https://www.youtube.com/watch?v=oBvch3TCdh4
Netflix piąty raz wrócił do południowoamerykańskiej opowieści o kokainowym szaleństwie. Chociaż formuła drugiego sezonu Narcos: Meksyk jest ciągle taka sama, to niestety forma serialu słabnie.
Pierwsze Narcos to było coś! Dostaliśmy trzy mocne, trzymające w napięciu, a do tego świetnie zagrane i zrealizowane sezony, które ustawiają serial w pierwszej dziesiątce widowisk Netflixa, które trzeba odhaczyć przed pojednaniem się z absolutem. Niestety kolumbijska historia zakończyła się i przyszedł czas na wycieczkę na północ do Meksyku. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że już pierwszy sezon Narcos: Meksyk był spadkiem formy, a drugi jest nie lepszy.
Drugi sezon Narcos: Meksyk opowiada o zemście za zamordowanie agenta DEA Kiki Camareny oraz wzlotach i upadkach Felixa Gallardo, który pośrednio za tę śmierć odpowiada.
Felix zraził do siebie przyjaciół, a jego nowi kompani najchętniej zrobiliby sobie meksykańskie Idy marcowe. Chociaż osiągnął wiele, to idzie po więcej, co niekoniecznie musi mu wyjść na zdrowie. Zadziera zarówno z Kolumbijczykami, jak i ze swoimi współpracownikami. Snuje wielkie plany, zaprzęga olbrzymie środki, ale tak naprawdę prze do celu dla samego parcia do celu. Zamiast się wycofać, cieszyć się tym, ile osiągnął w narkobiznesowym światku, buduje sobie spektakularną i piękną, ale jednak szubienicę.
Z drugiej strony mamy agentów DEA, którzy przy wsparciu meksykańskich kolegów robią wszystko, a czasami nawet nieco więcej, by rozpracować i zapuszkować Felixa. Mózgiem operacji jest Walt Breslin, którego widzieliście pod koniec pierwszego sezonu Narcos: Meksyk. Gra ostro i ma ku temu powody. Nienawidzi ludzi takich jak Felix. Narkotyki przysporzyły mu osobistych cierpień i śmierć Camareny jest dla niego idealną wymówką, by zadać cios przestępcom za południową stroną granicy.
Na papierze Narcos: Meksyk zapowiada solidną rozrywkę. Jednak dosyć szybko serial zaczyna nużyć i irytować.
Z wielu powodów. Przede wszystkim męcząca jest nieznośna ballada o samym Feliksie, który tak naprawdę nie jest zbyt interesującą postacią. Wcielający się w niego Diego Luna chwilami wypadał poprawnie, ale przeważnie biednie. Z kolei, gdy na ekranie pojawiał się Scoot McNairy jako Walt, momentalnie robiło mi się cieplej. Szybko zyskałem pewność, że gdy jego widzimy, to zaraz coś interesującego zacznie się dziać. I działo się, ale tylko przez chwilę, bo przeważnie jest na drugim planie, przysłonięty niezbyt interesującym cieniem Felixa. Szkoda, ponieważ McNairy to momentami jedyne paliwo tego serialu.
Brakuje również momentów. Te są w scenariuszu, ale tym razem nie zaprezentowano ich na tyle zajmująco, by pochłaniały. Miałem wrażenie, że pewne rzeczy były po prostu odhaczane i nikomu nie chciało się nadać im ikry, jak chociażby w przypadku finału trzeciego sezonu Narcos. Ponadto fabuła snuje się czasem w więcej niż żółwim tempie. I gdy oczekiwałem przynajmniej pod koniec petardy, to rzeczy na szybko domknięto i widz zostaje trochę z ręką w nocniku, a w powietrzu unosi się nieprzyjemny zapach straty potencjału.
Narcos: Meksyk to ciągle przyzwoity serial, ale oglądając go, nie czułem emocji czy dreszczy.
Nawet pierwszy sezon miał jakieś elementy, które sprawiały, iż coś we mnie drgało. Druga odsłona próbuje, lawiruje – coś tam wybucha, gdzieś jest jakiś wielki przekręt – ale ostatecznie serial niezbyt zgrabnie uderza w podobne tony. Niestety poza niezłą realizacją, ciekawym tematem oraz kilkoma elementami, które jakoś tam przy serialu trzymają, Narcos: Meksyk jest kolejnym spadkiem formy w narkotykowej sadze Netflixa. Po seansie czułem, że brakuje mi oryginalnego Narcos, a ten nowy towar, niestety, jest o wiele słabszy. Jednak jeśli poprzedni sezon lubicie, to może i w tym coś dla siebie odnajdziecie. Ja szukałem długo, z nadzieją, aczkolwiek znalazłem niewiele.
Oglądaj serial Narcos: Meksyk w serwisie Netflix >>
Recenzja serialu Narcos: Meksyk
Więcej
Niestety poza niezłą realizacją, ciekawym tematem oraz kilkoma elementami, które jakoś tam przy serialu trzymają, Narcos: Meksyk jest spadkiem formy.