Forbes podał tydzień temu, że najlepiej zarabiającym filmem komiksowym w dziejach jest nie Avengers: Koniec gry, a Joker, który przy relatywnie małym budżecie ma świetne wpływy przy kasach biletowych. Czy jednak box office Jokera jest na tyle dobry, by finansowo przyćmić widowisko, które pobiło Avatara? Policzyłem to.
Kiedy wiele serwisów zaczęło przerzucać się informacją, jakoby Joker zarobił na czysto więcej niż Avengers: Koniec gry i to jeszcze przed zakończeniem wyświetlania w kinach, wiedziałem, iż muszę to sprawdzić, bo liczby mocno mi się nie zgadzały. Jednak, by dojść do ostatecznego wniosku, musiałem na spokojnie spojrzeć na dostępne dane. Trzeba było dodać budżety produkcyjne i promocyjne tych widowisk i wyciągnąć z przychodów przybliżone zyski.
Wyprodukowanie i wypromowanie Jokera kosztowało 33% z tego, co Disney włożył w Avengers: Koniec gry.
Budżet produkcyjny Jokera to według Deadline 70 milionów, chociaż niektóre źródła podają, iż film był tańszy o 10-15 milionów. Serwis zakłada również, iż budżet promocyjny wyniósł 120 milionów. Należy przyjąć, iż Joker w sumie kosztował Warner Bros. 190 milionów.
Z kolei Box Office Mojo podało, iż wyprodukowanie Avengers: Koniec gry pochłonęło aż 356 milionów, co czyni to widowisko trzecim najdroższym filmem w historii. Wypromowanie obrazu Marvel Studios miało według The Independent wynieść 200 milionów dolarów, a to w sumie daje oszałamiające 556 milionów.
Jak oszacować zysk z biletu?
Zanim przejdziemy do wyciągania wniosków z wyników tych widowisk przy kinowych kasach biletowych, musimy ustalić sobie na sucho, jak obliczyć zysk z przychodu. Można przyjąć, że w Stanach Zjednoczonych z każdego dolara dystrybutor dostaje 60 centów. Nie będzie to dalekie od prawdy, ale ciężko powiedzieć, jak to wygląda na świecie, gdzie każdy rynek to własna specyfika, a przychody międzynarodowe są mniejsze, dlatego należy w miarę bezpiecznie przyjąć, iż na świecie to około 40% ceny biletu.
Zaznaczam, iż są to wytyczne przybliżone i na oko uśrednione. Wiele zależy od umów między dystrybutorami a kinami. Nawet w Stanach Zjednoczonych procenty mogą się różnić i niektóre filmy dostają nie 60%, a nieco mniej lub więcej. Zdarzają się również sytuację, kiedy przynajmniej na początku wyświetlania niektóre filmy mają większe wpływy. Na świecie jest to nieco bardziej skomplikowane, ponieważ w grę wchodzą nierzadko lokalni dystrybutorzy, specyficzne opłaty (prym tu wiodą Chiny), lokalne podatki wliczone w koszt biletu (chociażby nasz VAT), zróżnicowane ceny biletów i kwestie walutowe.
Avengers: Koniec gry to film, który zarobił więcej, niż zarobi Joker. O wiele więcej.
Z tytułu biletów na Avengers: Koniec gry w Stanach Zjednoczonych kasy zasilono 858,3 milionami, co daje 515 milionów zysku z przychodu. Na świecie film Marvela wygenerował 1,939 miliard, a 40% z tej kwoty to 775,7 milionów. To daje w sumie 1,29 miliard. Po odjęciu budżetu produkcyjnego i promocyjnego zostaje 734,7 miliony.
Joker zarobił do 17 listopada w Stanach Zjednoczonych 332,3 miliony, więc można zakładać, iż zysk z tamtego rynku oscyluje w okolicy 199,3 milionów. Na reszcie rynków zasilił kina 696 milionami, czyli osiągnął zysk w okolicy 278,4 milionów. Sumując Warner Bros. do tej pory mógł zarobić na Jokerze jakieś 477,7 milionów przed odjęciem kosztów produkcji i promocji – po odjęciu jest to 287,7 milionów.
