https://www.youtube.com/watch?v=hfikdvpj228
Recepta na “Kto zabił Sarę?” jest tak absurdalnie prosta, jak absurdalnie prostacki jest serial Netflixa. Ginie młoda dziewczyna, a razem z nią nadzieja na coś zdatnego do oglądania.
“Kto zabił Sarę?” miesza kryminał z pełnym zwrotów akcji dramatem, który mniej przywodzi na myśl wysokiej jakości opowieść w odcinkach, a bardziej ciągnącą się w nieskończoność telenowelę – szczęście w nieszczęściu – skompresowaną do dziesięciu odcinków. Twórcy są szybcy, więc i ja pogonię w drugim akapicie, przechodząc do finału, który w najbardziej chamski z możliwych sposobów zapowiada drugi sezon. Ten ma wyjaśnić to, co nie zostało wyjaśnione w pierwszym, a tak naprawdę wyjaśnione zostało niewiele. W tym przypadku sprawia to wrażenie książki, która miała mieć 300 stron, ale ktoś w wydawnictwie stwierdził, że weselej będzie uciąć ją chamsko w połowie, żeby sprzedać w ramach jednego produktu dwa. Takich kretyńskich chwytów jest niestety więcej.
To kto zabił Sarę?
Zanim Wy dojdziecie do tego nieszczęsnego finału, poznacie Alexa, który w wypadku stracił siostrę, tytułową Sarę. Bidula roztrzaskała się, spadając do wody z uszkodzonego spadochronu przytwierdzonego do pędzącej łódki. Żeby było straszniej, to właśnie Alex trafia na kilkanaście lat do więzienia, jako winny wypadku. Nakłoniony do wzięcia winy na siebie przez wpływowego Cesara, po latach postanawia pomścić śmierć siostry, a czas spędzony w więzieniu poświęca na knucie planu. Jednak nie jest do końca pewien czy za wypadkiem stał Cesar, jego żona, ich pracownik, a może, któryś z synów Cesara, z którymi Alex i Sara się przyjaźnili. W grę wchodzi jeszcze najbardziej absurdalne wyjaśnienie, że Sara sama zgotowała sobie taki los, bo i po co wymyślono otwieranie sobie żył, tabletki czy sznury – spektakularne i wysoce złożone samobójstwo na spadochronie byłoby niedorzeczne, ale niedorzeczny jest scenariusz serialu, więc nie ma się czemu szczególnie dziwić. W międzyczasie Alex nawiązuje romans z córką Cesara, zawiązuje zaskakujące sojusze i odkrywa mroczne sekrety rodziny, która przyłożyła rękę do jego nieszczęścia. Dzieje się.
Zadaniem widza jest domniemywać, kto zabił Sarę i praktycznie co odcinek zmieniać zdanie, dzięki mniej lub bardziej sprytnym zabiegom scenopisarskim, które ciężko nazwać inaczej niż tanimi, telenowelowymi właśnie. Do tego dostaliśmy mnóstwo nieprzyjemnie przerysowanych bohaterów, sporo przerażających zdarzeń zahaczających w swej mnogości o absurd i jeszcze nieco golizny na osłodę śledzenia tej skrajnej głupawki.
Plejada przeciętności
Nie tylko na gruncie scenariusza i narracji jest źle. Ta wydmuszka jest również aktorską i realizacyjną plejadą przeciętności. Ostatecznie ciężko zawiesić oko na czymś, co zostało stworzone w Excelu, gdzie w każdym odcinku bohater musi zrobić jedną kwaśną minę, ktoś musi uronić łzę i nie wolno zapomnieć o wyrażeniu miłości. Wszystko ma dopełnić jakiś wrzący temat – wykorzystywanie słabszych, brak akceptacji osób homoseksualnych, zdrada, handel ludźmi czy cholera wie, co tam jeszcze było. Bo było tego tyle, że ciężko spamiętać.
Meksykańska produkcja w idealnym świecie nie trafiłaby na Netflix, ale okazuje się, że wciąż jest widownia, której niestraszne są pseudo łzawe i na wyrost kontrowersyjne seriale wypełnione niezbyt wyszukanymi zagadkami, prostacką narracją oraz nieciekawą mieszanką seksu i przemocy. Im ta produkcja może przypaść do gustu. Cała reszta powinna obejrzeć coś sensowniejszego. Z mojej perspektywy szkoda czasu na serial, który miał mi dać odpowiedź na to, kto zabił Sarę, a ja, zamiast tego zacząłem żywiej szukać odpowiedzi na to, co zrobić, aby te bajkopisarskie katusze skończyły się jak najszybciej.
Oglądaj serial “Kto zabił Sarę?” w serwisie Netflix ▶
⚡ Dostęp do polskiej wersji Netflixa za granicą lub do zagranicznych wersji Netflixa w Polsce uzyskacie dzięki usłudze NordVPN za niespełna 3 euro miesięcznie.
Recenzja serialu "Kto zabił Sarę?" - sezon 1
Werdykt
“Kto zabił Sarę” to typowy netflixowy szrot, na który szkoda życia.