Clickbait, co? Spokojnie, jeśli już tu jesteście, to na nic się nie szykujcie, bo u nas prędko serwisu Kocowa nie zobaczycie. Jak podało Variety, streaming skupia się wyłącznie na północnokoreańskich produkcjach, które będą mogli obejrzeć widzowie na rynku północnoamerykańskim.
Kocowa oferuje widzom dostęp do pozycji nadawanych przez trzy największe lokalne stacje telewizyjne – KBS, MBC oraz SBS – w sześć godzin po emisji w Korei Południowej. Nie jest to jedyna taka usługa. W Stanach Zjednoczonych widzowie mogą korzystać z SVOD DramaFever, które również dostarcza południowokoreańskie programy.
Świat uwielbia koreańską popkulturę. Kiedy subskrybowałem Hulu, miałem dostęp do sporej biblioteki filmów i seriali z tego kraju. Nawet na rodzimej wersji Netflixa można spotkać sporo produkcji z Korei.
Ba. Nie tylko świat. Jeśli nie wielkim, to jestem przynajmniej umiarkowanym fanem tamtejszego kina. Większość z Was zapewne zna takie dzieła jak Ujrzałem diabła, W pogoni, Oldboy czy Gra wstępna. Koreańczycy potrafili za niewiele ponad 3 mln dolarów nakręcić The Terror Live, który ogląda się jak film dziesięciokrotnie droższy. Mają tam naprawdę utalentowanych twórców.
Niestety Kocowa nie oferuje produkcji kinowych, a jedynie koreańskie seriale.
Szkoda, że nie jest to usługa międzynarodowa, bo chętnie sprawdziłbym jakość tamtejszej telewizji. Jednak nie spodziewałbym się w najbliższym czasie podobnej platformy na naszym rynku.
Amerykańscy widzowie po miesięcznym okresie testowym będą uiszczać 6,99 dolarów miesięcznie za dostęp do usługi. I trzeba odnotować, że oferta programowa na razie nie jest zbyt bogata. Niewiele ponad 100 seriali i programów rozrywkowych to rzecz wyłącznie dla najzagorzalszych miłośników tamtejszej rozrywki.
Streaming to nowa telewizja. Dlatego platformy tematyczne czy te skupiające się na niszach będą coraz powszechniejsze. Może kiedyś i my dostaniemy podobny serwis. Oby.