Liczby pokazują, że Avengers: Koniec gry mógł zarobić mniej więcej 447 milionów więcej, niż do tej pory uzyskał Joker.
Oczywiście, zyski z kin mogą być procentowo nieco większe lub mniejsze, bo wiele zależy od umów dystrybutorów z kinami. Jednak różnica między tymi widowiskami jest na tyle znacząca, iż nawet przy świetnych umowach Warnera i słabszych Disneya, ciągle ciężko byłoby mówić o tym, że Joker zarobił więcej.
Gdyby nawet przyjąć za pewnik, iż budżet Jokera to był koszt nie 70 a 55 milionów, jak podają niektóre media, a budżet promocyjny Avengers: Koniec gry był wyższy o 50 milionów, co sugerują niektórzy, to wciąż różnica między tymi widowiskami jest olbrzymia i daleka od tego, by stawiać dotychczasowy wynik Jokera nad Avengers: Koniec gry.
Forbes nakarmił czytelników bzdurami, a reszta świata infotainmentu bezrefleksyjnie to bzdurzenie rozsiała.
Joker jest wciąż grany w kinach i jeszcze trochę milionów widzowie na niego sypną. Jednak raport Forbesa pochodzi z początku drugiego tygodnia listopada i już wtedy autor był pewien swego. Tym samym czas wsadzić między bajki doniesienia serwisu. Joker nie jest najlepiej zarabiającym filmem na kanwie historii komiksowych.
Film Todda Phillipsa zarabia świetnie, jest świetny, ale niestety Scott Mendelson w swoim tekście mocno wybiórczo wykorzystał dostępne dane. Nie można budżetu produkcyjnego dzielić przez ogólne przychody i na wyciągniętej w ten sposób liczbie opierać tekst, bo są to dane kompletnie niemiarodajne i bardziej przypominają wesołą zabawę matematyką niż obliczanie zarobków filmów.
Klikam w link i co widzę? That will be 15.3x its $62.5 million production budget, which will make the Todd Phillips-directed and Joaquin Phoenix-starring drama more profitable, in terms of budget versus global gross.That means DC Films and Warner Bros.’ Joker is the most profitable comic book movie of all time.
Tak, więc nie jest prawdą, że Forbes donosi, że Joker zarobi więcej niż avengersi endgame tylko, że zarobi więcej niż jakikolwiek inny film w stosunku do budżetu.
– Dlatego napisałem również: cott Mendelson w swoim tekście mocno wybiórczo wykorzystał dostępne dane. Nie można budżetu produkcyjnego dzielić przez ogólne przychody i na wyciągniętej w ten sposób liczbie opierać tekst, bo są to dane kompletnie niemiarodajne i bardziej przypominają wesołą zabawę matematyką niż obliczanie zarobków filmów. – Z mocny podkreśleniem słowa “zabawa”.
Skoro Joker obecnie zarobił już ponad 16 razy więcej niż budżet to oczywiście zarobił więcej w stosunku do budżetu filmu niż Endagame który nie osiągnął nawet 10 krotności.
– To nie jest zarobek, a wielokrotność budżetu. Zarobek to “zysk z operacji finansowej lub handlowej”.
No, ale dobra może coś przegapiłem przeszukuję więc internet w poszukiwaniu twierdzenia, że joker zarobi więcej niż avengersi i rzeczywiście znajduję, tylko strona twierdzi, że joker zarobi więcej niż…. avengers infinity wars, a nie avengers endgame.
– Umknął ci nagłówek, powtarzany w tekście, w którym Mendelson wprowadza czytelników w błąd pisząc “‘Joker’ Becomes The Most Profitable Comic Book Movie Ever”
No, ale dobra może coś przegapiłem przeszukuję więc internet w poszukiwaniu twierdzenia, że joker zarobi więcej niż avengersi i rzeczywiście znajduję, tylko strona twierdzi, że joker zarobi więcej niż…. avengers infinity wars, a nie avengers endgame.
