Kobiety mafii bardziej przypominają kolejny odcinek przygód bohaterów z jakiegoś animowanego serialu stacji Cartoon Network w wydaniu dla dorosłych niż prawdziwie mocne kino akcji.
Na ekranie kolejny raz zobaczymy jedną z muz Patryka Vegi, czyli Olgę Błądź, wcielającą się w funkcjonariuszkę policji Belę – główną bohaterkę całego zamieszania. Rezolutną, oddaną pracy, żądną sukcesów, przez co nielubianą przez zbijającego bąki komendanta (w tej roli Olaf Lubaszenko). Jej życie skomplikuje się w momencie, w którym zaprasza unikających sprawiedliwości gangsterów do odbioru sfabrykowanych wygranych na wyjazd na mundial w Rosji. Oczywiście bez aprobaty zwierzchnika. Po całym zamieszaniu Bela zostaje zwolniona ze skutkiem natychmiastowym, ale jej nieszablonowe myślenie spodobało się ludziom z ABW, którzy chcą, by kobieta pracowała dla agencji pod przykrywką. Jej zadaniem będzie rozpracowywanie od środka niebezpiecznej grupy przestępczej. Gangsterów, którzy właśnie rozkręcają lokalną wojenkę.
https://www.youtube.com/watch?v=gZxYWUhXbA4
To, z jakim serialem mamy do czynienia nieźle nakreśla scena otwierająca, gdzie widzimy młodą dziewczynę próbującą przytwierdzić do szyi chłopaka obciętą przez pociąg głowę. Po bezskutecznym wysiłku dziewczyna ucieka, zapominając przy tym, że nie ma nóg, więc po kilku metrach kuśtykania na krwawiących kikutach upada twarzą na ziemię. Oczywiście nie ma to żadnego związku z fabułą.
Wszystko to jest podparte niewybrednym, do przesady czarnym humorem. Przez co nasuwa mi się myśl, że gdyby Vega tworzył w Stanach Zjednoczonych w latach 70., byłby królem grindhouse’u. Jego produkcje przypominają mi każdorazowo, że na dobrą sprawę nie wie, co robi, kręci ile się da, a później stara się to zlepić w jakąś sensowną całość, przepełnioną tego typu żenującymi scenami. Reżyser nie rozumie albo otumaniony kolejnymi sukcesami nie chce przyjąć do świadomości, że co za dużo, to niezdrowo, a niektóre elementy za cholerę do siebie nie pasują.
Jego filmy i seriale są często niestrawnym miszmaszem kina w jakiś tam przedziwny sposób zaangażowanego, przeplatającego się z mocno brukowym humorem i akcją momentami trącącą myszką, rodem z polskiego kina z lat 90.. Widać, że wychował się na Psach i marzy mu się bycie drugim Pasikowskim. Pewnie w jego mniemaniu uczeń właśnie przerósł mistrza, gdyż filmowe Kobiety mafii zarobiły w tym roku więcej niż Pitbull Pasikowskiego.
Moje szczęście polega na tym, że na filmy Vegi raczej do kina nie chadzam. Tym samym Kobiet mafii na dużym ekranie nie widziałem i mogę na świeżo przeżywać serialową wersję filmu, którą pokazuje ShowMax.
I jest tak źle, jak się tego spodziewałem. Porównując pierwszy odcinek Botoksu do otwarcia Kobiet mafii, lepiej bawiłem się oglądając poprzednie widowisko. Botoks początkowo miał zakusy na nieco żenujący, ale znośny komediodramat. Niestety moje nadzieje zaczęły się ulatniać z każdym kolejnym odcinkiem. Podobnie jest tutaj. Jednak już w epizodzie o wdzięcznym tytule Mundial, zauważyłem, iż nic dobrego z tego raczej się nie urodzi. Vega sypie humorem sytuacyjnym za humorem sytuacyjnym. Niestety żart tym razem mu nie idzie tak, jak poprzednio i niemal każda próba rozbawienia widza kończy się w szalecie scenopisarskim. Humor jest tak czerstwy, że momentami aż niestrawny. A sceny tak żenujące, że kyrie eleison.
Kobiety mafii to do bólu generyczna produkcja Vegi. Serial, który jest dosłownie podpisem jego twórczości.
A że traktuje o pościgu policjantów za złodziejami, to znowu mamy głupich stróżów prawa przeplatających się z tymi mądrzejszymi oraz głupich gangsterów, którzy okładają się pięściami z tymi nieco bardziej rozgarniętymi. W Botoksie mieliśmy głupich i złych przedstawicieli służby zdrowia, którzy stali na przeciwnym biegunie tych zacniejszych. A wszyscy i tak mieli sporo za uszami.
Ponadto mamy niemal tę samą ekipę aktorską. Całość ubarwia Bogusław Linda, którego na ekranie na razie wiele nie widziałem. Dlatego o aktorach napisać mogę niemal wyłącznie to, co odnotowałem już w recenzji Botoksu. Wszystko to znam, a większego progresu nie dostrzegłem. Ciągle lubię Olgę Błądź na ekranie. Gra bardzo sympatycznie. Z drugiej strony nigdy nie zrozumiem, dlaczego Vega z uporem maniaka posiłkuje się aktorami w stylu Tomasza Oświecińskiego czy Piotra Stramowskiego. Oni nie potrafią grać. A pojawienie się Karola Bedorfa to już w ogóle przegięcie. Z całym szacunkiem dla człowieka, ale [spoiler]dobrze, że jego postać szybko zginęła, bo ciężko obserwować jego starania na ekranie.[/spoiler]
Osoby oczekujące po Kobietach mafii typowego Patryka Vegi nie zawiodą się ani trochę. Dla całej reszty będzie to ciężki serial do zgryzienia.
I to jest odpowiedź na klasyczne pytanie: czy warto?. Jeśli nie przepadacie za filmami i serialami Vegi, który bez wytchnienia sieje gdzie popadnie tylko jemu znanym dziadostwem, niestety muszę ostrzec, że zamiast oczekiwanej przez niektórych bomby, kolejny raz mamy niewybuch. Aczkolwiek mięsisty i rozrywkowy. Pierwszy odcinek to nic więcej niż folwark dla popkulturowego plebsu.