Zwiastun filmu Piła: Dziedzictwo zapowiada jeszcze raz to samo

Dariusz Filipek
Dariusz Filipek 13 wyświetleń
1 min czytania
Kadr z filmu Piła: Dziedzictwo | Źr. Foto. Lionsgate YouTube - zrzut ekranu

Właśnie obejrzałem zwiastun Jigsawa, którego nasza marketingowa poprawność przechrzciła na Piłę: Dziedzictwo. Wywołał u mnie mieszane uczucia. Bo o ile nie mam nic przeciwko dobremu, ostremu torture porn, tak Piły trochę mi się przejadły.

Jeśli skrócić opis dystrybutora do minimum, dowiemy się, iż w mieście giną ludzie w makabrycznych okolicznościach, a śledztwo zdaje się wskazywać, iż za morderstwami stoi naśladowca nieżyjącego Johna Kramera – diabolicznego Jigsawa. I dokładnie tego samego dowiecie się ze zwiastuna.

Mój problem z serią jest taki, że po świetnej pierwszej części, każdy kolejny film był kalką poprzedniego. Tak blakły i blakły te produkcje, a zanim się obejrzałem, w kinach wyświetlano już siódmą Piłę. Do dziś nie wiem, na której części skończyłem swoją przygodę z morderczym moralistą. Nie dlatego, że mam problemy z pamięcią. Po prostu seria do tego stopnia zaczęła mi się zlewać w swej nijakości w całość. Przynajmniej dwa razy chciałem zrobić sobie maraton z Piłami, ale nie zmogłem dziadostwa.

Piła: Dziedzictwo wygląda całkiem znośnie na zwiastunie, ale tak naprawdę ósma część nie zapowiada niczego nowego.

Ciągle mamy policyjne śledztwo, Jigsawa (w jakieś formie na pewno) i ludzi zamkniętych w śmiertelnej pułapce. I co oczywiste, trup ściele się gęsto, w bardzo urozmaiconych okolicznościach.

Reżyserią zajęli się bracia Michael i Peter Spierig, za których twórczością niespecjalnie przepadam. Chociaż ich produkcje są wizualnie solidne, to scenariusze piszą fatalne. Na szczęście tym razem usiądą wyłącznie na stołkach reżyserskich i oszczędzą nam głupotek w stylu Przeznaczenia z 2014 roku.

Zwiastun ogląda się całkiem nieźle. Zapowiada krwawą produkcję, którą fani serii zapewne docenią. Sam do kina raczej się nie wybiorę. Piła: Dziedzictwo ma mieć premierę w Polsce 27 października, a do tego czasu nie sądzę, że nadrobię poprzednie części.

Podziel się artykułem
Śledź
Redaktor naczelny. Przez lata nieszczęśliwie związany z e-commerce. Ogląda, czyta, słucha, pisze, rysuje, ale nie zatańczy. Publikował na łamach serwisów różnych i różniastych.
Zostaw komentarz