczne. Te pojawiały się, by zniknąć bez rozwiązania. I tak na przykład nie dowiedzieliśmy się, co wspólnego z IGH miał niedoszły narzeczony Trish oraz co dalej z chorobą Hoghart. Oglądało się to tak, jakby scenarzystki wpadały na jakiś pomysł, ale nie miały pojęcia jak go rozwinąć i domknąć. I chociaż sądzę, że do wątku zajadłej prawniczki jeszcze wrócimy, tak naprawdę, pomimo sporego czasu ekranowego, niewiele wniosła do fabuły, chociaż w poprzednim sezonie odgrywała ważną rolę.[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column width=”1/3″][vc_basic_grid post_type=”post” max_items=”1″ element_width=”12″ grid_id=”vc_gid:1521409615361-0d91a67a2384eb96779670c0bffec52b-10″ taxonomies=”2006″ offset=”1″][/vc_column][vc_column width=”2/3″][vc_column_text]
Skłamałbym pisząc, iż drugi sezon serialu Jessica Jones nie ma żadnych plusów. Tych jest wiele. Pod względem gry aktorskiej, opracowania widowiska od strony technicznej i wizualnej to wciąż znakomita produkcja.
Do gustu przypadły mi szczególnie efekty użyte przy okazji epizodycznej postaci, jaką był Whizzer.
Nie mogę również nie wspomnieć o rozwoju większości postaci, które są w zupełnie innych miejscach niż na początku serialu. Największym plusem było to, jak rozwinięto Malcolma. Najpierw był ćpunem pod wpływem Killgrave’a, później prawą ręką Jessiki, a na końcu przeszedł do [spoiler]konkurencyjnej agencji detektywistycznej.[/spoiler]
Plusy tego sezonu mają niewielki wpływ na ostateczną ocenę. Bo w ogólnym rozrachunku druga odsłona przygód Jessiki Jones bardzo mnie rozczarowała. To już nie jest ten sam serial, który pokochałem dwa lata temu. Zmarnowano olbrzymi potencjał. Teraz zaczynam obawiać się o poziom trzeciego sezonu – jeśli ten powstanie. A raczej tak będzie, gdyż fabuła zostawiła widzów w miejscu, w którym kontynuacja jest właściwym ruchem. I patrząc na popularność serialu, Netflix przegapiłby olbrzymią okazję, nie dając tej produkcji kolejnej szansy. Miejmy nadzieję, że trzecie podejście przywróci dawny blask tej superbohaterce.[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_column_text]
Jessica Jones na Netfliksie
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]
Ocena końcowa
Jessica Jones (2015) - sezon 2.