David Letterman to guru w świecie talk-show. Nadawał ton i styl wieczornym rozmowom przez ponad trzy dekady. Świat lekko zadrżał, kiedy dowiedział się o tym, że został zwolniony. Wiedzieliśmy, że poradzimy sobie bez niego, ale jednocześnie mieliśmy świadomość, iż tracimy niesamowitą osobowość.
Identyfikuję się z bohaterem dzisiejszego wpisu. Od zawieszenia kariery w 2015 roku przybyło mu brody, a ubyło włosów na głowie i nie bardzo wiedział, co z sobą począć – co nas łączy. Jednak w przeciwieństwie do niego nie zaskarbiłem sobie uwielbienia milionów. Chociaż obserwując go na ekranie czułem, że w tradycyjnej formule z roku na rok odnajdywał się coraz mniej i potrzebował przemyślenia, uspokojenia i zmiany. Nie wiem, kto do kogo przyszedł – on do Netflixa, czy Netflix do niego – ale jego Mojego następnego gościa nie trzeba nikomu przedstawiać – zaprasza David Letterman to widowisko, na jakie ten showman zasługiwał od lat.
Wielka publiczność, niemal koncertowa, owacje na stojąco, muzyka – tak rozpoczyna się jego debiut na Netfliksie. To tylko przygrywka. Jego pierwszy gość to format jeszcze większy. Prezydent Barack Obama. Program zaczyna się od wymiany uprzejmości i żartów. Obaj panowie mają świetne poczucie humoru, więc widowisko ogląda się tym lepiej. Dyskutują o rodzinie, wartościach, polityce i co nieoczywiste, również o nowych technologiach. Rzeczowo i ciekawie.
Podczas rozmowy wychodzą najlepsze cechy Lettermana, których krańcowo brakuje naszym gadającym głowom. Żartuje, błyszczy, ale przede wszystkim potrafi słuchać, potrafi rozmawiać. Nie jest pozerem, a jego słowa mają sens.
Dobrze się ich słucha, ale również ubogacają. Nie sili się na tanie kontrowersje. Zamiast tego tworzy więź z rozmawiającym, dzięki czemu obserwujemy bardziej dwie osoby rozmawiające przy kawie, a nie przed setkami widzów przy scenie i milionami przed ekranami.
Czuje to również gość. W innym wypadku Obama nie nawiązałby tak szybko więzi z Lettermanem. Od anegdot z wakacji, szybko przeszli do trudów prezydentury. Były prezydent otworzył się przed prowadzącym i opowiedział, dlaczego w pewnym momencie nieco zapomniał o dialogu ze społeczeństwem, jak to było za czasów kampanii wyborczej. Miał na głowie dwie wojny i upadającą światową gospodarkę – Dodaje to człowiekowi powagi – powiedział Obama. Panowie wiedzą, z czego żartować, a o czym mówić poważnie. Ponadto widać, że Letterman odrobił pracę domową i wie, o czym dyskutuje.
Od strony realizacyjnej mucha nie siada. Na scenie mrok, asceza. Program uzupełniają materiały archiwalne i pomniejsze nagrania z prowadzącym, który prezentuje widzom tło rozmowy. Nie spodziewajcie się występów cyrkowych, ogłuszającej muzyki i wizualnych fajerwerków. Tutaj najważniejsze są słowa – szczera, rozwijająca i ciekawa dyskusja dwóch facetów na scenie. Która, co najważniejsze, gdzieś nas zabiera. Jest o czymś.
Szkoda tylko, że program tak szybko się kończy. Jednemu gościowi David Letterman poświęca niemal godzinę, co wydawałoby się wystarczającym czasem, ale wraz z napisami końcowymi powiedziałem do siebie: zostańcie jeszcze chwilkę, tak dobrze się Was słucha. To chyba najlepsza recenzja nowego talk-show Netflixa. Warto.
Mojego następnego gościa nie trzeba nikomu przedstawiać – zaprasza David Letterman na Netfliksie
Mojego następnego gościa nie trzeba nikomu przedstawiać - zaprasza David Letterman
Ocena końcowa