,,Joker’ Set To Bank Near Half-Billion In Profit, On Par With ‘Avengers: Infinity War”
I następuje wyliczenie ile zarobi Joker, tylko że wyliczenie nie dotyczy zysków z kin tylko ogółu zysków… Deadline doliczyło się 464 mln (przy 500 mln zysku infinity wars) i było to w momencie gdy film doszedł do 900 mln dolarów kinach po przekroczeniu miliarda można spokojnie doliczyć kolejne 50 mln dolarów zysków.
Mieszasz Deadline z Forbesem, co jest dosyć niedorzeczne, bo nie odnoszę do wyliczeń Deadline. I jak zaznaczyłem wcześniej, Forbes podaje: That means DC Films and Warner Bros.’ Joker is the most profitable comic book movie of all time. – Mieszając pojęcia, podstawiając nic nie mówiące o stanie faktycznym dane.
Równie dobrze mógł podstawić dane z liczby wypitych kubków kawy na planie, zaznaczając w nagłówku, że to najbardziej zyskowny film, bo na planie Jokera nie wypito tak wiele kawy, ile na planach innych widowisk, kiedy przełożyć to na ostateczny przychód. Jego dane nie mówią niczego.
I ani razu nie napisałem, że film zarabia tylko w kinach. Jeśli jednak w źródle mowa jest o box office, to odnoszę się do box office.
Trudno uznać tą odpowiedź za odpowiedź merytoryczną. Z przedstawionych tu danych wynika, że zainwestowanie 1 dolara w Jokera przyniosło więcej zysku niż zainwestowanie 1 dolara w endgame. W związku z czym nie znalazłem na tej stronie żadnego dowodu na to, że Mendelson myli się odnośnie tego, że Joker to ,, The Most Profitable Comic Book Movie Ever”.
Po prostu odnoszę wrażenie, że Tobie chodzi o to, że Endgame zarobi więcej milionów dolarów w kinach niż Joker, Deadline o to, że Joker zarobi więcej milionów dolarów niż infinity war a Mendelsonowi o to, że zainwestowanie 1 dolara w Jokera jest bardziej opłacalne niż w jakikolwiek inny ,,comic book movie(jak napisał Mendelson ,,more profitable, in terms of budget versus global gross ”.
Chodzi mi tylko o to, że profit nie ma nic do wielokrotności przedstawionej przez Mendelsona. To tylko głupia zabawa liczbami, która całkowicie nie przystaje do rzeczywistości. Co dosyć jasno zaprezentowałem w tekście, ale nikt ci nie broni bronić jego bezużytecznych, kompletnie nic niewnoszących danych. Skoro ci z tym dobrze, to mi pozostaje się tylko cieszyć twoim szczęściem.;)
Rdj miał specyficzny procent od przychodu i nie twierdziłem, a powoływałem się na dane. Czy były dobre, czy nie, wtedy nie sprawdzałem. I nie musisz mi przytaczać w kółko z uporem maniaka, co napisał, bo to zaznaczyłem w tekście i odnotowalem, że takie wyliczenia nie mają sensu. Ciężko się do tego odnosić w każdym komentarzu, bo to strata czasu. Nic nowego nie wymyślę.
Tak, ale twierdzę też, że takie wyliczenia nie mają sensu. Poza tym wyliczanie profitu od samego budżetu produkcyjnego jest niezbyt miarodajne przy takich wyliczeniach, kiedy nie weźmiesz pod uwagę budżetu promocyjnego. To takie wesołe liczenie dla liczenia, ktore nie przekłada się na nic sensownego.
Ciągle mylisz zysk z wielokrotnością.
Nie tyle nie akceptuje, ile bardziej nie chce mi się za bardzo odnosić kolejny raz do tego, co odnotowalem w tekście. Wiem, co do mnie piszesz, ale moje stanowisko się nie zmienia. To wszystko jest powyżej.
Wystarczy, że zdefiniujesz profit i odróżnisz go od wielokrotności, a wtedy może będziesz wiedział, co miałem na myśli. Moje wyliczenia są zupełnie osobne, a jego podsumowałem, że są zabawą. Nie chce być niegrzeczny, ale naprawdę mam lepsze zajęcia niż pisanie w kółko tego samego. To niczego nie wnosi, tylko tracimy bezsensu czas.
