Historia sprawy Loreny Bobbitt jest powszechnie dosyć znana. Żyły nią całe Stany Zjednoczone i pewnie Wam również obiła się o uszy. Jednak zazwyczaj traktowano ją dosyć powierzchownie. Wiele osób do dziś powtarza, że Lorena to ta kobieta, która brutalnie skróciła nożem kuchennym przyrodzenie męża. Jakkolwiek tragicznej nocy 23 czerwca 1993 roku wydarzyło się coś więcej.
Lorena Bobbitt myślała, że wyciągnęła milionowy los na loterii, kiedy poznała Johna. Śliczna i dosyć naiwna emigrantka z Wenezueli jeszcze wtedy nie wiedziała, iż ten przystojny i sprawiający wrażenie dobrego człowieka mężczyzna, okaże się potworem. Latami dotkliwie bił ją, gwałcił, znęcał się nad nią psychicznie, musiała go utrzymywać, nadużywał alkoholu, a nawet zmusił ją do aborcji. Po kolejnym gwałcie analnym coś w niej pękło. Poszła do kuchni, chwyciła za nóż, wróciła do sypialni i obcięła oprawcy penisa. Wsiadła do auta, wyjechała spod mieszkania i gdy oprzytomniała, uświadamiając sobie, co uczyniła, amputowany z chirurgiczną precyzją fragment członka wyrzuciła przez okno samochodu.
W pewnym momencie robi się nie tylko strasznie, ale i śmiesznie. Bo ciężko nie uśmiechnąć się mimowolnie, kiedy słyszymy o poszukiwaniu kawałka penisa w trawie, na którego miał nadepnąć strażak. Obserwujemy, jak John przechodzi niepewną operację, a później małżonkowie trafiają na salę sądową. Na początku obserwujemy przebieg procesu o gwałt na Lorenie. Następnie dokumentaliści przypominają nam kolejną batalię sądową. Proces, w którym Lorena została oskarżona o umyślne okaleczenie męża. Linią obrony kobiety była niepoczytalność spowodowana kilkoma schorzeniami, wywołanymi przez toksyczne małżeństwo.

Lorena nie jest wyłącznie tragiczną historią tytułowej bohaterki i jej męża.
Ich nieudane małżeństwo to kręgosłup opowieści i punkt wyjściowy, by poruszyć o wiele bardziej uniwersalną sprawę, którą jest przemoc domowa. Okazuje się, że w kraju tak dalece rozwiniętym, jak Stany Zjednoczone, postęp jest często wyłącznie pocztówkowy. Szczególnie wtedy, kiedy weźmiemy pod uwagę obecną sytuację Johna Bobbitta. Pomimo wielu oskarżeń o znęcanie, ostatecznie został kilka razy skazany. Jednak ciężko przeboleć, iż obserwujemy go, jak spokojnie rozsiada się na fotelu i kłamie do kamery jak najęty. Przez moment był nawet maskotką niektórych amerykańskich środowisk. I chociaż to straszne, co zrobiła Lorena, to wcale nie było gorsze niż lata cierpień i upokorzeń, na które skazywał ją John.
Dlatego Lorena jest dokumentem uniwersalnym, który jest równie ważny w Stanach Zjednoczonych, co w Polsce i jakimkolwiek innym kraju. Oby tylko słowo uniwersalny, nie stało zbyt długo blisko innego – ponadczasowy. Trzeba pamiętać, że najbardziej przyciągająca widza rzecz, czyli obcięty penis, to wymówka, by opowiedzieć coś o wiele ważniejszego. Coś, co być może przydarzyło się w Waszym środowisku – Waszym matkom, siostrom, a może to Wy podnieśliście rękę na kobietę. Jest to dokument, który zaczyna się od strasznego i niecodziennego zdarzenia. Jednak utrata penisa to tylko ta najbardziej medialna część historii, która przyciąga nawet ćwierć wieku po rzezi w sypialni Bobbittów.

W Polsce problem przemocy domowej ciągle jest bagatelizowany. Doskonale pokazują to zachowania rodzimych władz. Kilka miesięcy temu Prawo i Sprawiedliwość chciało przeforsować w Sejmie ustawę, która lekko traktowałaby domowych katów.
Jeśli doświadczyliście lub byliście świadkami przemocy domowej i nie wiecie, co zrobić, pomoc możecie uzyskać, dzwoniąc pod numer Niebieskiej Linii 22 668-70-00 lub kontaktując się ze specjalistami poprzez witrynę internetową tej organizacji.
Lorena nie jest dokumentem szybkim, łatwym i przyjemnym. To dosyć ciężka, ponad czterogodzinna opowieść wypełniona mnóstwem materiałów archiwalnych, gadających głów i podsuwa tony zagadnień. Jednak nie nudzi. Twórcy widzieli, kiedy wpuścić trochę powietrza do narracji, by widowisko nie było męczące, jak chociażby Niewinny człowiek Netflixa. Dlatego obok łez i mocnych słów, zobaczycie Johna debiutującego w filmie porno. Dowiecie się także, jak to się stało, że po przedstawianych w dokumencie wydarzeniach, słowo penis weszło do obiegu mainstreamowych amerykańskich mediów.
Nie spodziewajcie się, że będziecie płynąć przez opowieść jak w Cieniu prawdy. Jednak jest to dokument ważny, a także interesujący i po prostu dobrze zrealizowany. Odnajdą się tutaj zarówno widzowie, którzy gustują w historiach sądowy, jak i czysto kryminalnych. Jakkolwiek w Lorenie nie pada ani jeden trup. A mimo to momentami jest niemal równie strasznie, co w najbardziej krwistych serialach dokumentalnych pokroju Schodów, Making a Murderer, Rozmów z mordercą: Taśmy Teda Bundy’ego, O.J.: Made in America czy Przeklętego: Życie i śmierci Roberta Dursta. Polecam.
Serial dokumentalny Lorena w serwisie Prime Video >>
Recenzja serialu dokumentalnego Lorena (2018) (sezon 1) (Prime Video)
Werdykt
Lorena to dokument ważny, a także interesujący i po prostu dobrze zrealizowany.