Kingdom – sezon 1 – recenzja koreańskiego serialu Netflixa o średniowiecznych zombie

Dariusz Filipek
6 min czytania
Kingdom (źródło: Netflix; edycja: Popkulturyści)

Z ostatniej chwili

Po sukcesie The Walking Dead świat seriali opanowała epidemia żywych trupów. Lata temu zombiaki powoli zaczęły zastępować naczelne straszydła popkultury, którymi za sprawą Czystej krwi stały się wampiry. I chociaż co rusz pojawiają się wszelkiej maści inne istoty – przeróżne baśniowe stwory z Grimm czy syreny z Syreny – to widzowie ciągle nie nasycili się nieumarłymi. Dowodem na to jest fakt, że te spragnione ludzkiego mięsa potworności dotarły nawet do Korei Południowej. Tam gniją i żerują na nieszczęśnikach w osadzonym w średniowieczu serialu Kingdom.

Kingdom nie jest pierwszym podejściem koreańskich twórców do tematu zombiaków. W końcu mieliśmy nieźle przyjęty na świecie film Zombie express (znany też jako Busanhaeng i Train to Busan) sprzed kilku lat. Nie jest to również pierwszy horror z tymi okropnościami, który osadzono w średniowieczu, bo w zeszłym roku w kinach zadebiutował tam Rampant (Chang-gwol). Jednak w natłoku wszelkiej maści dram, nie przypominam sobie żadnego serialu traktującego o nieumarłych. Być może coś przegapiłem, ale nawet jeśli coś było, nie było na tyle głośne, żeby przeciętny zachodni widz się tym zainteresował.

Z Kingdom rzecz ma się zupełnie inaczej. Netflix wyłożył pieniądze na produkcję tej historii, więc ciężko było przejść obojętnie koło tego tytułu. W końcu została złożona obietnica, iż zobaczymy go w tym samym czasie, w niemal każdym zakątku globu.

Kingdom Netflix
Kingdom (Netflix)

W Kingdom obserwujemy wyniszczającą walkę pomiędzy ludźmi – ich zdrady, intrygi – które bladną przy pochłaniających ludzkie mięso potworach.

Sama historia, którą opowiada Kingdom, jest dosyć prosta. Serial traktuje o księciu, którego przyszła pozycja na tronie jest zagrożona. Jako bękart ma mniejsze prawa sukcesyjne niż chłopiec, którego może urodzić królowa. Jeśli potomek króla przyjdzie na świat przed śmiercią ojca, książę będzie musiał pożegnać się z przyszłym władaniem królestwem. Sprawy są niejasne, bo ojca dawno nie widziano na tronie. Ojciec królowej, władający nadworną gwardią, nie dopuszcza nikogo do chorego władcy. Wszystko wskazuje na to, że w pałacu królewskim zawiązano wielki spisek, który ma za zadanie nie dopuścić do władzy księcia.

Kingdom z jednej strony opowiada o brudnej polityce w czasach, których nie pamiętają nawet Wasi pradziadowie, ale również o budzącej się apokalipsie zombie. Bliżej poznajemy księcia, na którego wydano praktycznie wyrok śmierci, a który pomimo tego, że bardzo pragnie władzy, jeszcze bardziej pragnie uratować przed potworami swoich poddanych. Okazuje się, że ciężko mu żyć marzeniami, kiedy giną ludzie. Bo na głowie ma nie tylko spiskowców, ale również nieumarłych, których przybywa do królestwa w zastraszającym tempie. Hordy zombiaków są niezwykle niebezpieczne i wystarczy jedno zadrapanie, by w mgnieniu oka przeistoczyć się w spragnioną mięsa bezwiedną potworność.

Serial Kingdom
Kingdom (Netflix)

Koreańczycy udowadniają, że potrafią w zombie, że potrafią w seriale, chociaż Kingdom nie jest pozbawione wad.

Koreańczycy to najbardziej zachodni twórcy filmowi, ale coraz częściej również serialowi. Potrafią za relatywnie niewielkie pieniądze tworzyć bardzo interesujące produkcje. Te nieraz zachwyciły świat. Jednocześnie nie brakuje kulturowych naleciałości. Często nieco dziwnej gry aktorskiej, która tam jest normą, tutaj nazwiemy ją przesadzoną. I dokładnie tak jest tutaj. Jakkolwiek widać, że trzymają to w ryzach aktorzy pokroju Doony Bae, która jest towarem eksportowym Koreańczyków z południa. Wielu z Was zapewne pamięta ją z Sense8, Atlasu chmur czy innego ciekawego koreańskiego serialu, który można oglądać na Netfliksie – kryminalnego Strangera. Z resztą ekipy aktorskiej mam tradycyjny problem. Patrząc na niektórych artystów, miałem to nieprzyjemne poczucie, że skądś ich znam, że coś mi dzwoni, ale za cholerę nie powiem Wam, w którym kościele. Jakkolwiek nie ma szczególnie na kogo narzekać, ale również ciężko o pochwały.

Od strony technicznej również nie ma się do czego przyczepić. Serial jest ciekawie osadzony w dosyć nieoczywistych czasach i średniowieczne włości są bardzo fajnie ukazane. Za co należą się brawa zarówno dla scenografów, jak i kostiumografów. Choreografia również jest niczego sobie.

Jakkolwiek momentami akcja nuży. Jednak największą wadą serialu jest to, że jest po prostu w połowie urwany. Po finale pierwszego sezonu ma się wrażenie, że nakręcono 12 odcinków, ale pokazano nam tylko połowę. Co jest strasznie niegrzeczne, boleśnie irytujące i ostatecznie niemiło zaburzające odbiór całości. Bo to jest trochę tak, jakbym poszedł do kina i pokazano mi pół filmu, twierdząc, iż mogę wrócić za rok, bo będzie druga część.

Kingdom recenzja serialu netflixa
Kingdom (Netflix)

Mimo to polubiłem to nieumarłe królestwo.

Wybaczając to jedno idiotyczne posunięcie i odwracając wzrok przy nieco nazbyt melodramatycznym biadoleniu, Kingdom ostatecznie ogląda się całkiem przyjemnie. Jeśli lubicie horrory akcji, które niekoniecznie straszą, co bardziej pozują swoją spektakularnością, a jednocześnie niestraszne Wam nieoklepane klimaty, wtedy warto przynajmniej dać szansę temu serialowi. Bo, gdy fabuła uderza w krwawe okolice, robi się naprawdę rześko i widowiskowo.

Obejrzyj serial Kingdom w serwisie Netflix >>

Kingdom (2019) (Netflix) (sezon 1)
7/10

Werdykt

Kingdom ostatecznie ogląda się przyjemnie, chociaż serial ma swoje problemy.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Zostaw komentarz