Jeśli chcesz odnosić się tylko do fragmentu, to źle robisz, bo gdybym chciał, żeby wydźwięk miał tylko fragment, to nie byłoby reszty. Proponuję odnosić się do całości, nie tylko fragmentów, które wyciągnięte z całości, całkowicie zaburzają to, co chciałem przekazać. Gdyby autor wykorzystał słowo wielokrotność, zamiast profit, uznałbym to za głupotę, do której nawet nie chciałoby mi się odnosić, bo to ostatecznie… Znowu to powtórzę: bezsensowna zabawa.
Sam je przytoczyles, a słowo – mój boże – ‘profit’ to klucz. Nie potrafię ci tego jaśniej wyłożyć. Sprawdź czym jest profit. Później sprawdź czym jest wielokrotność. Dojdź, albo nie dochodz do wniosków.
A u ciebie – za niewielkim przeproszeniem – z ekonomią: Miarą efektów w przypadku wskaźników rentowności jest zysk operacyjny lub zysk netto.
Niczego nie pomieszalem. Zwyczajnie odpowiadasz głupoty.
Ty naprawdę nie wiesz, o czym piszesz. Raz piszesz, że oznacza jedno i drugiez pozniej, że tylko jedno, a na koniec kompletnie to ignorujesz czym jest i piszesz jakieś rzeczy, które sobie ubzdurales (tutaj tobie przydałby się korepetycje z angielskiego). Trochę straszne i wydaje mi się, że tak się dzieje, kiedy ludzie mają za dużo wolnego czasu…
Najzabawniejsze jest to, że ja się nawet do Infinity War nie odniosłem, ale żyj sobie w tym tej swojej wesołe rzeczywistości pełnej złudzeń. Nie moja rzecz.
Mendelson napisał o wielokrotności budżetu, co odnotowałem w tekście. Ty to powtarzasz i twierdzisz, że nie mam racji, bo on to napisał i dochodzimy do momentu schizofrenicznego, kiedy wszyscy to napisali, a ty nadal to powtarzasz (właściwie już dawno doszliśmy do niego). Napisałem również, że dla mnie to bezsensowna zabawa liczbami i odnotowałem, dlaczego powinno się to liczyć inaczej. Zacznij czytać ze zrozumieniem. Może wolniej. Nie wiem.
Wielokrotność budżetu produkcyjnego to nie jest według mnie rzecz, która może określać film najbardziej opłacalnym – niech ci będzie. Nie ma to najmniejszego sensu już w momencie, kiedy film, który według niego kosztował 60-kilka milionów miał jakiś określony budżet promocyjny, do którego się nie odnosi. ZABAWA LICZBAMI!
Nawet Wikipedię odczytujesz po swojemu, zapominając odnieść się do całości. Tak się zdarzyło, że chociaż nie jestem mistrzem matematyki, a nawet od pewnego momentu jej nie lubię, ale w czasach szkolnych miałem spore związki z ekonomią i kiedy ktoś widzi w wykładni tylko słowo “iloraz” i zapomina o całej reszcie, a później stara się na tym oprzeć, to zapala mi się czerwona lampka i szybko dochodzę do wniosku, że albo ten ktoś jest głupi – albo co cię nie podejrzewam, ale detektywem nie jestem – albo chce przeforsować coś, z czego nie chce się już wycofać, bo ma dziwaczny charakter.
Dlatego: Wskaźnik rentowności (ang. Profitability Index), zwany również wskaźnikiem zyskowności inwestycji – kryterium oceny inwestycji, wyrażające się ilorazem sumy zdyskontowanych dodatnich przepływów pieniężnych do sumy zdyskontowanych ujemnych przepływów pieniężnych.
To nijak ma się do wielokrotności (ilorazu) budżetu. Możesz twierdzić inaczej i właściwie mi to będzie bez różnicy i spokojnie dopiję herbatę, którą zrobiłem sobie pół godziny temu i pewnie jest już chłodna. Dzięki.
