Lubię kameralne horrory, które brak środków nadrabiają wysmakowanym klimatem czy nietuzinkową opowieścią. Najlepiej, kiedy mieszają jedno z drugim. Miałem nadzieję, iż Mrok będzie jednym z takich filmów.
Na początku Mroku poznajemy starego zboczeńca, Josefa, który wybrał sobie wyjątkowo nieciekawe miejsce na kryjówkę przed wymiarem sprawiedliwości. Myślał, że w leśnej dziczy przeczeka policyjną obławę. Jednak nie mógł wiedzieć, iż trafi tam na nieumarłą nastolatkę żądną ludzkiej krwi. Mina jest w pełni świadoma, czym się stała i zdeterminowana, by utrzymać ten skrawek świata tylko dla siebie. Każdy, kto zakłóci jej spokój, może być pewny, iż nie opuści lasu inaczej niż w worku na zwłoki. Jej twarz jest nieludzko zmasakrowana, a ciało zimne jak lód. Mogłoby się wydawać, iż już zawsze będzie samotniczką, która raz na jakiś czas pozbawi życia nieproszonego gościa niezawodną siekierą. I tak byłoby, gdyby na swej drodze nie spotkała Alexa. Chłopak jest ofiarą zwyrodnienia Josefa. Mężczyzna nie tylko go wykorzystywał, całkowicie go sobie podporządkował, ale również wypalił nastolatkowi oczy. Mina nie widząc w nim zagrożenia, a właściwie dostrzegając bratnią duszę, równie skrzywdzoną, co ona, nawiązuje z chłopakiem więź.
Mrok to właściwie widowisko dwójki aktorów. Miny, w którą wcieliła się Nadia Alexander,
znana z Grzesznicy i Seven Seconds. I Alexa, którego zagrał Toby Nichols znany z roli w Trumbo (wcielił się tam młodszą wersję tytułowego bohatera). Alexander pomimo ciężaru charakteryzacji dała radę. Pomimo że aktorkę poznałem nie po twarzy, a po głosie, znakomicie da się poznać po niej złość, troskę czy ból. Nieco gorzej jest w przypadku ciągle jęczącego na tę samą nutę Nicholsa. Śmiem sądzić, że reżyser nie potrafił go odpowiednio pokierować. Pozwolił nawet bohaterowi snuć się po lesie pełnym konarów, gałęzi, nierówności, niczym Daredevilowi.
Ważny jest temat przewodni. Film dotyka problemu wykorzystywania seksualnego dzieci. Jednak nawet najważniejszy temat, nieciekawie wyegzekwowany na ekranie, ostatecznie traci na mocy. I tak jest niestety w tym przypadku.
Największy problem z Mrokiem miałem taki, że po filmie niewiele mi zostało.
W żadnym wypadku nie czułem, iż spełniona została obietnica, iż jest to produkcja, którą można przyrównać do kunsztu znanego z Pozwól mi wejść. Tam również mieliśmy motyw nadnaturalnej istoty zaprzyjaźniającej się z nastolatkiem w – powiedzmy – podobnym wieku (przynajmniej fizycznie). Tamten film interesował, zatrważał – chciało się wiedzieć, jak to wszystko się potoczy, a więź pomiędzy bohaterami ujmowała. W przypadku Mroku zwyczajnie się nudziłem i odliczałem minuty do napisów końcowych. I chociaż wydawałoby się, że motywacje bohaterów w debiutanckim filmie Justina P. Lange’a są mocne – szczególnie tragedie, które splatają ich emocjonalnie – to widowisko leciało po łebkach, skupiając się na otoczce, nie zostawiając wiele miejsca dla rozwoju postaci. Wszystko było tak oczywiste, że aż nieciekawe.
Mrok nie zadziałał na mnie jako dramat, ale co najgorsze, również nie dał rady jako horror. Nie był ani przerażający, ani w jakikolwiek sposób spektakularny. Gdyby nie gra i dosyć ciekawa charakteryzacja Alexander, a także ascetyczny i chwilami ujmujący nastrój, nie byłoby po Mroku czego zbierać.
Oglądaj film Mrok w serwisie Chili >>
Recenzja filmu Mrok (The Dark) (2018)
Tytuł filmu: Mrok
Opis filmu: Mrok to historia o nieumarłej Miny i okaleczonego Alexa, którzy przemierzają wspólnie las i walczą z czyhającymi na nich niebezpieczeństwami.
Data premiery: 2018-10-26
Reżyser: Justin P. Lange
Aktorzy: Nadia Alexander , Toby Nichols , Karl Markovics
Gatunek: Horror
Werdykt
Mrok nie działa jako dramat i nie daje rady jako horror. Gdyby nie gra Nadii Alexander i ujmujący nastrój, nie byłoby po Mroku czego zbierać.
Całkowicie się z Tobą nie zgadzam Dariuszu.