Napisałem, ale ty czytasz to, co chcesz przeczytać. Przyjrzyj się temu raz jeszcze, albo nie. Mi się nie chce pisać w kółko tego samego. A mieszanie do tego specyfiki giełdy… Cóżżżżż… Mi to się tak naprawdę nie chce już prowadzić tej dyskusji, bo się robi coraz bardziej bezsensowna. Miłego dnia.
1. Nagłówek z pierwszego wyniku, czyli Na ekranie: Joker da więcej zysków niż Avengers: Koniec gry (a zysk to różnica między całkowitymi przychodami przedsiębiorstwa uzyskanymi ze sprzedaży produktów, a całkowitymi kosztami poniesionymi na wytworzenie tych produktów)
2. “Based on Return on Investment” – wyrażenie kluczowe. Poza tym opieranie się na wynikach algorytmu Google..:) ale to już inna historia i to się nazywa źródło!:D Podpowiadam, że to nie są wyniki Google, to są wyniki Google pobrane z innych serwisów, które – delikatnie rzecz ujmując – kompletnie nie odnoszą się do tekstu Forbesa, który w swojej wymowie był inny i chociaż opierał się na wielokrotności, to jasno odnosił się do ekonomicznego i tylko wyłącznie do ekonomicznego terminu “profitable” (https://en.wikipedia.org/wiki/Profit_(economics)), czyli w przełożeniu na wyrażenie w naszej ekonomii “zysku” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Zysk). Czym jest zysk? Przytoczyłem. Gdyby Mendelson użył w nagłówku innego wyrażenia, sprawy by nie było. To częste, że niefrasobliwie korzysta się z terminów zysk, przychód, wielokrotność itd. itp.
Jednak nawet przytoczone dane są w sumie bezużyteczne, kiedy się im przyjrzeć z bliska, biorąc pod uwagę, że ciągle mowa wyłącznie o budżecie produkcyjnym, a zapomina się promocyjnym, który może być zupełnie różny i już w tym momencie te wyliczenia totalnie nie oddają rzeczywistości. Bo czy wielokrotność filmu wyprodukowanego za 1 milion dolarów i wypromowanego za 100, który przyniósł do kas biletowych 300 milionów, sprawia, iż jego wielokrotność jest większa (a co za tym idzie, ta twoja cała “opłacalność”), niż w filmu, który wyprodukowano za 50 i wypromowanego za 51, kiedy przyniósł 400? Odpowiedz sobie na to sam. Nie wiem, o jakiej opłacalności można tu mówić. Powtarzam: wesoła, wręcz głupia zabawa liczbami, która o niczym nie mówi.
Nie masz pojęcia o tym, czym jest rentowność w ekonomii. Inwestycja jest przekładana na już opodatkowany zysk z niej. Mendelson nie tylko odniósł się do przychodu, ale również nie podał całości kosztów.
Nie. Napisałem tylko, że myślisz pojęcia, a ja ciągle powtarzam to, co jest w tekście i ostatecznie kończę powtarzanie tego w kółko, bo to nie ma sensu i tak będziesz myślał, co chcesz. Teraz mieszasz w to wszystko umowy dystrybucyjno-produkcyjne i to domyka poziom abstrakcji, w którym się obracasz, bo niedługo dojdzie do tego inflacja, później filmy nieme i wrzucisz kolejne pojęcie, którego nie rozumiesz.
Ty nie odnosisz się do żadnych fachowych źródeł terminologicznych, ja przynajmniej się na jakieś powołuję (https://mfiles.pl/pl/index.php/Wska%C5%BAnik_rentowno%C5%9Bci_inwestycji). Jakkolwiek w tekście masz: “Scott Mendelson w swoim tekście mocno wybiórczo wykorzystał dostępne dane. Nie można budżetu produkcyjnego dzielić przez ogólne przychody i na wyciągniętej w ten sposób liczbie opierać tekst, bo są to dane kompletnie niemiarodajne i bardziej przypominają wesołą zabawę matematyką niż obliczanie zarobków filmów” – ale ty twierdzisz, że nie i sie dopytujesz jak głupi, więc… Cóż. IQ 130 i więcej!;)
Właśnie zaprzeczyłeś temu, co twierdziłeś o znaczeniu “rentowności” w odwołaniu do wyliczeń Forbesa…